Nomadic odchodzi na emeryturę

Kolejny pro-gamer, do niedawna poświęcony w pełni swojej pasji, przechodzi w stan nieaktywności. Chodzi o tytułowego Evana "Nomadic" Bradshawa, który kończy karierę zawodowego gamera i tym samym przygodę z profesjonalnym graniem. Evan był uważany za jednego z najlepszych amerykańskich graczy Quake'a 4. Był, bo już teraz na wielkiej scenie się raczej nie pojawi. To niestety jeden z tych graczy, którym się nie poszczęściło, mimo ogromnego poświęcenia i oddania i mimo godzinnych treningów, czy też zagranicznych bootcampów. Na turniejach Nomadic bowiem wypadał różnie, można rzec "w kratkę". Raz fantastycznie pokonywał zdecydowanego faworyta pojedynku, by innym razem ulec komuś, z kim przegrać nie powinien. Problem nie tkwi jednak w słabych występach i motywacji Bradshawa.

Problem tkwi oczywiście w pieniądzach. Bez nich ani rusz. Każdy wyjazd kosztuje, o czym wszyscy dobrze wiedzą, a bez pokrycia sponsorów staje się to jeszcze trudniejsze. Tak właśnie jest w wypadku Evana, który większość gamingowych inwestycji pokrywa z własnej kieszeni. I nie chodzi tu tylko o trudności komunikacyjne. W jego wypadku kolejne wyjazdy nie miałyby sensu, bo Amerykanin zdaje sobie sprawę z tego, że nie należy do ścisłej czołówki światowej. Choć teoretycznie znajduje się tej górnej półce, do której należy niewielu, to podium nigdy nie zostało przez niego zdobyte. A obecnie nagrody pieniężne dostają tylko gracze top 3, czasem, choć rzadko, top 6.

O rozterkach i przemyśleniach Nomadica można się dowiedzieć znacznie więcej. A to za sprawą wywiadu, który przeprowadził z nim jego kolega po fachu, StreetRunner. W zasadzie rozmowa przypomina bardziej pogawędkę, bo często pytania są dłuższe niż odpowiedzi wywiedzionego. Niemniej jest to dość ciekawa lektura, w której oboje panów zauważa bardzo istotne rzeczy i problemy ówczesnego esportu. Nie sposób w niektórych kwestiach się z nimi nie zgodzić.