Logitech G9 | Podsumowanie

Moja przygoda z Logitechem G9 dobiega końca. Trudno wydać jednoznaczny werdykt. Myślę, że produkt ten przeznaczony jest dla nieco innej niszy, dla tak zwanych casual gamers. Jeśli wybierając myszkę, zwracasz także uwagę na jej wygląd i różne dołączone bajery, to jest to z całą pewnością towar dla Ciebie. Ten gryzoń to gadżet, którym możemy się pochwalić przed znajomymi. Do czego innego może się przydać wyświetlacz LED ze zmiennym kolorem podświetlenia? Dołączone wymienne uchwyty również nie wprowadzają rewolucji. Jest to taki trochę przerost formy nad treścią. Na uwagę zasługuje za to świetna rolka. Używanie jej to czysta przyjemność.

Jeśli zaś chodzi o gry, bo przecież do tego została ta myszka stworzona, nie ma żadnych rewelacji. Nie zauważyłem większych różnic w jakości pracy sensora, w stosunku do Logitecha G5 czy też IE 1.1. Z drugiej strony, czy w tym zagadnieniu można jeszcze coś ulepszyć? Nasza ręka również ma pewne ograniczenia, nie jesteśmy w stanie wyczuć różnić widocznych tylko na papierze lub laboratorium. Wyścig na DPI prowadzi zdecydowanie w ślepy zaułek. Należy postawić sobie pytanie, czy Logitech G9 warty jest około 300 złotych? Moim zdaniem nie. Odradzam wymianę obecnie posiadanych niezłych gryzoni, różnica niewarta jest dopłaty.

Swoją drogą, ciekaw jestem, co spece od marketingu zaproponują nam w następnym modelu. Ciężarki, wymienne uchwyty i kolorowe wyświetlacze już były, na co przyjdzie pora teraz? Ja spodziewam się mikrofalówki lub odbiornika telewizji satelitarnej. Groteskowość tej sytuacji jest zaskakująca.