Z pamiętnika medalopaty
Jeszcze wczoraj na stronie World Cyber Games witała nas grafika, na której wyraźnie widać było pytanie: "Which country will get the Trophy this Year?". No właśnie, który kraj? Jaki hymn grany będzie najczęściej? Jakie narodowe barwy migotać będą na naszych monitorach aż do oczopląsu? Czy Korea Południowa zyska jeszcze większą przewagę nad rywalami w klasyfikacji medalowej? Czy Niemcy wykorzystają fakt, że grają na swoim "boisku" i umocnią się na pozycji jednego z gamingowych mocarstw? O kim wszystkie internetowe portale rozpisywać będą się już za tydzień w artykułach i wywiadach? W rzeczywistości jednak, wcale nie z przekory, chciałoby się powiedzieć: "a kogo to w ogóle obchodzi?".I faktycznie. Czy aż tak bardzo emocjonujemy się całymi mistrzostwami? Czy idea World Cyber Games jest nam aż tak bliska, że to właśnie z powodu kolejnych finałów obgryzamy paznokcie? Wątpliwe. W końcu wymienić można dziesiątki analogii między tradycyjnym sportem a tym elektronicznym. A jedną z nich jest to, że popularność Formuły 1 wzrosła w Polsce za sprawą pewnego utalentowanego kierowcy. Tak samo jak oglądalność Mistrzostw Europy w naszym kraju wzrasta o 30% jeśli oglądać możemy występy biało-czerwonych. Nie jest ważne, czy na wozie czy pod wozem. Ważne, że w czasie turnieju czujemy, że wszyscy stoimy po tej samej stronie.
I nie inaczej jest w przypadku WCG. Odliczanie do otwarcia mistrzostw trwa a godzin do najważniejszych rozstrzygnięć zostało coraz mniej. Na stronie WCG cyfry maleją a napięcie wśród kibiców wzrasta. Największe nadzieje wiążemy z drużyną Counter-Strike i Krzysztofem "Draco" Nalepką, który próbować będzie swoich sił w StarCrafcie. Nie oznacza to jednak, że na innych platformach, w których wystartują Polacy, zabraknie emocji. WarCraft, Need For Speed, Fifa, Halo czy Gotham Racing nie urosły wprawdzie do miana "narodowej gry e-sportowej", ale i tak nie brakuje fanatyków gorąco wierzących w nasze medalowe szanse na tych arenach. Przecież - Kto nie gra, nie wygra.
Dla nas wszystkich zakochanych w gamingu, medal zdobyty na finałach WCG jest najlepszym "dziękujemy" od graczy dla fanów. W dodatku, ciężko mi oprzeć się wrażeniu, że Polacy jako naród cierpią na bardzo silną "medalopatię". Brakuje nam złota, srebra i brązu we krwi. Bez tych kruszców natomiast spada u nas silnie poziom adrenaliny a w efekcie obniża się również poziom serotoniny, czyli hormonu szczęścia. Kiedy tylko na scenie pojawia się jakiś Polak - wielokrotny mistrz, dominator w danej dyscyplinie, wszystkim poprawiają się humory. I My, widzowie, czujemy jakby medal wywalczony przez naszych sportowców był także naszą zasługą.
Niestety, medale mają dwie strony, a w przypadku Polaków widać to wyjątkowo wyraźnie. Nieleczona medalopatia może bowiem doprowadzić do apatii, zniechęcenia a nawet agresji i stanów depresyjnych. Często odnosimy nawet wrażenie, jakby brak awansu z fazy grupowej do playoffów był sabotażem przeprowadzonym przez graczy na naszej dumie narodowej. Ale to nie my tracimy godziny dziennie na trening, to nie my stresujemy się obserwowani przez tysiące widzów. Także nie naszym zmartwieniem są odpowiednie strategie, rozpoznanie mapy, oszacowanie najbardziej niebezpiecznych przeciwników. Co zatem pozostaje nam, widzom i kibicom?
Możemy i musimy robić tylko kilka prostych czynności. Pierwszą z nich jest ślepa wiara w to, że będzie dobrze. Skoro w normalnym życiu sprawdza się zasada, że myśląc o złych rzeczach, sprowadzamy je na siebie, to czemu nie miałoby się to sprawdzić w sporcie? Kiedy już wierzymy w naszych zawodników, pozostaje nam dostarczyć i maksymalny doping. Trzymać za nich kciuki, wspierać okrzykami, gratulować zwycięstw. Jeśli już to zrobiliśmy, pozostają nam dwie banalne sprawy. Pierwsza z nich, to modlitwa o medale. Czy jesteś wierzący, czy niewierzący. Nie jest istotne, czy pomodlisz się do Jahwe, Buddy, BombSajtu, Złowrogiego 4poola, Podwójnego Wirażu czy kogokolwiek innego. Jeśli "ktoś" "tam" jest, to na pewno posłucha.
Druga rzecz jest jeszcze prostsza. Przywitajmy naszych zawodników równie gorąco, jak ich żegnaliśmy. Pokażmy im, że mogą liczyć na nasze pełne wsparcie nie tylko w chwili tryumfu. Idea sportu jako rywalizacji leży daleko od typowego ludzkiego przyzwyczajenia do towarzyszenia idolom w chwilach świetności i odwracania się od nich, kiedy wiedzie im się gorzej. Przykładów fanów, którzy gotowi byli zabić za zły wynik, mnożyć można bez końca. Jako niepoprawny optymista dzielę się z Wami swoją nadzieją, że e-sport ma jednak taką przewagę nad sportem, że jest bardzo młody. I mamy ogromne szanse, aby przynajmniej w sferze wspierania e-sportowców zaprezentować się lepiej, niż pseudofani skoków narciarskich czy piłki nożnej.
Z tarczą czy na tarczy - nieistotne. Oni, gracze, niech robią swoje, a my, widzowie, róbmy swoje. Świat stanąłby przecież na głowie, gdyby nagle sportowcy zaczęli obrażać się na słaby doping. A poza tym, badania nie dowiodły, aby medalpatia była chorobą śmiertelną i nie musimy się wściekać po każdym przegranym spotkaniu.
#1 | lab
2008-11-05 14:24:25
#2 | Krolewicz
2008-11-05 14:24:36
#3 | bolksTV
2008-11-05 14:26:42
#4 | marikkkk
2008-11-05 14:48:17
btw. 2 literowki zauwzylem;)
#5 | Blade
2008-11-05 17:42:53
tez to \"i\" rzucajace sie na samym wstepie wpadlo ci w oko? ;s
#6 | bolksTV
2008-11-05 19:01:31
#7 | Blade
2008-11-05 19:12:06
#8 | eXN
2008-11-05 19:51:07
#9 | sajrus
2008-11-05 19:55:55
#10 | cwirek
2008-11-05 23:33:27
Jednak gdy widać wyraźnie, że zawodnik zaprezentował się nie na miarę swoich możliwości przez nieprzygotowanie do zawodów to aż cisną się na usta brzydkie słowa... A takich sytuacji nie brakuje, również w tym roku, niestety.
#11 | Exil
2008-11-06 00:05:48
BTW. MYM bez złota ma nie wracać!
#12 | aiken
2008-11-07 17:29:08
Polacy takim zachowaniem sobie tylko szkodza, bo zle powitania po powrocie dzialaja bardzo negatywnie na psychike zawodnikow i zle nastawiaja na kolejne mistrzostwa.