Pierwsze spotkanie
Biorąc do ręki pudełko, wewnątrz którego znajduje się SteelSeries SX, nie zauważymy niczego ekstrawaganckiego. Na plastikowy blister skrywający podkładkę wraz z dodatkami (o nich nieco później), nałożono kartonik. Zostały na nim nadrukowane logotyp producenta, emblematy klanów mających swój wkład w powstanie produktu oraz podstawowe parametry techniczne. Opakowanie w żaden sposób nie przekonuje nas do tego, iż kupiliśmy ekskluzywny towar. Jedna z najdroższych i najlepszych (rzekomo) podkładek na rynku powinna się wyróżniać na półce sklepowej na tle pozostałych modeli. Po wstępnych oględzinach dowiemy się, że jest to pad średniej wielkości, zoptymalizowany pod kątem działania z myszkami optycznymi i laserowymi oraz zapewniający idealne właściwości ślizgowe. Jak zapewnia producent, owe niesamowite właściwości zawdzięczamy wykończeniu powierzchni produktu anodyzowanym aluminium.
Przyznam się szczerze, iż nie do końca wiedziałem, co właściwie oznacza to sformułowanie. Z pomocą przyszła mi internetowa edycja encyklopedii PWN, z której dowiadujemy się - anodyzacja: elektrolityczne wytwarzanie na powierzchni przedmiotów z aluminium lub jego stopów powłoki tlenku glinu; stosowane w celu zwiększenia odporności na ścieranie, ochrony przed korozją lub w celach dekoracyjnych (powłoki dają się barwić). Dodatkowo podkładka jest ręcznie polerowana, a na koniec pokrywana cienką warstwa silikonu. Całkiem sporo zachodu, jak na "zwykłego" pada. Nie będę Was już dłużej męczył technicznymi wywodami, ostatecznie to efekt jest ważny,a nie sposób w jaki go osiągnięto. Przyjrzyjmy się zatem bliżej SteelSeries SX.
Wrócę teraz do wcześniej wspomnianych dodatków. W środku znajdziemy teflonowe ślizgacze. Pięć dołączonych stópek ma nam zapewnić idealny ślizg. Te dołączone do zestawu sprawdzą się jednak jedynie jeśli używamy myszek Microsoftu. Właściciele najnowszych modeli Logitecha (G9 oraz G5 mają naprawdę duże ślizgacze) lub Razera (bardzo nietypowy kształt stópek), będą musieli zakupić inne. Szkoda, że przy zakupie nie możemy wybrać kształtu stópek, tym bardziej iż producent posiada odpowiednie produkty w swojej ofercie. Wyobraźcie sobie sytuację, listonosz przynosi wymarzonego SXa (zazwyczaj tak będzie, nie jest on dostępny w lokalnym warzywniaku), zadowolony nabywca zauważa brak odpowiednich ślizgaczy. Prawdopodobnie zamówi je, ale będzie musiał czekać. Zawód i kilka kobiet lekkich obyczajów w powietrzu gwarantowane.
Niestety to już koniec dodatków dołączonych do SteelSeries SX. Nasze oczy cieszyć będą już tylko ulotki, reklamujące pozostałe produkty w ofercie duńskiej marki. Nie jest to jednak to na co liczyłem. Zdecydowanie winien był teraz delektować się widokiem starannie wykonanego pokrowca, w którym mógłbym przewozić podkładkę. Tak się nie stanie, ponieważ takowy gadżet nie jest dołączony do zestawu. Co ciekawe, SX ma takie same wymiary, co wcześniej przeze mnie testowany Steelpad S&S, razem z którym otrzymujemy gustowny pokrowiec. Wystarczyło więc tylko chcieć dać coś ekstra, trudno znaleźć mi logikę w takim postępowaniu. Jak do tej pory nie otrzymałem nic ekskluzywnego, czegoś co wyróżniałoby ten produkt od konkurencji.
Jak już wspomniałem wcześniej, SteelSeries SX ma identyczne wymiary z S&S. Wygląda to jakby oba pady wycinane były przez tą samą matrycę, co daje nam w efekcie 320 mm x 270 mm. Przy pierwszym kontakcie z podkładką, odczuwalna jest jej stosunkowo duża waga. Dodatkowo, kiedy nią potrząsamy nie wpada w wibracje i nie faluje, cechuje się sporą sztywnością. Później naszą uwagę przykuje idealnie gładka powierzchnia. Nie ma na niej cienia skazy, została dokładnie wypolerowana. Przypomina to tafle lodu, znacznie gładszą niż chropowaty S&S. Jedynym urozmaiceniem jest logo producenta, umieszczone w prawym górnym rogu.
Pod spodem znajdziemy przyklejoną matę antypoślizgową. Jest ona rozciągnięta na niemal całej powierzchni podkładki, producent nie zdecydował się na użycie nóżek lub czegoś podobnego. Materiał przypomina ten stosowany w SteelSeries Qck. W chwili pisania recenzji nie miałem akurat pod ręką ani jednego egzemplarza, ale to co zostało mi w pamięci po około dwu letnim użytkowaniu tego modelu, pozwala mi na takie stwierdzenie. Takie rozwiązanie sprawdza się bardzo dobrze, SteelSeries trzyma się jak przyspawany do biurka. Projektantom udało się nawet utrzymać grubość podkładki w rozsądnych granicach. Producent deklaruje wartość 2 mm, jednak mój pomiar wykonany suwmiarką wskazuje 3 mm. SX jest rzeczywiście nieco grubszy niż S&S (2 mm).
SteelSeries SX został wykonany bardzo starannie, widać dbałość o każdy szczegół. Niestety, pieczołowicie wypolerowana aluminiowa powierzchnia nie jest pozbawiona wad. Cechuje się sporą podatnością na zabrudzenie, denerwujące są wszechobecne ślady palców. Po prostu nie da się tego uniknąć, podobnie jak w przypadku popularnego iPoda, musielibyśmy chyba grać w rękawiczkach. Dodatkowo podkładka jest zimna w dotyku, wyraźnie odczuwałem kawałek metalu pod moją dłonią. Na dłuższą metę to dość denerwujące zjawisko. Być może podgrzana suszarką, przez moment byłaby cieplejsza, ale praktyczność takiego rozwiązania stoi pod sporym znakiem zapytania. Niemniej jednak, ze sporym zainteresowanie podszedłem do testów praktycznych. Czas wreszcie sprawdzić co ta ślicznotka potrafi.
Wstęp | Pierwsze spotkanie | Testy | Podsumowanie