Midas dał się porwać Fomosowi
Fomos nie daje za wygraną. Po niedawnej krótkiej konwersacji z Boxerem, reporterzy koreańskiego magazynu zaprosili na długą rozmowę innego Terrana, Juna "Midasa" Sang Wooka. Grający na co dzień w SKT T1 Jun przegrał w 2006 roku finał koreańskich eliminacji WCG. We Włoszech, podczas wielkiego finału, rozegrał między innymi emocjonujący pojedynek z Draco. Od ponad roku prezentował się coraz gorzej, teraz natomiast zapowiada swój wielki powrót.
Midas przebojem wdarł się na scenę. Pojawił się znikąd, zdobywając pierwsze punkty dla swojego zespołu.W tym samym czasie przystąpił do szybkiej pogoni za czołówką, zajmując trzecie miejsce w OSL i drugie w kwalifikacjach WCG. Następne półtora roku to jednak postępujący upadek jego wielkiego talentu. W rozmowie z Fomosem Midas opowiada, co było powodem słabszej dyspozycji w minionym roku. Zdradza także, co takiego wydarzyło się, że jego drużyna znów powraca na szczyt. Z rozmowy dowiecie się także, jakie są jego indywidualne plany na przyszłość, oraz jak zaczynał swoją karierę.
Polska interpretacja rozmowy z Midasem
- Jestem podekscytowany. Wiem, że wielu progamerów już go udzielało, ale cieszę się, że wreszcie sam będę mógł rozmawiać. Pomijając maskotkę naszej drużyny, jestem jednym z pierwszych przepytanych członków SKT T1.
-Czym zajmowałeś się od czasu zakończenia rundy zasadniczej i sezonu?
- Po zakończeniu sezonu wszyscy poszliśmy popływać i bawić się wspólnie, jako drużyna. Chcieliśmy w ten sposób uczcić drugie miejsce w ProLidze. Teraz zaczniemy przygotowania do play-offów.
- Ile czasu dziennie poświęcasz na ćwiczenia?
- Ćwiczę około dwudziestu minut dziennie, co stanowi minimum. Sala ćwiczeń jest niestety daleko od mojego pokoju, więc samo chodzenie do niej jest także swojego rodzaju treningiem. Często spaceruję, o ile nie jest bardzo gorąco, lub mocno nie pada.
- Nie jest ciężko, biorąc pod uwagę wszystkie przedsezonowe zmiany?
- Nie było tak źle. Uważam, że jedyną rzeczą, jaką powinien zajmować się zawodnik, to dobra gra. Atmosfera wprawdzie nieco opadła razem z wszelkimi zmianami w składzie trenerskim, ale szybko wszystko się poprawia. Łatwo było ponownie połączyć i zjednoczyć drużynę, jako że wszyscy dążymy do tego samego celu.
- Dominacja SKT T1 na scenie została przełamana i można powiedzieć, że dołujecie.
- Wszystko szło dobrze do pewnego momentu. Zapewne jest wiele powodów tego dołowania, ale uważam, że duży w tym udział mojej słabej gry ostatnio. Chociaż nie. Największy wpływ na nasze osłabienie miał fakt, że staliśmy się zbyt pewni siebie jako drużyna. Żeby być szczerym, byliśmy pewni, że w 2006 roku wygramy ProLigę, nawet jeśli wszystko potoczy się gorzej, niż w trakcie rundy zasadniczej. I wygraliśmy, zgodnie z zamiarami. Później prezentowaliśmy się dobrze zarówno w ProLidze jak i indywidualnych turniejach. Ale pod koniec roku nastąpiło jakieś załamanie. Mieliśmy nadzieję wygrać PL, mimo słabych wyników podczas sezonu, ale tym razem się nie udało. A ja sam w tym okresie unosiłem się gdzieś na płaszczyźnie 50% zwycięstw.
- W tym sezonie jednak wszystko zaczyna się z powrotem układać.
- To uczucie, jakbyśmy wracali do starych czasów. Mam teraz mnóstwo pewności siebie. Uważam, że jestem w stanie pokonać każdego zawodnika, jeśli tylko będę miał tyle samo czasu na trening, co on. Właśnie dlatego trenuje coraz intensywniej. Możliwe, że trenował będę jeszcze więcej, chociaż już daję z siebie wszystko. Myślę, że to głównie pewność siebie pomogła mi w lepszym zaprezentowaniu się w tym sezonie.
- Jesteś zadowolony ze swoich wyników w roku 2008?
- Jeśli chodzi o indywidualne rozgrywki, nie jestem usatysfakcjonowany. Miałem nadzieję, że będę w stanie odnotować około 15 zwycięstw. Ale im dalej w sezon, zacząłem popełniać więcej błędów i ucierpiało na tym tez moje skupienie. Jestem lekko rozczarowany. Patrząc natomiast na drużynę, która awansowała do play-offów z drugiego miejsca, jestem zadowolony w 80%. To jednak, co naprawdę mnie cieszy, to fakt, że wszyscy pozostali zawodnicy ogromnie się poprawili. Rok temu mieliśmy 12 zwycięstw i 4 przegrane a zajęliśmy trzecie miejsce... od końca. Teraz natomiast, z wynikeim 12 wygranych i 7 porażek, zajęliśmy drugie miejsce w tabeli. Nie jestem już pod tak dużą presją, ponieważ drużyna potrafi wygrać nawet jeśli ja zagram słabiej.
- Jaka jest główna różnica pomiędzy aktualnym stanem, a tamtym spadkiem formy?
- Jak wiecie, nie możemy wygrywać jako drużyna, jeśli tylko ja wygrywam swoje mecze. Zespół jako całość wziął się w garść, inni zawodnicy zaczęli prezentować o wiele wyższy poziom. Także trenerzy bardzo do nas pasują, dzięki czemu o wiele łatwiej jest skupić się na trenowaniu.
- Będziesz walczył o awans swojej drużyny do finału.
- Oczywiście chcę jechać na wielki finał. Chcę też zjeść trochę sushi jak już tam będę. Jeśli pojedziemy na finał, myślę, że będzie to doskonały mecz. Zarówno my jak i Samsung, mamy na swoim koncie tytuł mistrzowski. To przypomina mi o dwóch meczach z KTF, jakie przegraliśmy w trakcie regularnego sezonu. Gdybyśmy wygrali chociaż jeden z nich, gralibyśmy w finale bez konieczności gry w play-offach.
- Dlaczego zdecydowałeś się zostać progamerem?
- Progamerem zostałem dawno temu, grając jeszcze w Kingdom Under Fire. Niestety, zrozumiałem że nigdy nie będzie żadnych lig i turniejów w tę grę. Podczas pierwszego roku w liceum rozmawiałem ze znajomymi, czy lepiej zacząć grać w WarCrafta czy SatrCrafta. Większość graczy Kingdom Under Fire przesiadła się na WC. Ja jednak stwierdziłem, że ligi SC są już bardzo duże i silne, więc właśnie tam zdecydowałem się grać.
- Dlaczego właśnie StarCraft?
- StarCraft po prostu wyglądał na większą zabawę, a poza tym ligi sprawiały wrażenie, jakby miały trwać dłużej. Boxer, Yellow, Reach, Garimto i inni zawodnicy sprawili, że ligi te były jeszcze lepsze. Chciałem zacząć grę od jakiś amatorskich lig, ale nie mogłem, ponieważ posiadałem już licencję progamera. Nie byłem zbyt dobry, ale ze względu na posiadaną licencję mogłem odrazu udać się na kwalifikacje do MSL i OSL.
- Swoją karierę rozpocząłeś w G.O.
- W moim pierwszy meczu StarCrafta w historii, przegrałem z jakimś nieznanym graczem 1:2. On natomiast przegrał w następnej rundzie 0:2 z TheMarine. Wtedy zrozumiałem, że jestem beznadziejny. Po tej porażce zacząłem trenować bardzo dużo, byłem tak zawiedzione. W następnych kwalifikacjach MSL pokonałem ForU 2:0 i trener Cho zaprosił mnie do swojej drużyny O.G.
- Więc dołączyłeś do G.O. ponieważ pokonałeś ForU?
- To było dokładnie wtedy, gdy TheMarine przeniósł się z G.O. do KTF. Zespół potrzebował jakiegoś terrańskiego sparing-partnera, więc mogłem dołączyć. Myślę, że można powiedzieć, że dołączyłem do G.O. właśnie po pokonaniu ForU, który zawsze dobrze radził sobie przeciwko Terranom.
- Zapewne bardzo poprawiłeś swoją grę po dołączeniu do G.O.
- Zaraz po tym jak dołączyłem do składu, Xellos wybrał mnie na swojego treningowego partnera do półfinałowego spotkania Olympus OSL. Pomagając Xellosowi, zaobserwowałem jednocześnie jak ogromnie poprawiaja się moja gra. Xellos natomiast pokonał Boxera 3:0 i został mistrzem. Nie wiem wprawdzie na ile pomogłem Xellosowi, ale cieszę się, że mogłem być częścią jego sukcesu. Wtedy właśnie powiedziałem sobie, że będę ćwiczył, aby zakwalifikować się do gwiezdnej ligi.
- Byłeś także znany ze swoich krótkich i aroganckich odpowiedzi w wywiadach. To było działanie celowe?
- Oczywiście, że nie robiłem tego celowo! Nie miałem wtedy żadnego doświadczenia, i denerwowałem się nawet podczas rozmów. Nie miałem pojęcia, że udzielanie wywiadów jest tak trudne, kiedy patrzyłem na innych graczy. W trakcie meczu nie jestem w ogóle zdenerwowany, bo dokładnie wiem co mam robić, a podczas losowania grup nie jestem nawet w stanie patrzeć w kamerę. Dopiero po dwóch czy trzech sezonach zacząłem czuć się bardziej komfortowo. Zacząłem poznawać innych progamerów i oficjeli, a to znacznie mi pomogło.
- Zamierzasz zmienić swój styl gry?
- To by było zbyt nudne teraz. Potrafię szybko zakończyć spotkanie w early-game, jeśli tylko chcę. Wielu ludzi mówi mi natomiast, że nie skautuję wystarczająco intensywnie, podczas gdy skautuję dokładnie tak, jak potrzebuję. Mam własny styl. Flash czasami w ogóle nie skautuje mapy. On, podobnie jak ja, ma własny styl.
- Ostatnio wykorzystujesz więcej strategii w samym early-game.
- To naprawdę zależy od przeciwnika i samej mapy. Ostatnio częściej stosuję dwa factory build przeciwko Protossom. Spisuje się on dość dobrze, jako że rzadko który Protoss spodziewa się takiego otwarcia. Często korzystam też z taktyki jednej faktorki z podwójnym CC. Build trzeba cały czas zmieniać.
- Jesteś w kwalifikacjach do MSL i OSL.
- Oczywiście znów muszę grać w eliminacjach. Naprawdę uważam, że jestem aktualnie w szczytowej, jak dla progamera, formie. Różnice niestety mogą być, cienkie niczym kartka papieru. Mam jednak ogromne szanse na zakwalifikowanie się do obu lig. Muszę jedynie uważać na nowe strategie proxy zagrania.
- Kiedy zdobędziesz jakiś indywidualny tytuł?
- Wygram któryś z nadchodzących. Poszedłem na finał BeSta, aby zobaczyć, jak będę się tam czuł. Zrozumiałem, że jest to scena, na której sam znajdę się za 3-4 miesiące. Jeżeli pojadę na finał, to mam nadzieję, że śpiewać będzie Girls Generation albo WonderGirls.
- Uważasz, że im starszy robi się zawodnik, traci coraz więcej z wyczucia gry w stosunku do młodszych graczy?
- Myślę, że po części tak jest, ale w moim przypadku to niema zastosowania. Uważam siebie samego za dość młodego gracza, ponieważ mam zaledwie 21 lat. Ciągle mam wiele przed sobą, moje samopoczucie też jest dobre, ponieważ nie palę ani nie piję. Powód, dla którego zacząłem grać gorzej, to rozkojarzenie i dekoncentracja, a nie starzenie się. Jednak teraz moja pasja się odrodziła. Jeśli zagram z jakimś młodszym zawodnikiem, który trenuje tyle co ja, jestem przekonany o swoim zwycięstwie. Jestem bardziej utalentowany. Nie wiem jak będzie to wyglądało, kiedy będę miał 27-28 lat, ale przypuszczam, że będę musiał usprawnić strategię, aby zrekompensować zwiększenie czasu reakcji. Zawsze robię co tylko możliwe, aby zapewnić sobie wygraną.
Jak widać, Midas sam siebie uważa za zawodnika młodego. 21 lat to jednak dość sporo jak na południowokoreańskie warunki, w których aktualni czempioni mają od 16 do 19 lat. Zawodnik zwraca także uwagę na fakt, że w bardzo młodym wieku ciężko jest podołać pozasportowym obowiązkom, jakie spoczywają na profesjonalnym graczu. Być może właśnie dlatego dojrzałość psychiczna i fizyczna tak bardzo przekłada się na wyniki tamtejszych gwiazd. JaeDong czy July mieli w swojej historii okresy, kiedy po nagłym sukcesie odeszli na chwilę na drugi plan. Potem jednak powracali, poważniejsi, spokojniejsi i o wiele mocniejsi. Midas wieży w swoją siłę, ale to wyniki ostatecznie ocenią jego przygotowanie do nadchodzącego sezonu.
teamliquid
#1 | Deo.
2008-07-23 13:17:26
#2 | Sliterin
2008-07-23 13:38:41
#3 | bolksTV
2008-07-23 14:12:24
wiek ma ogromny wplyw na kariere takich pro. jak w kazdym sporcie. tylko ze w SC \"widelki\" sa o wiele mniejsze. w pilke mozesz wymiatac tak od 17,18, do 26-28 w maksie. w sc to jest natomiast 16-22 w maksie IMO :)
#4 | Sliterin
2008-07-23 14:18:48
#5 | bolksTV
2008-07-23 14:26:35
ciezko jest powiedziec, kiedy komu konczy sie najlepsza pora. prawda jest taka, jak piszesz, ze to psychicznie bardziej zawodnik odpowiada sobie, czy juz jest za pozno na niego i trzeba zrobic miejsce mlodym, czy jeszcze nie
a co do refleksu, czasu reakcji i innych takich pierdol. oczywiscie w starcrafcie nie gra APM, tylko zrozumienie gry. ale ci mlodzi zawodnicy, ktorzy trenowali pozamykani gdzies w laboratoriach maja wrecz niemozliwy multitasking, mikro. ogarniecie 40-minutowego spotkania jak flash vs. bisu na katrinie, gdzie w kazdym zakatku mapy dzialo sie cos innego, wymaga juz na tyle mechanicznego dzialania, ze przypuszczam, iz 24-26 letniemu zawodnikowi z kilkuletnim doswiadczeniem niewyobrazalnie trudno byloby nadazyc za swoim oponentem, nawet jesli taktycznie zjada go w przedbiegach
#6 | Sliterin
2008-07-23 14:51:23
Chodź napisałem trochę jakby odwrotną opinię do twojej to się zgadzam z tobą aczkolwiek:
\"Dla chcącego nic trudnego\".
#7 | mewIndigo~
2008-07-23 15:07:43
Z wiekiem u człowieka to wszystko bardzo powoli, ale jednak, zaczyna szwankować. Jeśli ktoś jest zaciekły, ok, może wytrzymać bardzo długo, ale czasem nie od niego to zależy.
Ale 27 lat? Skoro ma takie ambicje, będąc Koreańczykiem, to wytrzyma. :D
#8 | Sliterin
2008-07-23 15:16:55