Logitech G5 - Opakowanie

Odbierając z poczty paczkę, zawierającą między innymi Logitecha G5, czułem się dziwnie.
Byłem podekscytowany zbliżającą się wizją kilkunastu dni, spędzonych wraz z myszą, o której, jak dotychczas, słyszałem same superlatywy. Cieszyłem się zatem, iż będę miał okazję wyrobić sobie własne zdanie, co do tego, dobrze zapowiadającego się zresztą, sprzętu.
![]() |
Wyglądało ono zupełnie zwyczajnie. Spełniało standardy, do jakich przyzwyczaiła nas ta firma – zielony kolor opakowania i specjalna, plastikowa „szybka”, przez którą podziwiać możemy wdzięki gryzonia. Po krótkich poszukiwaniach odnalazłem raczej skąpy opis sprzętu w języku polskim, znajdujący się na boku opakowania. Dowiedzieć się z niego możemy samych najlepszych rzeczy o Logitechu G5, nie znajdziemy tam jednak spisu zawartości pudełka. Aby go poznać bez otwierania, należy przetłumaczyć jeden z wybranych w innych językach, m.in. w angielskim, niemieckim czy francuskim.
![]() |
Pudełko otworzone, zawartość nie jest już dla mnie tajemnicą. Znajdziemy w nim zatem laserową mysz Logitech G5, o kablu długości dwóch metrów i łączu USB; mały pojemniczek, od wewnątrz wyłożony miękkim materiałem, w którym znajdziemy osiem ciężarków, ważących 1.7 grama każdy, oraz osiem ciężarków, ważących 4.5 grama każdy; foliowe opakowanie, w którego czeluściach znajdziemy instrukcję obsługi myszy, ulotkę reklamową firmy Logitech oraz płytę z oprogramowaniem naszego gryzonia.
Wstęp | |
Logitech G5 | |
Fatal1ty 1010 | |
Podsumowanie |