Zrywam z tobą bo grasz !
Temat uzależnienia od Internetu jest wałkowany już od jakiegoś czasu. Obecnie pojęcie "uzależniony od internetu" nie jest już tak abstrakcyjne jak w dobie połączeń modemowych i ogólnej frustracji jakości połączenia z nim. Jednak nie to będzie dokładnym tematem tej kolumny. Moje refleksje na temat uzależnienia od Internetu nie mają podłoża troskliwego ojca martwiącego się o swoje dziecko. Bardziej na miejscu byłoby porównać je do roli przyjaciela, który chce uratować związek dwójki ludzi, zagrożony zjawiskiem zaspokajania swoich naturalnych potrzeb cyfrowym substytutem. Czy i ty bardziej kochasz swój komputer niż partnera?Po pierwsze muszę zaznaczyć, że do napisania tego tekstu skłonił mnie artykuł w darmowym tygodniku Dzień Dobry o wymownym tytule "Komputerowa wojna domowa". W artykule tym jest przedstawione zjawisko uzależnienia od Internetu, a w głównej mierze od grania online, a także wpływu tego uzależnienia na stosunki partnerskie pomiędzy kilkoma przedstawionymi osobami. Osobiście nie przepadam za tego typu artykułami, a przedstawione w nich sytuacje uważam za bardzo naciągane i stronnicze, lecz z powodu czystej ciekawości przeczytałem i pomyślałem. W artykule jest mowa o rozpadzie kilku związków ponieważ mąż lub chłopak grał w gry na komputerze. Niechlubny tytuł prowodyra rozpadu oczywiście przypadł mężczyźnie co już uważam za podejście małostkowe i z punktu widzenia dziennikarstwa najwzyczajniej nieeleganckie. Przyklejenie etykietki "gracza-maniaka" mężczyźnie jako jedynemu podatnemu na to zjawisko jest z pewnością zasadnę z punktu widzenia statystyk lecz ja jako gracz oraz osoba mająca kontakt z innymi graczami, najzwyczajniej czuje się urażony z powodu takiego przedstawienia problemu. Kobiety jako mniejszy odsetek graczy nie są wyłączone z tego, że jednak także są graczami i ten problem może równie dobrze je dotknąć. Pomińmy jednak ten szczegół i przejdźmy do analizy reszty artykułu.
Przedstawione sytuacje mają zazwyczaj charakter bardzo ogólny, a jak to zwykle bywa w takich gazetach - wręcz amatorski. Za każdym razem jest mowa o tym, że partner spaprał związek lub zablokował jego rozwój z powodu nadmiernego grania. Sytuacje kończą się różnie - jednemu udaje się pokonać problem i wszystko wraca do normy, inny zostaje rozwodnikiem ponieważ żona zauważyła u niego agresję spowodowaną graniem itd. Nienawidzę wręcz przedstawiania w ten sposób sytuacji rozwodu lub separacji dwójki ludzi, których według redaktorki jedynym powodem rozstania była taka czy inna rzecz. Jak można ocenić tak skomplikowaną sytuację w dwoch, trzech zdaniach i jeszcze sie pod tym podpisać? Ja bym się najzwyczajniej wstydził. Przepraszam - w tekście są "autentyczne" wypowiedzi samych zainteresowanych. Mnie jednak nie przekonuje Pani Agnieszka X lub Y. Dajmy już jednak spokój takiemu pojmowaniu rzeczywistości i przejdźmy do sedna tematu - czy takie sytuacje zdarzają się na prawdę?
Jako ludzie na codzień grający lub obserwujący wciąż rozwijający się gaming jesteśmy najbliżej tego tematu. Niejednokrotnie zastanawialiście się czy czas spędzony przed komputerem nie zamienia się powoli w uzależnienie, prawda? Jeśli nie to najwyższa pora. Przy okazji pomyślcie o tym, że to co może źle wpłynąć na was samych może, a wręcz na pewno, oddziaływuje również na wasze otoczenie. Najwyższa pora zdać sobię sprawę z tego, że nadmierne granie może wzbudzić w was nieporządane reakcje i odruchy względem bliskiej osoby. Abstrakcja? Wcale nie. Czysto teoretyczna sytuacja - grasz, przegrywasz, frustrujesz się, próbujesz znowu, znowu się nie udaje, kolejny raz próbujesz i kolejny raz porażka. Złość, agresja, chęć wyładowania się. Przychodzi dziewczyna i automatycznie staję się celem dla twojej poddenerwowanej podświadomości. Nie ma co się zastawiać słowami typu "mnie to nie dotyczy bo ja oddzielam życie realne od grania". To jest po prostu fakt wynikający z psychologii. Zwykłą automatyczną reakcją na stres jest chęć wyładowania się, przeniesienia stresu na inny obiekt. Dlaczego jednak dochodzi do tego typu sytuacji? Z bardzo prozaicznej przyczyny. Wyłączając jednostki nadpobudliwe, mające skłonności do denerwowania się z błahych powodów, każdy bez wyjątku jeśli będzie przykładał zbyt dużą wagę do gry, w razie niepowodzenia będzie czuł frustrację. Jest to najwzyklejsza reakcja w takiej sytuacji. Czy jednak gra komputerowa, która ma dostarczać rozrywki jest tego warta?
Pół biedy kiedy gracz jest albo odporny na uzależnienie od grania lub podatny aczkolwiek jeszcze we wczesnej fazie i zdaje sobię z tego sprawę. Kiedy jednak jest już uzależniony i nie potrafi się przeciwstawić temu, że Internet go pochłonął - sprawa staje się bardzo skomplikowana. Należy uzmysłowić sobie, że rywalizowanie z innymi ludźmi poprzez Internet jest tak samo stymulujące jak realny sport. Nierzadko pochłaniające tyle samo energii emocjonalnej jak w przypadku wysiłku fizycznego. Potrafi tak samo zadowolić, dać poczucie satysfakcji, przynieść zamierzone uczucie osiągnięcia zamierzonego celu. Z drugiej jednak strony może tak samo negatywnie wpłynąć na psychikę człowieka. Potrafi przygnębić, sfrustrować, zasmakować goryczy porażki. Wiadomym jest, że głównie dzięki temu wszystkiemu e-sport przyciąga coraz to nowe pokolenia graczy. Efektem ubocznym takiego zjawiska jest zaspokajanie podstawowych ludzkich pragnień poprzez substytut jakim jest komputer. Bardzo trafnym stwierdzeniem jest, że nałóg Internetu oraz grania ma tak samo negatywny wpływ na ludzi jak każdy inny, czy to alkoholowy czy narkotykowy. Każdy z nich ma zaspokoić potrzeby człowieka. Jednak każdy z tych nałogów doprowadza do tego, że w sytuacji kiedy możemy zaspokoić swoje potrzeby w sposób naturalny - już tego nie zauważamy. Ludzie pragnący akceptacji, pochwalenia, zainteresowania - mogą to wszystko zdobyć grając lub rozmawiając z innymi drogą elektroniczną. Tragedią jednostki jest jednak to, że może sobie wmówić iż jego potrzeby mogą być zaspokojone tylko i wyłącznie w ten sposób. W grę wchodzi również zagrożenie takiego uczucia jak miłość.
Załóżmy sytuację czysto teoretyczną, kiedy związek dwójki ludzi zostaje zagrożony z powodu czynników innych niż komputer i granie. Przykładowo sytuacja finansowa jednego z partnerów wpływa destruktywnie na proces porozumienia pomiędzy nimi. Wiadomo, że na pewnym etapie jest to swego rodzaju normalne. Istnieje zagrożenie emocjonalnej ucieczki jednego z partnerów w świat wirtualny, gdzie takich problemów nie ma. W tym świecie wciąż możemy kreować swój wizerunek jako bardzo przystępny i powszechnie akceptowany. Czy nie tak samo robią narkomani uciekający od otaczającego ich świata, który jest dla nich przygnębiający i przytłaczający? Jest to tak samo krótkowzroczne i nie przynoszące rozwiązań wyjście z sytuacji. Jednak jak najbardziej realne. Dla każdego człowieka, zgodnie z jego zainteresowaniami, co innego będzie taką odskocznią. Jedni lubią chodzić na ryby, kto inny pójdzie się wyżyć na salę gimnastyczną, ktoś będzie w stresie cerował skarpetki, a ktoś inny usiądzie do kompa. Nie ma reguły. Nie zmienia to jednak faktu, że każda z tych sytuacji jest ucieczką od rzeczywistości. W momencie kryzysu w związku, każda z tych ucieczek jest przez drugą osobę traktowana tak samo negatywnie, bez znaczenia co by to nie było. Trzeba więc sprawę postawić jasno - kiedy coś się psuje pomiędzy Tobą a twoją partnerką/partnerem - nie można unikać rzeczywistości poprzez ucieczkę do cyfrowego świata Internetu.
Poruszmy teraz temat negatywnego wpływu nałogowego grania na związek dwójki ludzi. W przypadku kiedy przykładamy zbyt dużą wagę do tego w co gramy, kiedy samo granie staje się na tyle stymulujące, że poświęcamy się całkowicie - to może być problem. Ludzka psychika jest w stanie utrzymywać się w stanie podniecenia, euforii oraz zadowolenia tylko przez dany okres czasu, inny dla każdego z nas. Jednak po tej fazie uniesienia automatycznie musi "naładować baterie" - czyli wyciszyć się oraz przygotować na kolejny raz. Co się dzieje w momencie kiedy popołudnie spędzimy przed komputerem, grając i wyładowywując zasoby energii na potrzeby gry, a wieczór mamy spędzić z ukochaną osobą? Może się okazać, że gra nas pobudziła, naładowała - dała poczucie zwiększenia własnej wartości. Może się jednak też zdarzyć, że zadziałała odwrotnie - negatywnie. Wtedy stajemy się rozdrażnieni i przygnębieni. W jaki sposób to wpłynie na wieczorne spotkanie? Każdy może to sobie wyobrazić. Jedynym sposobem na uniknięcie tego typu sytuacji jest dystans do tego co robimy, czyli grania. Obniżenie własnej, narzuconej presji na to, że musi się udać, wygrać. Nie zapominajmy, że granie powinno przynosić rozrywkę, a więc podejdźmy do tego w sposób racjonalny i przyjmijmy wydarzenia na spokojnie. Kiedy wrażenia będą pozytywne - zaakceptujmy je. W przypadku niezadowolenia - zaakceptujmy je, myśląc, że jeśli teraz się nie udało to trudno, nic wielkiego się nie stało. Nie doprowadźmy do sytuacji kiedy chęć wygranej spowoduje u nas rozgoryczenie w przypadku porażki. Lekarstwem jest dystans.
W wyżej wspomnianym artykule jeden z mężczyzn grających już niemalże nałogowo stwierdza, że jego partnerka oczekuję od niego zainteresowania nie oferując nic w zamian. Jakby na to nie patrzeć, jeśli to rzeczywiście jest prawda to trzeba pamiętać, że związek wymaga pracy obydwu stron. Bierna postawa jednej, wpływa zniechęcająco na drugą. Nie można jednak podchodzić do tego w sposób taki, że skoro ona lub on, nie oferuje mi już nic ponadto co dotychczas doświadczyliśmy to ja także przestanę się starać i poszukam sobie innej drogi do zaspokojenia siebie. Należy starać się walczyć i pracować nad tym żeby nic nie odciągnęło naszej uwagi od ukochanej osoby na tyle, że rezygnujemy z chęci dalszego rozwijania związku. W artykule tym, przedstawione sytuację są jak to zwykle bywa w takich gazetach - conajmniej ekstremalne. Facet spędza całe noce na graniu a żona jest już praktycznie przez niego niezauważana. Do aż tak tragicznego wyglądu związku, wydawałoby się, że może dojść tylko w przypadku kiedy mężczyzna jest słaby psychicznie i nie potrafi sobie poradzić z otaczającą go rzeczywistością, dlatego ucieka do tej wirtualnej. To nie jest do końca regułą, może się okazać, że również Ty, pomimo swojej pozornej odporności psychicznej, jesteś zagrożony taką sytuacją. Możesz sobię z tego nawet nie zdawać sprawy ponieważ proces ten może ciągle postępować a ty nie potrafisz na to spojrzeć subiektywnie. Musisz sobie jednak zdać sprawę z tego, że granie powinno Ci sprawiać przyjemność, jednak nie powinno zastępować tego uczucia, które możesz uzyskać bez komputera. Kolejny raz powtórzę, że jedynym lekarstwem na to jest dystans do grania. Nie pozwól sobie na to żeby komputer pochłonął Cię na tyle, że przestaniesz dostrzegać piękno świata, który jest za oknem. Masz go na wyciągnięcie ręki - wystarczy tylko go dosięgnąć.
Niniejszy tekst jest subiektywną opinią autora i nie jest oficjalnym stanowiskiem serwisu eSports.pl
Źródła: Dzień Dobry; Źródła własne; obrazek by xew4n
#0 | cwirek
2006-02-28 16:53:26
Dlaczego zawsze w takich tekstach pomijane sa sytuacje, w ktorych dwojka graczy (kobieta i mezczyzna najczesciej) postanawia poznac sie blizej, nagle okazuje sie ze sa juz para a za kilkanascie miesiecy stają na ślubnym kobiercu... no moze po prostu nie slyszales o takiej sytuacji.. ale to nie znaczy ze takich nie ma, ze nie warto o nich pisac. Dwojka znajomych graczy za nieco ponad pol roku zamierza sie pobrac, a polaczyla ich wspolna gra on-line :) Nie wiem dlaczego sie o tym nie pisze, bo to nie jest \"babski portal\", czy jak? Skoro mozna pisac jakies psychologiczne dyrdymaly, mozna tez wrzucic jakies romansidlo..
#0 | OFF @ Grumx
2006-02-28 17:17:41
#0 | FervenT
2006-02-28 17:40:07
#0 | cyberqs^^
2006-02-28 17:53:22
#0 | sxl
2006-02-28 18:17:26
#0 | shiro_4
2006-02-28 19:17:07
#0 | ciem
2006-02-28 19:19:01
#0 | p1ter
2006-02-28 19:19:43
#0 | Sh1eldeR
2006-02-28 19:38:01
Kobieta po prostu musi wiedziec, ze jest wazniejsza dla ciebie niz to smieszne hobby. One sie tym zawsze przejmuja i zawsze, gdy tylko poswieci sie im odrobine za malo uwagi z obojetnie jakich powodow, za wszystko obwiniaja wlasnie ta rzecz. Zajmujesz sie czyms od 10 czy 5 lat, a ja znasz pare miesiecy, czy rok - jak wiec nie ma sie czuc zagrozona?
Probowalem roznych taktyk, zeby to jakos zalatwic. Granie (czy cos innego) mozna przed nia po prostu ukryc - przeciez na dobra sprawe i tak jej to nie interesuje, a nie jest to tez nic zlego, czego czlowiek by sie mial wstydzic, czy co _POWINNA_ wiedziec. Jesli sie nie dowie, to znaczy, ze nie jest tak zle - ze to nie przeszkadza zwiazkowi. Problemy zaczynaja sie, gdy masz np. jakas wazna lige o jakiejs kosmicznej godzinie (zwykle to godziny wieczorne przeciez) do rozegrania, a ona chce sie akurat wtedy koniecznie spotkac. Co powiedziec? Klamac? To by moglo nie wyjsc na dobre. Powiedziec \"nie cala prawde\", np. ze masz jakies wazne spotkanie z kolegami, czy ze robicie cos bardzo waznego przy komputerze plus dorzucic jakis technobełkot (Bogu dzieki za kobiety nie znajace sie na komputerach!)? Ona na pewno zrobi sie bardzo ciekawa, co tez jest takie wazne, ze nie mozesz sie z nia spotkac i potem sie moze wkurzyc, ze ja oszukiwales. Lub pomysli, ze skoro to zrobiles, musiales miec powod, wiec to cos zlego.
Rozwiazanie? Znalezienie dziewczyny, ktorej bedzie mozna powiedziec prawde i ktora to po prostu zrozumie. My mamy rozumiec je, mamy sie na kazdym kroku wszystkiego sami domyslac itd., a one nie moga zrozumiec, ze facet czasami potrzebuje pobyc troche sam i ze to nic zlego? Rozumiem, ze one od nas wiele wymagaja, ale ja jestem zdania, ze jesli czegos sie od kogos wymaga, to trzeba byc gotowym dac z siebie przynajmniej tyle samo. Jesli my mamy zaakceptowac, ze ona ma prawo byc nie do zniesienia, gdy ma ciezkie dni, ze potrafi beczec z byle powodu i robic rozne inne zupelnie obce (i z naszego punktu widzenia, niepotrzebne, bezsensowne i ZLE) rzeczy, to ona moglaby uznac nasze prawo do zajmowania sie jakims hobby.
Tak jak wiekszosc facetow w ogole nie rozumie kobiet, a wiekszosc kobiet w ogole nie rozumie mezczyzn ;), tak po obu stronach zdarzaja sie na szczescie wyjatki. Tylko ze do zrozumienia takiego grania trzeba dziewczyny ufającej, bystrej i o otwartym umysle. Jesli sie taka trafi, to mozna to cale granie uczynic nie tyle zlem koniecznym, co plusem!
Moj wlasny przyklad. Przez jakies 1.5 roku nie mowilem dziewczynie, ze gram \"profesjonalnie\", ale w koncu byl jakis dwudniowy turniej LAN, czy jakies pare meczy w ligach, czy cos i uznalem, ze to dobry moment, zeby jej powiedziec - bo nosilem sie z tym od dawna. Bylem z nia na takim bardzo dlugim spacerze po naprawde slodkiej i wyjatkowej okolicy (polecam taka mala manipulacje - dzieki temu temat rozmowy kojarzy sie dobrze, a nie zle, no i zapada w pamiec) i wszystko jej wytlumaczylem. Od tamtego momentu prawie o tym nie rozmawiamy, bo przeciez nie bede sie jej chwalil, ze skosilem sam czterech na RA :Asd. Ale wiecie co? Zle na tym nie wyszedlem. Dziewczyna sama zauwazyla dobre strony tego mojego grania. Raz, ze to zawsze jakis powod, by byc z kogos dumnym (wiecie, Mistrz Polski i te takie :D). Dwa, ze ona sama zauwazyla, ze to moglo rozwinac we mnie te cechy charakteru, ktore ona lubi. Przeciez granie uczy, jak sie do czegos przykladac, jak sprawic, by byc w tym najlepszym. Uczy smaku zwyciestwa, ale rowniez tego, jak zniesc gorycz porazki. Uczy podejmowania szybkich decyzji, smialosci. Sprawia, ze znasz swoja wartosc. To chyba nie tak zle, co?
No i z punktu widzenia twojej dziewczyny lepiej juz chyba przesiedziec wieczorek przy kuh3lidze niz isc sie nawalic z kumplami do pubu ;-).
Ja tam nie zaluje, ze sie przyznalem do grania. Nie ma juz przez to nieporozumien, a nawet mozna powiedziec, ze zyskalem kolejna osobe, ktora mnie w tym wspiera (choc tego nie potrzebuje, to mile) i cieszy sie z sukcesow.
Co do tego, co tutaj pare osob pisalo... Nie wiem naprawde kto by wybral \"kolejny wieczor przy grze\" zamiast wieczoru z dziewczyna. A seks? Od dawna wiadomo, ze facet, ktory odnosi sukcesy w pracy czy w zyciu (co daje satysfakcje, spelnienie, jeszcze wiecej energii) przenosi te sukcesy do lozka. Pomysl. Rozwaliles jakis dajmy na to pierwszy team w Niemczech, odchodzisz od kompa, idziesz do lozka, tam czeka na ciebie dziewczyna, ktora oczywiscie bez problemu pozwolila ci zagrac ze szwabami. Pyta sie, czy wygrales i czy jestes juz tym Mistrzem Polski Swiata (tygrysie :DDDD), a ty... mowisz ze jestes zmeczony, w sumie to ci sie nie chce i odwracasz sie na drugi bok?!?!? Hahahaha!
Mysle, ze jest tyle roznych przypadkow ilu jest graczy. Dla mnie e-sport to przyjemnosc i potezne zrodlo bonusowej energii. Nie wkurza mnie to, potrafie przestac myslec o przegranym meczu gdy tylko odejde od monitora i potrafie czerpac radosc z wygranej (co na szczescie zdarza mi sie o wiele czesciej). Nie wstydze sie tego, a kiedy chce, calkowite odstawienie gry nawet na pare miesiecy nie stanowi dla mnie najmniejszego problemu. Choc po prostu uwielbiam to robic, wiec zawsze jak sie nadarzy okazja, to staram sie do tego wrocic.
Oczywiscie musialbym byc jeszcze z 8x wieksza kompletna ciota komputerowa, zeby wolec zagrac jakis zwykly mecz niz spotkac sie z dziewczyna. W przypadku lig sprawa jest troche inna, bo tu chodzi tez o danie slowa i o to, ze kumple na mnie licza (gram w koncu druzynowo). Ale i tak, jesli ktos predzej rzucilby dziewczyne, niz w gre, to delikatnie mowiac cos z nim jest nie tak... Wszystko ma swoje granice. Moim zdaniem nie ma co sie poswiecac jednej rzeczy (sportowi, zarabianiu, pracy naukowej) jesli wyklucza ona znalezienie sobie partnera, zalozenie rodziny etc.
Kazdy powinien sobie to przemyslec indywidualnie - co mu granie tak naprawde daje. Ja np. gdybym ciagle przegrywal, rzucilbym to. Nie rozumiem ludzi, ktorych widze na serwerach od 3 lat i ktorzy ciagle tak samo dostaja po tylku. To znaczy ja ich w pewnym sensie (z calkowicie egoistycznego punktu widzenia) potrzebuje, bo w koncu musze miec kogo bic ;), ale sam nie moglbym byc na ich miejscu. Moze oni graja, bo nie maja nic lepszego do roboty? Moja rada jest taka - jesli grasz z nudow i grasz duzo, a na dodatek wychodzi ci to co najwyzej srednio, zajmij sie czyms innym. Lepiej juz np. majsterkowac - poskladac rower, pogrzebac przy samochodzie, czy cos. Nawet jesli bedzie z ciebie (jeszcze) gorszy majster niz gracz, to przynajmniej bedziesz robil cos pozytecznego i cos, co da potem wymierny skutek. Niewielu mlodych ludzi mialoby mozliwosc akurat poskladania sobie samochodu, ale kazdy moze sie na wlasna reke zaczac uczyc nowego jezyka, czy podreperowac angielski, czy poczytac jakies glebsze i wartosciowsze ksiazki (cos, co mogloby pomoc wybrac wlasciwa droge). Albo silownia. To tez nie ucieknie - a pakowac mozna i 3 godziny dziennie.
Granie na przecietnym poziomie praktycznie nic nie daje - to cale \"wyrabianie sobie refleksu\" czy \"uczenie sie, jak przegrywac\" prawie nic w realnym zyciu nie daje, jesli sie nie ma pewnosci siebie i pozytywnego nastawienia (a o takie ciezko, gdy sie ciagle przegrywa). Lepiej zajac sie czyms, co moze byc rownie przyjemne, a na dodatek pozyteczne.
To, ze mi granie daje duzo dobrego, nie znaczy, ze tobie tez. Moze nie myslales o tym od lat, ale chyba warto sie zastanowic. Teraz wlasnie jest okazja :)
#0 | ciem
2006-02-28 19:40:33
joke :P
a tak na serio, to generalnie sh doszedl do sedna sprawy :)
#0 | Frank3n
2006-02-28 20:26:45
#0 | icee
2006-02-28 20:33:23
#0 | Krypton
2006-02-28 20:40:42
#0 | gamza
2006-02-28 20:46:55
#0 | m_D
2006-02-28 21:38:58
#0 | meribo
2006-02-28 21:44:17
#0 | meribo
2006-02-28 21:45:24
#0 | sxl
2006-02-28 21:46:52
#0 | sxl
2006-02-28 21:49:52
#0 | meribo
2006-02-28 21:56:38
#0 | sxl
2006-02-28 22:16:08
#0 | DaTrixo
2006-02-28 22:26:09
#0 | pela
2006-02-28 22:53:19
play more go pro !!! :asd
a tak powaznie to wszystko jest dla ludzi, trzeba troche dostac po pizdzie zeby cos naprawde docenic. dlatego nie wydaje mi sie zeby cpunstwo komputerowe bylo najgorszym z nalogow... i tak predzej czy pozniej z niego wyrosniesz i przezucisz sie na alkohol, dragi i babki. (ach i uwierz mi - te ostatnie sa najbardziej kosztownym nalogiem hehe)
keep on rockin
#0 | sir_nera
2006-02-28 23:16:52
#0 | sir_nera
2006-02-28 23:19:39
#0 | ad3e
2006-03-01 11:00:41
#0 | ciem
2006-03-01 12:15:03
*sniff*
#0 | meribo
2006-03-01 14:01:32
#0 | gÓpek
2006-03-01 15:44:07
#0 | spec_u
2006-03-01 16:11:03
#0 | inactiv3
2006-03-01 17:00:55
#0 | ymma
2006-03-01 17:10:19
Czasem jednak chyba lepiej jak druga osoba w związku ma dystans do naszego hobby i może nieco łagodzić nadmierne zaangażowanie. Wszystko niestety ma swoje dobre i złe strony :>
#0 | Krypton
2006-03-01 21:59:32
#0 | b3d
2006-03-01 22:20:49
#0 | ciem
2006-03-01 22:21:10
#0 | pela
2006-03-02 00:02:31
#0 | adam@UK
2006-03-02 01:51:18
Wysuwam troszke daleko idące wnioski ale wg. mnie kreujesz siebie jako człowieka bardzo mądrego i wiedzącego najwiecej w każdym temacie, nawet twój avatar-sowa=mądrość ma znaczenie. Jako zwykły user doradz Ci żebyś wziął się za pisanie ww rzeczy a nie rpzebijanie i pokazywanie że Twoje zdanie jest słuszniejsze do autora. Jako użytkownik mogę powiedzieć że nawet estetyka takiego molocha jest nieładna.Nie wiem ale ja bym takiego czegoś nie zrobił bo dla mnie to jest brak taktu i pokazanie \"kto tu ma racje i najwieksze doświadczenie w życiu\". Pomyśl nad tym ;)
#0 | Sh1eldeR
2006-03-02 05:20:00
To, czy przykladam sie do pisania postow tutaj, czy nie, to juz jest moja sprawa - i w tym pierwszym przypadku rowniez, wg mnie, predzej zasluga niz wstyd.
\"Ja na miejscu autora artykuły poczułbym zniesmaczenie i troszke byłoby mi głupi, ponieważ powinno się komentować artykuł a nie komentaż czyż nie?\"
Jesli artykul wygladalby blado przy jakims zwyklym komentarzu (co w tym wypadku zdecydowanie NIE ma miejsca), bo autor sie do niego nie przylozyl i nie podszedl do niego rzetelnie - to bardzo dobrze, ze mu sie zrobi glupio, bo powinno. Jesli natomiast odwalil kawal dobrej roboty, to co ma miec sobie do zarzucenia? Ja na jego miejscu w momencie gdybym wstydzil sie wlasnych artykulow, natychmiast przestalbym pisac. Nie sadze jednak, by w tym wypadku to bylo prawda, podobnie chyba jak i sam autor - nic takiego nie napisal, a ma mozliwosc zarowno pisania komentarzy, jak i imsg.
\"pokazywanie że Twoje zdanie jest słuszniejsze do autora\"
A jak niby mialbym sprawic, by moje zdanie bylo sluszniejsze od autora w tak subiektywnej i ulotnej kwestii? Na pewnym poziomie dyskusji (ktory na tym forum calkiem czesto jest utrzymany) w takich sprawach nikt nie ma wiekszej lub mniejszej racji - po prostu przedstawia swoj punkt widzenia. Moge zdecydowanie negatywnie ocenic twoje rozumowanie, ale to tylko wg wlasnych kryteriow. Ktos inny moze sadzic zupelnie inaczej. Nie wydaje mi sie, zebym gdziekolwiek wysmiewal poglady autora, lub twierdzil, ze wypisuje on bzdury. Moge sie z nim zgadzac lub nie, a ty sie mozesz zgadzac lub nie ze mna. Nikt nikomu niczego nie wbije (4x zaprzeczenie \\o/) do glowy. Kazdy tak naprawde wynosi z dyskusji to, co sam chce wyniesc.
Doswiadczeniem powinnismy sie w miare mozliwosci dzielic, ale nie dlatego, ze mamy go tak duzo. Przeciwnie - bo mamy go tak niewiele. W znacznej czesci jestesmy bardzo mlodymi ludzmi i o wielu rzeczach nie mamy bladego pojecia. Ja zyje na tym swiecie mniej wiecej tyle co ty i kazdy inny przecietny uzytkownik esports.pl, wiec nie sadze, zebym mial wieksze doswiadczenie niz inni (cokolwiek by to nie mialo znaczyc).
\"powinno się komentować artykuł a nie komentaż czyż nie\"
Nikt ci nie broni tak uwazac. Ja jednak moge komentowac co mi sie zywnie podoba. Kazda kwestie, ktora tu zostanie poruszona. Na kazdy (zgodny z netykieta) sposob i z dowolnym zaangazowaniem, jakie mi sie objawi. To otwarte forum. Wlasnie - ta strona to jedno wielkie forum. A forum = dyskusja i wolnosc wypowiedzi, rowniez w szerszej kwestii, nie sadzisz? Byc moze dla wielu osob komentarze pod artykulem to miejsce do napisania \"najs, ale miales dwa orty\", a nie do podzielenia sie wlasnymi odczuciami na dany temat. Okay, niech tak bedzie. Ale ci ludzie z pewnoscia nie beda mi mowic, co ja mam pisac!
Jesli ze strony grupy trzymajacej wladze na tej stronie dostane jakies sygnaly, ze zajmuje za duzo miejsca na serwerze, lub na ekranie monitora, to z pewnoscia wezme to pod uwage i jesli uznam to za sluszne, nigdy juz tu nie napisze - w Internecie jest bardzo duzo miejsca, dla mnie rowniez :).
\"Jednak czy warto robić z siebie alfe i omege w każdym komentarzu?\"
Moze i czasem warto... Na pewno nie mozna byc \"alfa i omega\" we wszystkich dziedzinach zycia, ale mozna (prawie) zawsze mowic naprawde madrze. W jaki sposob? Wystarczy po prostu trzymac gebe na klodke, jesli sie nie ma o czyms bladego pojecia. Tak wlasnie staram sie robic.
A sama \"wiedza\", jak sie czlowiek bardziej zastanowi, nie moze tutaj imponowac. To Internet. Jest google. Jest wikipedia. Dostep do wiedzy ma _kazdy_. Jasne, ze sa pewne dziedziny, ktorymi sie interesuje i w ktorych wiem wiecej niz wiele innych osob (ale tez zapewne duzo mniej niz wiele jeszcze innych :P), ale to moze o sobie powiedziec chyba kazdy jeden czlowiek, czyz nie? Informacje moze tu miec kazdy. Nie kazdemu jednak chce sie po nie siegnac. Jak uwazasz, czy takim ludziom moglby sie przydac ktos, kto potrafilby im ta informacje *podac*?
\"nawet twój avatar-sowa=mądrość ma znaczenie\"
Brawo, widze ze uczeszczales do przedszkola! W takim razie rozwiales moje wszelkie nadzieje na bycie najbardziej wyksztalcona osoba na tym serwisie (po żłobku im. Marii Magdaleny!) :D. A tak bardziej na serio, to sowa jest przede wszystkim pocieszna i sie smiesznie patrzy, choc gusta sa oczywiscie rozne i dla ciebie moze byc straszna i powazna.
Nie chce i nie mam zamiaru tu rozmawiac o sobie, jesli wiec _naprawde_ tak bardzo chcesz o tym porozmawiac (choc nie potrafie wymyslec, czemu by tak mialo byc), to moj nr gg jest widoczny pod kazdym postem (ostatnio ktos mnie oswiecil, ze nie trzeba nawet wchodzic do profilu, wiec NIE WCHODZ tam, bo profil jest ZLY!). Nie sadze, zeby rzadzace mna powody mialy dla czytelnikow esports.pl jakiekolwiek znaczenie, podobnie jak to, co siedzi w mojej czaszce.
To ty napisales komentarz do komentarza, a nie ja. Pisalem o kwestiach poruszonych w kolumne, tylko z innego punktu widzenia. Ten komentarz to komentarz do komentarza do komentarza do kolumny, wiec naprawde, jesli chcialbys w to brnac, to mozesz sprobowac szczescia na privie ;).
#0 | FF-DeL!
2006-03-02 07:58:44
#0 | fokuz
2006-03-02 11:26:41
Sam tekst wypas. Ciekawi mnie jak mogą wyglądać relacje miedzy chłopakiem, a dziewczyna jezeli oboje graja. Z czymś takim się jeszcze nie spotkałem. Chyba dziwne muszą być spotkania, na których gada się o csie czy w3 haha !:D
Nie wiem, wydaje mi się, że tam gdzie są gry to nie ma miłości.
Anyway [+]