DKTBoard - Recenzja
Zacznę od pudełka, bowiem to ono właśnie nierzadko decyduje o tym, czy towar znajdzie nabywcę. Kartonik DKTBoarda jest pomalowany w charakterystyczne dla Everglide'a, biało-niebieskie barwy. Takie połączenie może się podobać. Z przodu wprawne oko dostrzeże jeszcze logo destrukta oraz zielonego węża, który przypomina nam, iż produkt jest efektem współpracy z Razerem. Najwięcej miejsca zajmuje jednak, zresztą całkiem słusznie, zdjęcie klawiatury. Obraz na nim przedstawiony zgadza się z rzeczywistością, z czym nie raz miała problemy konkurencja. Przyszły nabywca może przyjrzeć się między innymi rozkładowi klawiszy, co może pomóc w wyborze. Na odwrocie czeka na nas kilka ciepłych słów od Briana, który wychwala jak tylko może DKTBoard. Na koniec coś dla poliglotów, opisy w 11 językach świata. Naszego ojczystego próżno tu szukać. Od razu widać, do jakiej klienteli adresowany jest ten produkt, słowo gaming i pochodne zostały użyte kilkukrotnie. Jednym słowem, dobry początek, czas przyjrzeć się bliżej.
Jednym z haseł reklamowych DKTBoarda jest jej wytrzymała, aluminiowa obudowa. Aluminium rzeczywiście występuje, lecz w ilościach niemalże śladowych. Z metalu wykonano jedynie dość cienką nakładkę, reszta aż ocieka plastikiem. Nie wydaje mi się, aby to rozwiązanie miało zbawienny wpływ na wytrzymałość tej klawiatury. Niemniej jednak, zaowocowało to ciekawym, rasowym wyglądem. Całość może wpaść w oko. A co w obudowie? Klawisze, rzecz jasna, Charakteryzują się one niskim skokiem, niezależnie od kąta nacisku, nie zauważyłem żadnych oporów przy wciskaniu - reakcja jest błyskawiczna. Są również dość nietypowe. Matowy plastik został dodatkowo jeszcze pokryty warstwą antypoślizgową. Co najważniejsze, taka kompozycja nie jest nieprzyjemna dla naszych dłoni. Przyciski są czarne, do głębokiej, smolistej czerni sporo im jednak brakuje. Na tą powierzchnie naniesione zostały srebrne podpisy klawiszów. Nie jest to wybitne połączenie, oba kolory słabo kontrastują. W słoneczny dzień napisy stają się trudne do przeczytania.
Na spodzie DKTBoarda nie czekają nas żadne niespodzianki. Przesuwaniu na biurku zapobiec mają dwa małe kawałki gumy. Trzeba przyznać, że mimo niepozornych rozmiarów, spełniają swoje zadanie bardzo dobrze. Nie jest łatwo ruszyć z miejsca tą klawiaturę, wpływ na to ma zapewne także stosunkowo duża masa urządzenia, jest odczuwalnie cięższe niż zwykły Logitech. Różnice nie są ogromne, ale warte odnotowania. Negatywnie zaskoczyły mnie uchylne nóżki, dzięki którym możemy podnieść tył DKTBoarda. Nie sprawiają solidnego wrażenia, zwłaszcza zawiasy - wyglądają jakby miały zaraz odpaść. W zestawie zabrakło dodatkowej podpórki pod nadgarstki. Najprawdopodobniej producenci uznali, iż kłóciłoby się to z przyjętą przez nich koncepcją (oszczędność miejsca). Wydaje mi się jednak, że przy niskim skoku klawiszy nie jest ona niezbędna, a nawet byłaby niewygodna. Są to tylko hipotezy, których nie było mi dane sprawdzić. Z dziennikarskiego obowiązku wspomnę też o kablu. Przewód w gumowym oplocie ma dokładnie 1,5 metra i zakończony jest wtyczką USB (producent deklaruje współpracę z portami 1.1 i 2.0). Wiele więcej nie można o nim napisać, nie znajdziemy w nim pozłacanej końcówki i innych marketingowych mrzonek. Jest i działa.
No dobrze, ale jak te wszystkie rozwiązania sprawdzają się w praktyce? Główną platformą testów był Counter-Strike. Powoli wstyd się przyznać ile czasu spędziłem nad tą grą, za to z łatwością jestem w stanie wyłapać wszystkie nieprawidłowości. Po ponad dwóch tygodniach używania Everglide DKTBoard mogę dokonać swoistego podsumowania. Nie zauważyłem żadnych niepokojących symptomów, w czasie gry nie wystąpiły żadne problemy. Znów odwołam się do recenzji Lycosy, bacznie sprawdziłem czy dochodzi do blokowania się klawiszy. Wykonując chyba wszelkie możliwe kombinację, nie udało mi się wprowadzić klawiatury w taki stan. Mocno sceptycznie nastawiony byłem do zamontowanego podświetlenia, w duchu zastanawiałem się do czego mi ono właściwie potrzebne. Kiedy gram nie patrzę na klawisze, to oczywiste, więc po co mają świecić? Okazało się jednak, iż nieco przeceniam swoje możliwości. Stricte w trakcie grania nie spoglądałem na klawiaturę, ale kiedy zmuszony zostałem odpowiedzieć na jakaś uszczypliwą uwagę na serwerze, wtedy w poszukiwaniu właściwych liter zdarzyło mi się to wielokrotnie. Warty poruszenia jest też wątek estetyczny, pod osłoną ciemności niebieskie diody wyglądają naprawdę ładnie.
Praca z DKTBoardem również generalnie należała do przyjemnych. Wcześniej nie miałem do czynienia z produktami o niskim skoku klawiszy, co nie oznacza, że mi się nie spodobało. Dodatkowo recenzowany sprzęt należy raczej do cichych, wciskane klawisze praktycznie nie generują hałasu. Zauważyłem tylko jeden drobny mankament. Do końca testów nie przekonałem się do położenia "Page Upa". Moim zdaniem znajduje się on zbyt blisko bardzo małego Alta. Skutek tego jest taki, iż wielokrotnie wciskałem nie ten klawisz co potrzeba.
Wstęp | Recenzja | Podsumowanie