Jak daleko do Korei?
Korea to wciąż dla Polaków, a także innych Europejczyków, wielka egzotyka. Tysiące kilometrów, inna półkula, inna strefa czasowa i inny klimat. Przede wszystkim jednak, całkowicie niespotykane u nas społeczeństwo, kultura, polityka i gospodarka. Świat, który wydaje się być wyjęty z zadziwiającej mangi i przyprawiony szczyptą futuryzmu. Szesnastoletni idole spędzający trzynaście godzin dziennie w sali treningowej, przy myszce i klawiaturze. Inna rzeczywistość, a jednak coraz więcej osób próbuje zbliżyć do siebie obie "półkule ziemskiego gamingu". Kiedyś ruch był jednostronny - Europa biegła w szaleńczym pędzie gotowa zrobić wszystko, aby chociaż powąchać koreańskie powietrze. Teraz widzimy kolejne drobne gesty i małe kroczki, robione przez firmy związane z progamingiem, w stronę naszej społeczności.Co było na początku? Grecka mitologia odpowiada: chaos. Kultura chrześcijańska twierdzi, że słowo. Ci jednak, którzy historię StarCrafta znają od dziesięciu lat, wiedzą, że na początku była przepaść. O tym, że Korea nigdy nie paliła się do rywalizacji z "foreignersami" najlepiej świadczy samo podejście progamerów do World Cyber Games. Najważniejsza dla każdego europejczyka impreza w roku, w Korei jest nieistotnym dodatkiem do kalendarza. Nie dziwi to w ogóle, jeśli uświadomimy sobie, że każdy gracz z licencją może tam co miesiąc zagrać o 10, 20, a nawet 40 tysięcy dolarów. Kuriozalne, ale za wygraną na WCG Boxer, iloveoov, forU czy Stork nie dostali ani jednego punktu do zestawienia KeSPA. Ranking, którego lider nosi miano najlepszego gracza na świecie, nie zniża się zatem nawet do poziomu WCG. Zwycięstwo w twych rozgrywkach nie jest w Korei warte funta kłaków.
Niedawno jednak, bardziej światłe od KeSPA organizacje zrozumiały, że tysiące fanatyków StarCrafta zamieszkujących gdzieś między Chinami, Polską i Kanadą, to nie tylko mówiący przeciętnie po angielsku odmieńcy kulturowi. Przede wszystkim zrozumiano, że każdy widz, który włączy relację na żywo - bez względu na to, w jakim kraju świata to zrobi - będzie oglądał te same koreańskie reklamy. Będzie kolejnym promilem wzrostu słupka oglądalności. Mówiąc wprost - większa widownia niesie ze sobą większa wymagania, ale jednocześnie większe zyski. Język korzyści jest jeszcze bardziej międzynarodowy niż angielski czy esperanto. I ten właśnie język przemówił do "białych kołnierzyków" w Seulu.
Najważniejsza dla każdego europejczyka impreza w roku - WCG - w Korei jest nieistotnym dodatkiem do kalendarza. |
IEG najwidoczniej badało wtedy grunt. Efekt musiał się spodobać pomysłodawcom, gdyż ponownie zaskoczyli Europę i Amerykę swoimi projektami. Najpierw ogłosili, że rozpoczną serię mini-turniejów, w których każdy chętny zawodnik spoza Korei będzie mógł rozegrać spotkanie z którymś z progamerów. Mecze te analizowane będą przez trenerów i menadżerów, aby ocenić szansę poszczególnych graczy na adaptacje w koreańskim środowisku. Cel? IEG życzyłoby sobie, aby w przyszłości każdy zespół ProLigi posiadał w swoim składzie jednego zawodnika zza granicy. Z czasem cały pomysł przybrał nazwę Spirit Tournament i ma szansę dorównać popularnością TSL-owi. Jako zapowiedź całego projektu oglądać mogliśmy niedawno dwa showmecze. Na wirtualnym ringu stanęli na przeciwko siebie koreańscy gracze z najwyższej półki, i czołowi niekoreańscy zawodnicy: Kal vs. IefNaij, July vs. NonY, NaDa vs. G5 oraz Strelok vs. maGma. Nasi gracze przegrali, jednak nie tylko o wyniki chodzi. Poza widowiskiem na najwyższym poziomie, usłyszeliśmy w akcji dwóch angielskich komentatorów, którzy przybyli do Korei specjalnie na zaproszenie IEG. Kolejny krok, niemal milowy. Nick "Tasteless" Plot nie będzie już jedynym komentatorem nadającym z Korei po angielsku. Już teraz możemy być pewni, że Artosis dołączy do Nicka, choć najprawdopodobniej będzie miał innego pracodawcę.
W tym miejscu wypada wspomnieć o teamliquid. Największy niekoreański portal o koreańskiej scenie to prawdziwy klejnot wśród wszystkich angielskojęzycznych stron internetowych mówiących o StarCrafcie. Teamliquid otrzymywało już listy prosto z Korei z podziękowaniem za wsparcie i zainteresowanie sceną. GOMTV wprost zwróciło się do tl.net o wspieranie swoich projektów i promowanie turniejów w Europie. Nie sposób zapomnieć o TSL, które wprawdzie stworzone zostało dla naszych zawodników, jednak wiele osób z Korei śledziło jego przebieg. Poziom, jaki zobaczyli w finałowych rozgrywkach bez wątpienia pokazał naszą scenę w bardzo dobrym świetle. Oglądając niektóre koreańskie turnieje na etapach 1/32 finału można zobaczyć słabsze mecze, niż TSL zaprezentował w play-offach. Można się o tym przekonać oglądając pierwszy z brzegu mecz TeamLiquid StarLeague. Turniej sponsorowany przez Razera był latarnią wysyłającą na Półwysep znak mówiący "tutaj też jest życie". I chociaż znaków takich potrzeba będzie więcej, aby zainteresować sobą wielką Koreę, pierwsze kroki zostały poczynione. I będzie ich więcej. Wystarczy, że wspomnimy o Sea, pierwszym koreańskim progamerze, który wystąpił w naszej wersji koreańskiego BNET Attack. Terran z MBCGame Hero wpuścił do pokoju treningowego ludzi z teamliquid i zgodził się rozegrać dziesięć spotkań z losowo wybranymi ludźmi na battlenecie. Całe "zamieszanie" podziwiać możecie po ściągnięciu tego torrenta.
Najwięcej jednak spodziewać możemy się po GOMTV. Sponsor trzech turniejów MBC StarLeague jako pierwszy rozpoczął tworzenie pełnego wsparcia dla ludzi znających angielski. Nie jest to sprawa błaha - w Korei porozumiewanie się w języku angielskim nie jest ani modne, tak samo jak nie świadczy o wykształceniu takiej osoby. Konserwatywna na swój sposób starsza część społeczeństwa wciąż niechętnie odnosi się do wszelkich przejawów "pójścia na rękę" krajom zachodu. Dopiero młodzi koreańczycy w komunikacji językowej upatrują szanse na zaprezentowanie się z dobrej strony poza granicami swojego kraju. Dlatego właśnie GOMTV zatrudniło wspomnianego wcześniej Tastelessa, aby ten komentował organizowane przez GOM turnieje. Dodatkowo, firma zainwestowała ponad milion dolarów na budowę infrastruktury i utrzymanie serwerów, które zapewnią jak najlepszą jakość transmisji internetowych. Na przejrzystej stronie GOMTV możemy szybko odnaleźć stare mecze dwóch turniejów (zakończonego GOMTV Star Invitational i trwającego TG Intel Classic), jak i obejrzeć przekaz na żywo z genialnym komentarzem. Wszystko to dostępne jest na wyciągnięcie ręki z każdego miejsca na Ziemi, do którego dochodzi internetowe łącze o prędkości nie mniejszej niż 1MB. Efekt? Przynajmniej w tej dziedzinie zostaliśmy zrównani statusem z Koreańczykami. Możemy teraz oglądać walki progamerów równocześnie z mieszkańcami Półwyspu.
W Korei porozumiewanie się w języku angielskim nie jest ani modne, tak samo jak nie świadczy o wykształceniu takiej osoby. |
Niemniej, możemy mieć spore nadzieje. Odrzucając nawet myślenie: "Premiera SC2 wszystko zmieni" mamy kilka powodów do radości. Mądrzy pracownicy ważniejszych koreańskich firm przestają powoli myśleć o StarCrafcie w konserwatywny sposób. Oglądalność i popularność, z jaką SC:BW spotyka się poza Koreą nie została niezauważona. Dzięki temu, Korea z miesiąca na miesiąc staje się bardziej przyjazna dla cudzoziemców. StarCraft staje się ich towarem eksportowym. My oczywiście nie mamy zawodników, których w zamian można by eksportować do Seulu, aby tam walczyli o dobre imię naszych kontynentów. Jeśli jednak Korea zamierza stopniowo "udostępniać" swoją scenę nam, to mogą liczyć na bardzo dużą oglądalność, popularność, pomoc. Ideałem było by, aby w Europie ktoś profesjonalnie podszedł do StarCrafta. Najpierw założył zawodową drużynę, później z innymi zespołami stworzył zawodową ligę. To wymaga jednak czasu, którego już nie ma, oraz pieniędzy, które są wszędzie, ale ciężko jest je zdobyć. Mimo tego jednak Seul ukłonił się przed nami w powitalnym geście. I jeśli tylko odpowiemy na ten gest, możemy liczyć, że więź i kontakt nie zostaną zerwane przedwcześnie. A jeśli jeszcze będziemy w stanie pokazać Korei bardzo dobrze przygotowanych zawodników, potrafiących sprawiać kłopoty w grze gwiazdom pokroju Kala czy fOrGG, możemy być pewni, że gracze ci nie będą czekali na bilet lotniczy do Korei tak długo, jak chociażby Draco.
#1 | cwirek
2008-08-17 09:08:07
#2 | sajrus
2008-08-17 10:26:01
#3 | unFake
2008-08-17 10:27:22
#4 | Miś
2008-08-17 11:04:35
Inna sprawa jest to oczym z toba plszczka gadalem na gg - jesli nikt w europie nie zacznie grac na powaznie tak jak koreanczycy - 13h przed kompem i totalny no-life to ich marzenia sie nie spelnia bo nie dogonia ludzi robotow grajac max po 2-5 h dziennie i zlewajac totalnie ta gre.
Swietnym przykladem moze byc ten pojedynek MistrZZZa z kanadyjczykiem. Piotrek sie znudzil i sobie zrobil showmatch, w SC nie gra juz na powaznie bo woli sie zajac pokerem (bo w koncu SC kasy nie daje). A sc kasy nie daje bo poza korea jest to malo oplacalne - chesz zarabiac na tej grze, zacznij w nia grac tak jak tego od ciebie wymagaja i wtedy jest szansa, ze bedziesz zarabial.
+ bo czytalo sie bardzo fajnie, a Tasteless swietnie komentuje.
#5 | Siemys
2008-08-17 15:03:51
#6 | qzk
2008-08-17 15:06:17
#7 | Miś
2008-08-17 15:10:45
#8 | illio
2008-08-17 16:24:44
#9 | bolksTV
2008-08-17 16:27:11
a co do samego jezyka angielskiego, to oczywiscie oni maja styl bycia typowych pracoholikow. ale - jesli ich praca nie wymaga znajomosci angielskiego - to oni maja nawet bardzo malo czasu poza praca, aby poswiecic sie nauce tego jezyka. poza tym - moze za malo to podkreslilem w tekscie - ale bardziej mi chodzi o to nieco starsze pokolenie koranczykow - 25+, oni w swojej mlodosci nie czuli potrzeby nauki angielskiego, a teraz wiekszosci z nich po prostu by sie nie chcialo. dlatego dopiero mlodzi zaczynaja poszerzac swoje horyzonty w te strone - najlepszy przyklad? progamerzy pokroju jaedonga, flasha czy bisu - majacy po 18-19 lat praktycznie w ogole nie potrafia mowic po angielsku. jedynie Sea jest progamerem, ktory nie ma wiekszych klopotow z komunikowaniem sie w obcym jezyku
#10 | Miś
2008-08-17 16:40:37
#11 | Siemys
2008-08-17 16:56:41
#12 | Miś
2008-08-17 16:59:10
#13 | Siemys
2008-08-17 17:06:48
W tym miejscu dochodzimy do największego problemu eSportu. Tutaj nie ma ograniczneń w graniu. Gdyby ktoś chciał ćwiczyć 13h godzin dziennie w noge to by padł ze zmeczenia. A tutaj wystarczy być mocno pie******ętym w głowe i mozna trenowac nonstop. Chore!
#14 | Miś
2008-08-17 17:08:30
#15 | Siemys
2008-08-17 17:15:48
A tak btw. nigdy nie słyszałem, żeby któraś drużyna CS-a, CoD-a itp. ćwiczyła po 13h dziennie, ciekawi mnie, czy w fps-ach po osiagnieciu pewnego poziomu wystarczy go podtrzymywać tylko, czy nikomu się nie chce?
#16 | Miś
2008-08-17 17:21:12
Na dobra sprawe, to wszystko zalezy od mentalnosci i podejscia ludzi do tematu gier komputerowych i calego esportu.
#17 | Exil
2008-08-17 17:23:00
#18 | Siemys
2008-08-17 17:30:59
#19 | bolksTV
2008-08-17 18:05:59
SC ma dziesiec lat, a mimo wszystko na przyklad build carierow z dwoch baz opracowano i oszlifowano rok temu. nastepne 10 miesiecy zajelo progamerom wymyslanie odpwiedniej kontry na taki building, innym stratem - obmyslonym przez Flasha. w koncu, ta gra to strategia, i caly czas zawodowcy ulepszaja styl gry.
a gracze z europy? obmyslone w korei strategie moga jedynie niedudolnie kopiowac
#20 | Osk4r
2008-08-17 23:03:45
#21 | Exil
2008-08-18 02:43:18