Grałem w CSa. Serio.
W poprzednim odcinku:Doktor Baryła dowiaduje się, że jego córka nie jest jego córką, tylko synem. Wybiega zapłakany z domu i zamyka się w ciastkarni terroryzując obsługę i żadając dostarczania coraz to większych ilości pączków. Odrzuca te z budyniem. Budynek zostaje otoczony przez antyterrorystów. Napięcie wzrasta.
Firma Pani Magdy robi bokami, Pani Magda nie poddaje sie jednak i odrzuca podstępne oferty Wołodii. Wołodia przesyła jej wiązanki granatów.
W tym czasie Kasia (ale nie ta Kasia brunetka, która chodzi z Radkiem na łyżwy, tylko ta druga) spotyka w solarium swoją przyjaciółkę ze szkoły i dowiaduje sie nowych rzeczy na temat mrocznej przeszłości Andrzeja. Zamyślona i zakłopotana leży zbyt długo pod lampami. Od tej pory znajomi będą nazywali ją Rodzynkiem, co wpędzi ją w kompleksy. Jak sobie z nimi poradzi? I jak zareaguje na to Andrzej? Dowiemy się w następnych odcinkach.
No więc tak. Ma być ten mecz, nie? Ja ubóstwiam takie imprezy. Im mniej umiem - tym chętniej biorę w nich udział, nie zawsze ku radości ewentualnych widzów. Wiedzą o tym bywalcy jednego z łódzkich pubów, którzy niejednokrotnie musieli ewakuować się wcześnie z knajpy gdy zaczynałem popisy śpiewacze, wiedzą ci, którzy mieli tego pecha być moimi partnerami w drużynie piłkarskiej i bronić własnej bramki nie tylko przed atakami przeciwnika, ale i moimi, w tych częstych momentach gdy mi się popieprzyło. Wiedzą o tym te wszystkie dziewczęta... albo nie. O dziewczynach nie.
No to o tym meczu w czajenie za skrzyniami. Ma być taki mecz redakcyjny - no to jestem. Zwarty i gotowy. Po zgłoszeniu swojego akcesu do drużyny przyszła jednak jakaś taka dziwna u mnie chwila opamiętania, nie? No bo obciach może być. I w ogóle. Skila niby mam, bo przecież i Diablo przeszedłem, i Shadow Warriora, więc chyba dobry jestem, ale też niegłupi, i wiem, że każda gra swoją specyfikę i tajniki ma. No to dzwonię do kumpla od gier w anrila, z zamiłowania gracza kamperstrajka i pytam
- Ty, masz konto na steamie?
- Hę? Co?
- No, jak grasz w krzynki, to masz oryginała i konto na steamie?
- Jakiego stimmie? Nie wiem o co ci chodzi.
I się rozłącza.
Aha... mój przyjaciel - hardkorowy gracz CSa. Bardzo hard i niezły kor. Dzwonię raz jeszcze. Wita mnie słowami
- Przypomniałem sobie. Wiem już. Mam to konto.
No żesz ten teges ja ciebie pierdzielę.
- To zabierz mnie dzisiaj z roboty i jedziemy do ciebie uczyć mnie na mistrza.
Słyszeliście kiedyś niedowierzanie? To da się usłyszeć. Telefon eksplodował niedowierzaniem. Niby cisza, a huk... śmiechu? kpiny? leje się strumieniem ze słuchawki.
- Tego... serio?!
- Serio, kurna, muszę się nauczyć kupować i czym się chodzi i strzela.
Bo taki głupi to ja nie jestem, i pojęcie przecież mam. Wiem, że się kupuje, niejednokrotnie przecież wyłem ze śmiechu z tego powodu. Komandosi, którzy przed akcją wpadają na chwilę do supersamu z karabinami. No po prostu rotfl, nie?Choć teraz, gdy jestem już zaawansowanym graczem CS, nietrudno mi wyobrazić sobie śmiech drugiej strony, że jak to tak, te wszystki rakietnice leżą se gdzie popadnie na planszy? I jeszcze jakieś artefakty, wzmacniacze strzału? Też lol. Dobra. Jedziemy i przechodzę krótki kurs teoretyczny. "Map się nie ucz. Biegnij za ludźmi" "Nie szarp myszą" "Nie strzelaj do swoich". Kurde, zanim dojeżdżamy, czuje się ekspertem. Nie trzeba znać map? Ekstrunia. To coś dla mnie. Czuję, że to może być gra mojego życia.
- Ale najpierw chyba zagram z jakimiś botami, nie. Są jakieś?
- Zapomnij. Wchodzimy na serwer i grasz.
Zaczyna się krótka kłótnia o sens wchodzenia na serwer w celu odgrywania roli mało ruchomej tarczy strzelniczej i niekończącej się serii zgonów. Ale to jego komputer, jego gra, więc oczywiście przegrywam to starcie i za chwilę rodzę się między jakimiś ścianami. Wkoło jacyś kolesie wpatrzeni w swoje pistolety. Patrzę więc na swój. No... normalny jest. Pistoletowy. Podnoszę wzrok, a kolesi nie ma. To tyle na temat "biegaj za swoimi ludźmi" Biegnę więc tam, gdzie jak mi się wydaje pobiec mogli, szukam i słyszę kumpla
- Ty... ale weź ty kup jakiś karabin.
Aha, jasne. Zakupy. Coś mówił o tym wcześniej. Wciskam B i... nic. V - to samo
- Patrz tutaj! - wciska mi paluchy na monitor - Jak pojawia się koszyk to możesz kupować. Wracaj na respa.
I wiecie, wróciłbym, nakupował armat i pewnie wygrał tę rundę dla swojego teamu, ale upadam. Cholera, jaki realizm. Żem się musiał potknąć, albo co. Klikam i czuję, że nie mogę poruszać ludzikiem. On chodzi jak chce! I w ogóle jakoś tak - z innej perspektywy go widzę. WTF?
- To nie ty. To jeden z twoich. Ty już nie żyjesz.
No dzięki, kurde*. Bardzoś, kurde, pomocny.
Spędzam minutę patrząc na teksturę jakiejść ściany. Potem gość wychodzi, strzela i wygrywamy. No jasne. Przecież to moja drużyna. Mogę zanotować sobie pierwszy sukces. Rodzimy się znów, oglądamy pistolety. Są. Wszyscy gdzieś znikają, przypominam sobie o B i V, przecież mam już doświadczenie, nie?
- Szybciej! - popędza mnie kumpel. Klikam coś w ciemno, przecież i tak nie zdążę strzelić, chcę biec, ale znów muszę ("Muszę?" "Musisz!") dokupić granaty. Dobra. Dokupuję. Poproszę dwa granaty. Dziękuję. Reszty nie trzeba. W tym momencie terrorist win. Znaczy - my. Hehe - znów jestem górą. I wiem jak nabyć granaty. Czuję, jak skill mi wzrasta i zaczyna się rozpychać w mojej duszy wojownika. Już nie siedzę skromnie na brzeżku krzesła, rozpieram się wygodnie. Oglądanie pistoletów, chcę kupować, ale - chwała bogom - nie muszę podobno. Yeah! Biegnę ze swoimi! Już zaczynam czuć to braterstwo, tę przynależność, zaufanie do partnerów. Klimat wspólnej walki, zadania do wykonania, współpracy niesie nas przez tę piękną planszę. Wszyscy radośnie podskakują, pląsaja ścieżką na spotkanie z wrogiem, na rozprawę z przeciwnikiem, który pewnie czai się gdzieś za skrzynkami, nie jak my, jak te ptaki, kurde, jak konie! Wpadam w coś w rodzaju euforii, której nie tłumi nawet fakt, że biegnę jakby wolniej, karabin zasłania mi pół ekranu, a każdy podskok kończy się, miast przyspieszeniem tempa - jego widocznym zwolnieniem.
Biegnę jakby wolniej i w końcu sie gubię. Moi przyjaciele, towarzysze gdzieś się pogubili, może to ja się zgubiłem, ale to już nie ważne. Podniosły nastrój mnie nie opuszcza. Oni wiedzą co robić, a i ja czuję już, że poradzę sobie.Widzę kogoś i - wreszcie!!! strzelam serią. Przeciwnik ucieka! Gonię go seriami, biegnę za nim, by dopaść i zakończyć ten nierówny pojedynek ale... Nie trafiam! Nie trafiam!!! Jestem wściekły.
- Nie przejmuj się - słyszę - to nawet lepiej, bo to twój pratner.
- Skąd wiesz?
- Po spodniach wrogów swych poznacie.
Aha, niby moi mają jasne spodnie, a tamci ciemne. A jak stoją zasłonięci do połowy? Za jakąś, że tak powiem - skrzynką? Jak odróżnić?
- To przyjdzie samo. Póki co pamiętaj o spodniach.
Poruszam lufą w kierunku wymieniających ołowiane uprzejmości ludzi. Hm.
- Ty, a nie jest tak, że imiona moich na czerwono, a ścierwa z drużyny przeciwnej na niebiesko się wyświetlają?
- Hmmm... a wiesz... masz rację.
No dzięki, hardkurdekorze!
Nawet nie wiem kto wygrał, więcej nawet, nie wiem gdzie wszyscy poszli w trakcie naszej wymiany zdań. Kupuję. Bystrym, więc domyslam się już, że przegraliśmy. Pewnie przeze mnie. Wstyd. Rączki hańbą drżeć zaczynają. Ale biorę się w garść, mieści się w niej jeszcze jeszcze losowo jak zwykle wybrany karabin i biegnę. Z grubsza już wiem w jakim kierunku.
- Masz bombę. Musisz pójść do beesa.
- Jakiego, kurde, znowu beesa?
- Pokażę ci. Idź za tym znakiem anarchii.
Biegnę. Ktoś do mnie szyje. Przestaje. Wiedziałem, że mogę liczyć na swoich nowych, internetowych Przyjaciół. Tak trzymać, chłopaki.
- Tu poleć galerią!
Galerie, kurde, sklepy z bronią, na co jeszcze trafię w tej grze? Stoisko Zakładów Wędliniarskich PAMSO? Acha, o ten taras jakby chodzi. Dobiegam między jakieś skrzynki.
- Ta czerwona plama to bees. Tu podkładasz bombę.
Podkładam. Ale się nie podkłada. Walę serią w plamę. Kumpel właśnie usiłuje podnieść się z podłogi, na którą grzebnął w... powiedzmy, przypływie dobrego humoru.
- Przełącz się na bombę. Wciśnij Q
O żesz kurde. Ale sprytnie. Wciskam, a tu przelatują te całe moje dobra w ekwipunku. A nie da się tego jakoś zbidować?
- Może i się da. Ale ja tak gram.
No tak, w UT też tak przecież gra. I przegrywa. Już wiem, że wkrótce go przerosnę dzięki swojej wszechstronnej wiedzy i doświadczeniu. Hehe. Nutka triumfu zaczyna mi sie kołatać po głowie. Zwłaszcza kiedy odkrywam w końcu jak tę piekielna bombę podłożyć. Niestety, kolejne rozczarowanie tłumi radość z odkrycia. Padam nim zdążę uzbroić minę.
Pierdzieleni kamperzy. Mam dość. Mnogość wiedzy i ciężar nabytego doświadczenia czynią mnie zmęczonym. Muszę na fajkę.
Tam wpadam na genialny pomysł, żeby się nie błakać po tych serwerach bez sensu i by zapytać Giritha o mapy, na jakich mamy grać. Już wiem, że opcja "lataj za swoimi" jakoś nie bardzo mi się sprawdza, oni za szybko i jakoś tak bez sensu biegają, wyobrażam więc sobie siebie jako samotnego, przemierzjącego w pojedynkę przestrzenie aren i niszczącego wroga poczajonego w zasadzkach. Wszyscy moi giną w bezładnym, spanikowanym tłumie, a ja - indywidualista i Samotny Mściciel wygrywam dla drużyny rundę za rundą. Łatwizna, ale mapy jednak trzeba poznać. Kumpel nie bardzo we mnie wierzy, ale zgadza się w końcu, bym dalszy trening poprowadził według własnych metod.
Wracamy do kompa, ale mój mentorl prosi się jeszcze by mógł sobie jedną rundkę zagrać. Chce mi zrobić pokazówkę?No masz, zagraj sobie na moim niku raz, zgadzam się łaskawie i wybucham słusznym śmiechem, gdy ginie za pierwszym rogiem. Oddaje mi z (uzasadnionym przecież) wstydem sprzęt, postanawiam pokazać mu czego się nauczyłem, i jak mi się to poukładało w czasie przerwy.
Nakupowałem co trzeba. Nawet załapałem się jeszcze na widok jednego z teammates znikającego za rogiem. Biegnę za nim. Widzę potyczkę dwóch gości. Nawalam z kałacha do wroga. Kumpel łapie mnie za rękę. Kurde! Zazdrości mi postępów? Nie chce mojej wiktorii?
- Nie strzelaj do swojego!!
- Jakiego swojego??? Przecież do jednolitego strzelam!
- Ale teraz masz strzelać do tych w jasnych portkach! Jesteś milicjantem.
Jak, kurde, milicjantem? Przecież niczego nie zmieniałem! Dobra, nieważne.
Biegnę sobie, sobie strzelam i JEST, mam pierwszego fraga. Niejaki Diablo pada. Wydaje mi się, że w nieskończoność trwa jego śmiertelny taniec, czuję jego ból i gorycz porażki, ale nie mam sentymentów. Nawet nie cieszę się jakoś szczególnie, taniec radości trwa krócej niż dwie następne, rozegrane beze mnie rundy.
- Gdyby wiedział, że grasz pierwszy raz, pewnie by się pochlastał.
- Zaczynam rządzić, nie?
- Noooo...
I znów coś dziwnie się śmieje. Nie zna się kutas.
Dobra, czas pogadać z Girithem. Gadu gadu, coś dziwnie się pisze. Z zamienione z Y. Tłumacze się girithowi, kumpel w tym czasie przekonuje, że konieczny jest restart kompa. Czasem tak ma z klawą, ale reset pomaga. Hm. U mnie w maku to zmieniam skrótem klwiatury, ale nie kłócę się, nie? XP widzę trzeci raz w życiu. Girith (jak musi się śmiać wtedy) podrzuca pomysł: ctrl+shift. Kumpel robi wielkie oczy. Dławię się śmiechem. Girith proponuje wspólne granie. No, zaszczyt to i okazja by wyśrubować umiejętności, więc nie odmawiam. Kumpel poleca zapisać ip, bo przecież nie da się... Daje się jednak skopiować do konsoli gry i mój nauczyciel wychodzi obrażony z pokoju. I dobrze. Czego jeszcze mógłby mnie nauczyć?
Gramy. Znaczy - bardziej on gra. Ja, właściwie moje wirtualne ciało, zalicza kolejne trafienia. Wygląda, że Girith już w to kiedyś grał. Wytężam inteligencję, jestem cwany i podstępny, zaskakuję niekonwencjonalnymi zagraniami, a ten wciąż wygrywa. Plącze nam się pod nogami jakiś chory gość, ale nie liczy się w starciu Tytanów. Nie moge jednak ugryźć głównego oponenta. Wiem, że kilka razy kule go drasnęły, ale nie pada. Nie doczekuję się też błagania o litość w polu czata. Dziwne. Za dobrze coś cwaniakowi idzie. Nabieram w końcu przekonania, że czituje i kończę grę. Nie będzie sobie na mnie próbował oszukańczego softu, nie? Oczywiście fałszywie dziekuję za grę, wrednie i szyderczo go komplementuję, ale uraza pozostaje. Już wiem, że się nie zaprzyjaźnimy. Trudno. Ruszam na serwery, by nieść dobrą nowinę.
Pojawiał się Nowy Wymiatacz.
Nowy wymiatacz szuka serwera. Na chybił trafił przyłącza się do gry. Kurde, tu mnie jeszcze nie było. Po chwili zastanwienia odbywam na kolanach pielgrzymkę do kuchni, gdzie ukrył sie kumpel.
- Wybacz, przyjacielu. Nowa mapa. Pójdź i powiedz gdzie mam chodzić.
Jest przyjacielem więc wybacza. Aż mnie skręca ze złości, gdy sobie wyobrażam jego satysfakcję. Nic to. Dla dobra Sprawy.
- Mogą wyjść tą niedomkniętą bramą, drzwiami za skrzynkami i tą rurą na górze.
Nic nie mówię, żeby go nie urazić, ale ta "rura" to przewód wentylacyjny. Czuję się jak w domu. W Duku kilomerty takich "rur" się zwiedziło i plaskacze tuzinami rzezało. Biegam więc pod rurą i naśladuję swoich partnerów, których większość również upodobała sobie to miejsce i podskakujemy, przepychamy się by dojrzeć, czy już czas załadować granaty do środka. Hm. Ktoś o czymś zapomniał, bo robi się ciemno od wroga. Milicja górą. Zmieniam taktykę. Pilnuję drzwi. Ziew. Nudy. Lecę więc z powrotem do rury. Podskakuję. Widzę kogoś!!! Haha. Mam cię, draniu. Podskakuję, ale nie moge dojrzeć spodni. Cholera. Strzelać, nie strzelać? On nie ma tego problemu. Moge minutę pooglądać teksturę skrzynki. Fajna. Ten fragment mapy znam już na pamięć. Zawsze to jakiś postęp. Ale wyjdź no chłopie i postrzelaj! Nieee... jak masz tak strzelać, to lepiej nie wychodź. Eh, milicja górą.
- Ej, a po co my tu właściwie stoimy? Nie mogę pobiec do wroga?
- Pilnujecie zakładników.
- COOOO?
Wcześniej nie mógł powiedzieć? Chcę ich zobaczyć!
Biedni. Stoją bezwolni tacy. Przerażeni. Chyba nie nadaję się na terrorystę. Ale to szybko się zmienia. Gdy pojawia się wróg, pierwsze o co pytam to czy mogę...rozwiązać ostatecznie kwestię zakładników.
- Możesz.
Trudno. Życie jest twarde. I seria.
- Ale to kosztuje.
Wstrzymać ogień!!! Jak to kosztuje??? Tak to. Przeliczam. Jezu - ile ammo! Jakie giwery! Żyjcie sobie, chłopaki. Innego zdania o mnie i moim miejscu na planszy są jednak przeciwnicy. Szkoda. Fajnie się grało. Oglądam jeszcze chwilę skrzynkę. Ale już inną. Też interesującą. Pasjonukurdejąca gra. Fajne skrzynki... I zakładnicy... Ziew.
Dwa fragi w kolejnej rundzie przywracają mi entuzjazm. Kurde, świetna gra jednak, gdy się trafia. Jak się jest dobrym, to można znaleźć w niej sporo radochy. A ja już jestem... nie będę zapeszał.
Ale dwa fragi miałem, nie? Hehe. Kapujecie?
* w miejsce "kurde", co gorzej wychowani mogą sobie wstawić to drugie słowo, które padało rzeczywiście podczas rozmów. Ale nie polecam
Epilog
Proszę igora, by wstawił mi jakiś obrazek do tekstu, bo przecież Lucas urwie mi przyrodzenie jak zostawię treść nieupiększoną. Igor szybko reaguje. Ma tylko jedno pytanie:
Chcesz obrazek z terrorystą czy pączkami?
:D
Niniejszy tekst jest subiektywną opinią autora i nie jest oficjalnym stanowiskiem serwisu eSports.pl.
#0 | sxl
2005-02-02 13:19:00
#0 | slawek
2005-02-02 13:27:58
#0 | SABATHUS
2005-02-02 14:03:02
Pokazałem teksta mojej kobiecie (grała w CS-a ze 3 razy w życiu) oczywiście spadła z krzesła ze śmiechu...
Najbardziej rozwalił ją tekst: \"Wkoło jacyś kolesie wpatrzeni w swoje pistolety. Patrzę więc na swój. No... normalny jest. Pistoletowy. Podnoszę wzrok, a kolesi nie ma\"
...mówiła że miała takie same odczucia w czasie pierwszej gry :)
#0 | girith
2005-02-02 14:20:02
(Gosiek) powiem ci ze pelnisz w tym opowiadaniu role bezwzglednego , negatywnego bohatera ktory niszczy biednego , bezbronnego slaweczka :D
dorobilem sie u wlasnej dziewczyny. dzieki slawek.
;D
#0 | slawek
2005-02-02 15:14:33
:) uo matko!
#0 | ziel1na
2005-02-02 16:01:55
#0 | bElEkto
2005-02-02 17:39:07
#0 | SABATHUS
2005-02-02 17:46:19
Polska spłynie dziesiątkami żeńskich klanów CS-a , w każdym kobiecym piśmie nie będzie się słyczało o niczym poza \"fragami\", \"kampowaniem\", \"raszowaniem\" i dyskusjami typu \"Czy AK jest lepsze od M4\" a prawdziwi starzy męscy wyjadacze zajmą się gotowaniem obiadów i przewijaniem bachorków.
I kiedy będziesz tak stał przy garach, z oka popłynie łezka kiedy zza ściany usłyszysz głos swojej lubej jak mówi do mikrofonu \"podkładam\"
... O zgrozo!!! ;) hehehe
#0 | ToxicGirl
2005-02-02 23:25:55
PS: Musze przyznac, ze wpierw moja uwage przykul dziwny obrazek paczkow.. a potem kliknelam dalej.. nie zwazajac o czym on jest.. i nie zaluje :)
#0 | slawek
2005-02-03 09:01:34
Aha, i dzięki wszystkim.
#0 | gandalfgandalf
2005-02-03 15:04:05
#0 | JC
2005-02-03 18:35:05
rofl
#0 | ThrawN
2005-02-04 01:04:30
gj ![+]
#0 | ikzzZ
2005-02-04 01:26:00
\"Pilnuję drzwi. Ziew. Nudy. Lecę więc z powrotem do rury. Podskakuję. Widzę kogoś!!! Haha. Mam cię, draniu. Podskakuję, ale nie moge dojrzeć spodni.\"
Ten tekst wymiata :D! Ale calosc i tak jest mega baniowa :] Wiecej wiecej wiecej :)))
#0 | Sh1eldeR
2005-02-04 03:02:05
Gracze gapiacy sie w guny i kolorowe spodnie rox :D
Slawek, no co ty, nie za duzo tych Innych Gier? Pozostan przy q3, psiakosc! Scena traci ostatnio zbyt duzo wymiataczy. Najpierw xts, a teraz ty sie na strone CSa przechylasz... ;{
;)
#0 | slawek
2005-02-04 12:34:18
#0 | wAve
2005-02-04 13:37:59
#0 | Suvoshi
2005-02-04 16:00:59
#0 | tomkye
2005-02-05 12:52:54
Parę miesięcy temu zaginął mi numer mojego gadu gadu, myślałem, że już stracony, a tu JEST, znalazłeś go!!!
10 procent znaleźnego, czyli 79240,11 leci do Ciebie! \"
och och... jakiś Ty zabawny... zapewne zrozumiales (a moze i nie) o co chodzilo \"cziter\'owi\" (czyli o to co specjalnie pogrubil)... wiec nie wiem po co pisales ten txt o numerze GG :|
#0 | tomkye
2005-02-05 12:55:07
#0 | FOMFNY
2005-02-05 14:30:41
#0 | Stiffer
2005-02-05 20:13:14
Ci ktorym ten tekst wydal sie obrazliwy dla CSa sa dziwni. Moim zdaniem jest jak najbardziej normalny z punktu widzenia graca w Q3 i kogos odpalajacego CS po raz pierwszy. \"Gra w skrzynki\" - teraz na lanie tylko tak bede mowil do znajomych CSowcow a mam tu ich wielu. Wielki + odemnie Slawku.
ps. Kiedy zagramy w roboty i lasery ??
#0 | psychic
2005-02-06 21:43:07
#0 | girith
2005-02-07 23:47:09
zauwazyles nutke humoru w jego poscie i troche zlosliwosci wymierzonej w samego siebie w akapicie o czitach?
pozdrawiam,
#0 | slawek
2005-02-08 10:18:29
#0 | tomkye
2005-02-08 16:17:31
#0 | slawek
2005-02-08 16:44:08
#0 | beesq
2005-02-19 17:11:26
#0 | OjzoN
2005-02-24 12:09:40
#0 | ljasek
2005-08-21 02:02:21
#0 | postal1
2005-08-21 13:20:03
#0 | sxl
2005-08-21 15:54:40
#0 | vdr
2005-08-21 16:18:23
#0 | jakub m.
2005-09-26 17:31:21