Cheaterzy, cheaterzy...

W ostatnim czasie światlo dzienne ujrzały ifnormacje dotyczące dwóch incydentów znanych klanów/graczy. Po tym co przeczytałem znów dochodzę do wniosku, że oszukiwanie powinno być traktowane jak doping w regularnym sporcie - karane długimi, dotykającymi oszukujących dykwalifikacjami...

Brytyjski klan Counter-Strike c4u, który po ostatnich świetnych wynikach z 4Kings i Schroet Kommando uważany był za drużynę z obiecującymi, młodymi talentami, został przyłapany na oszukiwaniu. Po przeanalizowaniu zachowania gracza wilzOOO w czasie meczu, klan usunął go ze swoich szeregów dochodząc do wniosku, iż cheatował. Tym samym c4u zostało zbanowane z Cup'a ClanBase - zaś sam wilzOOO dostał dożywotnie wykluczenie z rozgrywek CB. Bardzo z resztą słusznie.

Także obdarzony już złą sławą francuski gracz Warcraft3 ToD z rodzimego klanu Armateam dopuścił się brzydkiego oszustwa. W meczu aAa vs. m@gic wspomniany winowajca podszył się pod swojego kolegę Byrden'a, dzięki czemu m@gic wygrało. Odwołanie przyniosło na szczęście skutek i anulowanie wygranych Byrden'a spowodowało zmianę wyniku na pozytywną dla aAa. Tak ToD, jak i paru innych graczy zostało zbanowanych na ten sezon WC3L. Tutaj już niestety nie zgodzę się ze słusznością owej decyzji. Gracze, którzy w ten sposób krzywdzą drużynę przeciwną powinni być wykluczani z rozgrywek conajmniej na 2 lata - dlaczego konsekwencje tak chamskiej zagrywki nie są adekwatne do rozmiaru przewinienia?

Powyższe przykłady dają do myślenia nad kwestią profesjonalizmu esportu. Jak bowiem możemy mówić o zarabianiu, poważnych inwestycjach i sponsorach, kiedy część potencjalnych profesjonalistów zachowuje się jak banda smarkaczy? Oby takie sytuacje były przestrogą dla światowych lig sieciowych - myślę, że tylko sformułowanie wspólnych, surowych przepisów dotyczących oszukiwania odniosłoby porządany skutek.

SoGamed
ESR