Media - W Counter-Strike grają małpy

Ciekawe, czy gdyby materiał przygotowany przez redakcję SK Gaming przedstawić na antenie Rozmów w Toku, widownia programu TVN byłaby w stanie dostrzec przemawiającą przezeń ironie. Materiał, o którym mówię, to wywiad Carmaca ze znanym już Wam zapewne „nowym właścicielem CPL”, Saszą Capajewem. Białoruski biznesmen regularnie występujący w filmach od SK, tym razem przedstawia nam wyniki badań, jakie przeprowadzili jego genialni naukowcy. Otóż analizując zachowanie graczy Counter-Strike doszli do wniosku, że niczym nie różnią się oni od małp. Rzecz jasna nie obyło się bez dowodów nadających kontrowersyjnej wydawałoby się teorii nieco wiarygodności.

Wszystkie pięć dowodów znajduje się na filmiku, jaki znajdziecie poniżej tego akapitu. Najbardziej wymowny z nich został także opublikowany oddzielnie, możecie go znaleźć w tym miejscu, jednak nie polecam czynić tego przed obejrzeniem całości. A gracze i fani Counter-Strike przed włączeniem filmów proszeni są o zaopatrzenie się w niezbędną dawkę luzu i dystansu.



Żarty żartami, ale trochę poważniejszych materiałów również ujrzało w minionym tygodniu światło dzienne. Felietonista Meet Your Makers zdecydował się poruszyć kwestię ukraińskich kwalifikacji Electronic Sports World Cup, które przyniosły kolejny (po niedawnej sprawie MYM.pl) konflikt na linii gracze - organizacja. Poszło o to, że organizatorzy ESWC wbrew swoim własnym przepisom nie chcieli dopuścić do gry pochodzącej z Rosji drużyny Virtus.Pro. Nie musieliby, gdyby nie fakt, że w rosyjskiej już tylko z nazwy ekipie występuje aż trzech Ukraińców (czyli 3/5 zespołu), co wedle obowiązujących w ESWC definicji czyni ich zespołem właśnie ukraińskim.

Zawodnicy dostali koniec końców dopuszczeni do gry, tyle że musieli zmienić nazwę na pro100. Redaktor serwisu MYM odnajduje w tym wyraźną niekonsekwencję władz ESWC. Ich głównym argumentem przy okazji sprawy Meet Your Makers (przypomnijmy, prawo do obrony tytułu mistrzowskiego przypadło nie graczom, którzy je zdobyli, a ich dawnemu zespołowi, który aktualnie nie posiada nawet składu Counter-Strike) była obrona interesów zespołu i jego sponsorów, którzy wyłożyli duże środki, aby zapewnić graczom możliwość walki o tytuł. Teraz jednak zmuszając zespół do zmiany nazwy, jego sponsorom odebrane zostały wszelkie korzyści marketingowe wynikające z faktu udziału drużyny w prestiżowej imprezie. No właśnie - jak bardzo prestiżowej? Konkluzja artykułu nie jest dla ESWC pomyślna - to bowiem organizacja ma być głównym przegranym w sprawie. Przegranym, bowiem działając wbrew swoim przepisom i swoim własnym decyzjom, traci jakże cenną reputacje i szacunek.

Sensi: Był moment, kiedy strona miała się ukazać w wersji 1.8. Uznaliśmy jednak, że nie ma sensu wypuszczać półproduktu.

W serwisie ligi HLC ukazała się rozmowa z członkiem ekipy HeadShot Media - Sensim. Przeprowadzający rozmowę Blade zainteresował się kilkoma ciekawymi sprawami, na przykład nową stroną HeadShot. Był moment, kiedy strona miała się ukazać w wersji 1.8 i byliśmy tego naprawdę blisko. Kiedy jednak spojrzeliśmy na kod strony, doszliśmy do wniosku, że jesteśmy bardzo niedaleko zamierzonego efektu, czyli naszego docelowego HS 2.0. Uznaliśmy więc, że nie ma sensu wypuszczać półproduktu. [...] W trakcie prac nad nowszą wersją ciągle wpadały nam nowe pomysły do naszych głów, które uznawaliśmy za coś, bez czego nie może obyć się dzieło naszych rąk. Dzięki temu tak projekt rozrósł się do tak niewyobrażalnych rozmiarów. - mówi Sensi. I obiecuje, że najdalej 1 września zobaczycie nową stronę HS Media, która po prostu zrzuci was z krzeseł.

Bardzo ciekawy i rozsądny jest pogląd Sensiego na temat telewizji. Otóż według niego, głównym celem rozwijającej się telewizji internetowej nie może być posiadanie własnego kanału w tej „prawdziwej” telewizji, ponieważ światowy trend jest dokładnie odwrotny. Tradycyjna telewizja powoli umiera, ludzie przestają ją oglądać. Kiedyś najwyższe oglądalności notowały Wiadomości. Teraz ludzie wolą czytać wiadomości w Internecie, niż słuchać jak opowiada o nich drętwy reporter. Na zachodzie rekordy popularności biją strony oferujące najnowsze produkcje kinowe w usłudze VOD, które zastępują codzienny 20 letni hit o 20:30 w telewizji. Nawet muzycy przestali wydawać swoje płyty do sklepów, i wolą je sprzedawać za pośrednictwem sieci. Internet to przyszłość branży rozrywkowej, a my jesteśmy w samym jej środku. Nigdzie się stąd nie wybieramy - trudno nie zgodzić się z tą opinią.

Na koniec wrócimy na łamy SK Gaming, gdzie ukazały się dwie rozmowy z gwiazdami sceny Quake. Jedna z nich to ciekawostka dla fanów - mający już cztery lata, a nigdy nie opublikowany wywiad z Rosjaninem Coollerem. Materiał w formie filmu video znajdziecie poniżej.



Rozmówcą w drugim wspomnianym przeze mnie wywiadzie jest inny znany quaker, powracający do wielkiej formy po rocznej absencji fooKi. Reprezentant SK, który niedawno zajął drugie miejsce podczas ESWC Szwecja, wygrał tym samym bilet do San Jose na światowy finał imprezy. Szwed nie jest jednak zadowolony ze swego występu, podobnie zresztą, jak i ze swoich rodaków: Szczerze wątpię, czy taka jakość gry wystarczy, aby pokonać najlepszych. Jedynym graczem, który mi zaimponował, był proZaC, który, z tego co wiem, gra raczej rzadko, a jednak prawie pokonał Spart1e i ArrW. Ma on po prostu więcej talentu niż my wszyscy razem wzięci, a jednak wciąż skupia się na ważniejszych rzeczach. Trudno tego nie szanować. Jak mogłeś zauważyć przeglądając rezultaty, zarówno ja, jak i fox poddawaliśmy się, kiedy mieliśmy słaby początek. Obaj byliśmy słabo zmotywowani i słabi psychicznie. Nie wracam pamięcią do tych meczów z uśmiechem na ustach.

Szwed zaznacza jednak, że granie zeszło dla niego na dalszy plan i cieszy się, że zajął się wreszcie edukacją. Dlaczego więc powrócił do gry? Stwierdziłem, że będzie zabawnym wyzwaniem zobaczyć, jak poradzę sobie w starciu z czołówką. Chociaż nie mam tej samej miłości do Quake 3 (lub grania jako takiego), co kiedyś, wciąż ciężki trening nie jest dla mnie torturą. Dodaje też: Inną rzeczą, która sprawia, że gram, jest moje nastawienie, zupełnie inne niż to z dawnych czasów. Chociaż nie chcę grać słabo, wygrywanie nie jest dla mnie najważniejsze. Wiem, że będę się dobrze bawił niezależnie od tego, jakie osiągnę wyniki.

Warto odwiedzić