Pierwsze starcie

Zanim przejdę do właściwego opisu, chciałbym powiedzieć kilka ciepłych słów na temat firmy DHL. Podkładka przebyła długą drogę, aby w końcu znaleźć się na moim biurku. Otrzymałem ją bezpośrednio z siedziby SteelSeries w Kopenhadze. Podróż trwała tylko 4 dni. Niestety nie przypominam sobie tak szybko zrealizowanej usługi przez naszą ulubioną krajową firmę.

Ku mojej radości paczka doszła do mnie w nienaruszonym stanie. Po przebiciu się przez karton i ścinki makulatury w moich rękach znalazło się właściwe pudełko. Wyglądało ono jak nowe, zostało starannie obklejone przezroczystą folią. Choć sam sprzęt był rzeczywiście nieużywany, to z pewnością leżał dość długo w magazynie. Kartonik pokrywała warstwa kurzu. Podkładka to w istocie nowsza i poprawiona wersja, lecz ozdobiona starym logiem. Nie zdziwiłoby mnie to gdybym otrzymał ją z jakiegoś sklepu lub innego dystrybutora. Pochodzi ona jednak z centrali firmy. Nie ma to większego wpływu na użytkowanie, ale niesmak pozostaje. Sam kartonik przypomina nieco teczkę, zawiera kilka podstawowych informacji takich jak rozmiar czy też kompatybilność z myszkami. Wśród marketingowego bełkotu zauważyć można także opinie zawodników SK, 3D oraz 4Kings. Wszystko w kilku językach, brak polskiego usprawiedliwia fakt, iż mój egzemplarz nie był skierowany na nasz rynek.

W środku najpierw natrafimy na specjalny pokrowiec na podkładkę. Muszę przyznać, iż pozytywnie mnie on zaskoczył. Spodziewałem się tandetnie zaadaptowanej kosmetyczki. Jest jednak inaczej. Materiał jest dobrej jakości, z wierzchu zdobi go haftowane logo producenta. Wnętrze wyłożone zostało czymś w rodzaju ortalionu (dość mocno szeleści). Całość sprawia, że S&S spoczywa miękko i raczej z każdego wyjazdu wróci nietknięty. Miłym dodatkiem jest mniejsza kieszeń z tyłu, możemy włożyć tam na przykład myszkę oraz krążek ze sterownikami.




Po otwarciu pokrowca naszym oczom ukaże się główny bohater tego testu, Steelpad S&S we własnej osobie. Dla niewtajemniczonych jest to tylko bardzo drogi kawałek plastiku. Jest jednak pewne grono osób, które dostrzega pewne ukryte zalety. Od razu rzuca się w oczy mała grubość pada, ma on tylko 2mm. Ponadto dolna krawędź podkładki ścięta jest pod delikatnym łukiem. Ma to zapobiec odczuwaniu dyskomfortu przy dłuższych potyczkach. Osobiście nie przysporzyła mi żadnych kłopotów. Całą powierzchnie pomalowane na czarno, jedynie logo znajdujące się w dolnym lewym rogu jest białe. Kompozycja bardzo minimalistyczna, pozbawiona jakichkolwiek bajerów. Mnie zdecydowanie przypadła do gustu. Ostatecznie jednak podkładka ma zapewniać idealne warunki gry, a nie przykuwać wzrok. Dla mnie jest to kwestia drugorzędna. W komplecie otrzymujemy także ślizgacze. W tej kategorii produktów (główniej cenowej) jest to standard. Do pełni szczęścia zabrakło ściereczki nasączonej alkoholem do odtłuszczenia standardowych stópek myszy. Na deser zostały broszury reklamujące pozostałe produkty producenta. Brakuje natomiast bardzo istotnej rzeczy, instrukcji obsługi. Przydałaby się ona mniej doświadczonym użytkownikom. Wskazówki dotyczące użytkowania i pielęgnacji powierzchni oraz krótki instruktaż instalacji ślizgaczy byłby jak najbardziej na miejscu. Z pozoru są to banalne czynności, jednak ludzka wyobraźnia nie zna granic. To sporo niedopatrzenie i pierwszy poważny minus.




Chwilę uwagi chciałbym także poświęcić spodzie podkładki. Jest on specjalnie zaprojektowany, aby zapobiec jej przesuwaniu. Rzeczywiście nie ma nic gorszego niż pływający pad. Na biurku trzymają go kawałki gumy, sprawiające wrażenie chaotycznie rozpylonych. Nie są one może zbyt miłe w dotyku, ale to z wierzchnią stroną częściej będziemy mieli kontakt. Niemniej jednak spełniają one swoje zadanie znakomicie. Trzeba się mocno postarać, żeby ruszyć to cacko z miejsca. Efekt ten dodatkowo osiągnięto przy bardzo małej grubości. W swojej recenzji Lucas wspominał, iż okupione jest to zostawianymi małymi, brudnym śladami na biurku. Niestety problem ten dalej występuję. Nie jest to bardzo uciążliwe, wystarczy delikatnie przetrzeć blat szmatką. Z dziennikarskiego obowiązku muszę to jednak odnotować (śmiech).




Jak już wcześniej wspominałem do tej pory byłem fanem podkładek z materiału. Jakieś 3 lata temu zaopatrzyłem się w Steelpada Qck. Spełnił on moje oczekiwania, jednak do czasu. Kiedy pojawiły się na nim ślady poważnego zużycia zamieniłem go na lepszy model. Od ponad roku używam Everglide Titan, którego recenzje również znajdziecie na naszej stronie. Przyznam szczerzę, myślałem że ludzkość nie może już nic lepszego wymyślić niż Titan. W mojej opinii utwierdził mnie średnio satysfakcjonujący kontakt z Icematem oraz 5l. Dopiero podczas testów S&S wyszła na jaw moja pomyłka.

Będąc przyzwyczajony do poprzedniej podkładki przypominającej bardziej materac, zwątpiłem czy nowa będzie dla mnie wystarczająca. Moje obawy okazały się bezpodstawne, rozmiar w tym wypadku nie ma dużego znaczenia. Oferowane 32 x 27 cm powierzchni użytkowej w zupełności wystarcza. Problem mogłyby mieć jedynie osoby z bardzo niską czułością myszki.

Myślę, że na tym etapie wystarczająco już opisałem podkładkę. Pierwsze wrażenie jest jak najbardziej pozytywne. Teraz przyszła jednak kolej na najtrudniejszy sprawdzian. Przetestuję pada w jego naturalnym środowisku, w grach. To właśnie od rezultatów tych testów zależy głównie końcowy werdykt. Czy Steelpad S&S sprawdzi się na polu walki? O tym przekonacie się na następnej stronie.

---

Wstęp | Pierwsze starcie | Testy | Podsumowanie