Cienie przygnębienia: odc.II

Dostosuj

Cienie przygnębienia: odc.II

Po rozwiązaniu Orc'a Elf podszedł do swojego konia i wyjął z kieszeni w siodle czarny, skórzany worek. Poszperał w nim chwilę odkładając na ziemię coraz to nowsze rzeczy. W końcu zawiązał worek sznurkiem i włożył spowrotem do siodła. Podszedł do Ulraka i zaczął opatrzać mu ranny bok.
- Znalazłeś się w złym miejscu, chociaż i tak miałeś dużo szczęścia. - odezwał się Elf - Mogły cię zamrozić Lodowe Żmije. Od dwóch dni Nieumarli atakują wioski Orc'ów w promieniu dwustu mil. Zmobilizowali niesłychanie wielkie oddziały, agresja ta jednak zdaje się nie dotyczyć ludzi... Wszystkie miasta stoją dalej nietnkięte, a przy tej ilości wojsk trupoli mogły dawno pójść z dymem.
- Uratowaliście mnie. Dlaczego? Przecież jestem Orc'iem. - przemówił Ulrak.
- Nazywam się Dnitraal. 'Nie ma za co'. - rzekł z ironią Elf - Nigdy nie tolerujemy barbażyństwa. Wy czasami wydajecie się być bardziej cywilizowani niż ludzie... Organizowali małe oddziały i dobijali Orc'ów, którzy uciekli przed atakami Lodowych Żmij. Należało się to tym gnidom żerującym na cudzej krzywdzie.
Orc przypomniał sobie piętnastosekundowy moment w trakcie którego strzały Elfów wybiły cały dziesięcioosobowy oddział konnych rycerzy i dwóch żołdaków. Wszystkie groty trafiły w ludzi z niebywałą prezycją: celem była szyja, której nie osłaniał pancerz. Ani jeden z rycerzy nie przeżył ataku, nawet nie trzeba było nikogo dobijać.
- Wszystkie pobliskie wioski padły? Ani jedna nie przetrwała?
- Oczywiście, że nie wszystkie. Istaren i Razengrat czekają na oblężenie. Przed murami tych wielkich osad od wczoraj zbierają się oddziały trupoli. Nie wróżę twoim rodakom jednak powodzenia w obronie przed agresją Nieumarłych.
Dnitraal skończył opatrywać ranę Ulraka, odłożył sprzęt medyczny do skórzanego worka i odszedł od Orc'a. Po paru krokach jednak odwrócił głowę i rzekł:
- Odejdź stąd. Nie jesteś tu mile widziany, masz wystarczający dług wdzięczności. Wynoś się do swoich braci.
Dopiero teraz Ulh zdał sobie sprawę, że Dnitraal była kobietą. W całym swoim życiu widział Elfy dwa, może trzy razy. Przysiadł oparłszy się o drzewo i wyjął topór. Było to wielkie bydle: na oko ostrze miało jakieś 70cm długości. Było niezwykle ostre, choć nieco postrzępione walką z dwuręcznym mieczem rycerza z polany. Na prawej stronie wyryte były wzorki bodobne do runów. Rękojeść była także metalowa, ładnie zlana z ostrzem. Prawdziwe dzieło sztuki, o dziwo stworzone do zabijania, nie zaś jak możnaby sądzić do podziwiania na wystawach.
W ciągu pół godziny Ulh opuścił obozowisko Elfów. Zaopatrzony w sakiewkę z ziołami do zmiany opatrunku oraz trochę pożywienia, ruszył szybkim marszem w kierunku Istarenu - największego skupiska Orc'ów w krainie. Idąc przez pół dnia zastanawiał się nad tym co zrobi gdy tam dotrze, co właściwie może zrobić wobec siły Nieumarłych. Na niebie nie było ani jednej chmurki. Idąc przez las nie spocił się w ogólę, wprawdzie prażyło słońce - jednak było chłodno, do tego liście skutecznie blokowały promienie słoneczne. W boku Orc'a co jakiś czas odzywał się tętniący ból. Ale dla Ulha takie zadrapanie nie było niczym specjalnym. Na ciężkich treningach w wiosce nie jeden raz oberwał mocniej. Pewnego razu nawet prawie się wykrwawił. Gdyby nie pomoc szamana z pobliskiej osady Aktiara mógłby spoczywać teraz razem ze swoimi przodkami na polach zwycięskich bitew w zaświatach.
Istaren był wielotysięcznym miasteczkiem Orc'ów. Fakt to był dziwny, lud ten preferował bowiem życie w małych osadach, można wręcz powiedzieć w stadach. Istaren było zorganizowane jak ludzkie miasto. Okrążała je fosa i kamienne mury. W środku miasta było parę kuźni, coś na wzór zamku i setki metrów kwadratowych pól uprawnych, których produtky zamieniano na oręże i pancerz.
W trakcie marszu Ulrak jeden raz przystanął na odpoczynek. Zmienił opatrunek i zaczął jeść darowane mu przez Elfy suchary. Wtem usłyszał w krzakach za plecami dźwięk łamanego patyka. Błyskawicznym ruchem chwycił topór i stanął gotów do walki.
- Aaaargh! Kto tam jest, psia mać? - krzyknął podekscytowany.
- Czassss... nadszedł nasz czasss młody Orc'u.
Przed oczami ukazał mu się Gargoyle. Ta sama bestia, która uciekła dzień wcześniej po zabiciu jego pana.
- Zarąbię cię popaprańcu! - wyryczał Ulh i runął z toporem na stwora. Ten rozpostarł skrzydła i uniósł się ponad Orc'a.
- Nie chciałem zabiććć twojego missstrza. Ja... nie jesssstem zwykłym NIeumarłym. - odezwał się Gargoyle.
- Śmierdzisz tak samo! Zejdź na ziemię i walcz plugawa żmijo!
- Chcę porozmawiaććć... Zabiłem misssstrza bo musiałem coś przełknąććć...
On chce gadać? Przecież te bestie myślą tylko o zabijaniu i reprodukcji. Jak to możliwe, że tak głupie stworzenie chce ze mną rozmawiać? Wczoraj zarąbał Minerota! - myślał Ulh.
- Chciałem upolowaćććć Ghoula. Głodowałem 4 dni. Wy mi przeszkodziliśśśście. Byłem zmuszzzzony...
- I tak cię dopadnę!!
- Pomogę ci dosssstaćć się do Isssstarenu. Odłóż topór i pogadajmy. Ssssss...
Po upływie godziny czasu Ulh sam nie wiedział co właściwie się wydarzyło. Jak to możliwe, że teraz szybował w przestworzach trzymany przez Gargoyle'a? W ciągu tej godziny wiele się dowiedział. Gargoyle Sith był renegatem. Miał zostać rytualnie spalony z powodu swojej nieumiejętności: stwór nie potrafił bezmyślnie zabijać. Nie był maszyną do zabijania w ręku Nieumarłych. Zbyt często rozumował i wysuwał wnioski. Zdołał uciec dzięki swojej przebiegłości i tułał się po lesie przez ponad ćwierć roku. Przez ten czas znienawidził swoją rasę, tych którzy chcieli go wyeliminować jako słabszą jednostkę niezdolną do wykonywania wszystkich rozkazów. Gargoyle zaoferował mu pomoc w transporcie do Istarenu. Ten wbrew samemu sobie w końcu przystał na propozycję, pominąwszy jakoś fakt że to właśnie Sith zabił Mineroka. Jakimś sposobem nabrał do potwora zaufania, był on rzeczywiście innym Gargoyle'em niż reszta. Żaden z nich nie dał jeszcze chyba nigdy żadnemu z Orc'ów satysfakcji słyszenia swojego głosu. Poza tym, Ulrak musiał zaryzykować. Pieszo dotarłby do miasta zbyt późno. Postawił wszystko na jedną kartę, i jak się okazało - słusznie. Dzięki instynktowi szybował teraz ponad koronami drzew z prędkością 4 razy większą niż jego najszybszy bieg. Na tej wysokości odczuwał już ciepło oddawane z promieni słonecznych. Mocny wiatr rzucał nim na boki, bez ustanku bał się iż Gargoyle po prostu puści go i pozwoli rozbić się o ziemię. Tak jednak się nie stało. Przez pół godziny Orc w szponach Sitha frunął nad lasem z niebywałą prędkością i radował się myślą pozyskania towarzysza swojej podróży. Kto wie, może ta kreatura naprawdę okaże się godna jego towarzystwa? Pomyślał, że lepiej mieć się na baczności i zachować dystans. To lepsze niż zginać w nieuwadze i umrzeć: pogrążyć się w cieniach przygnębienia, które pochłonęły już tysiące jego pobratymców.



Wszystkie części opowiadania "Cienie
przygnębienia":
:: Pilot :: - :: Odcinek I :: - :: Odcinek II :: Odcinek III :: Koniec ::

KomentarzeKomentarze

  • Dodawanie komentarzy dostępne jest jedynie dla zalogowanych użytkowników.
    Jeżeli nie jesteś jeszcze użytkownikiem eSports.pl, możesz się zarejestrować tutaj.
Komentarze pod artykułami są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu eSports.pl oraz serwisów pokrewnych, który nie ponosi odpowiedzialności za treść opublikowanych opinii. Jeżeli którykolwiek z postów łamie zasady, zawiadom o tym redakcję eSports.pl.
Dołącz do redakcji portalu eSports.pl!

Ostatnio publikowane

Napisz do redakcji

W tej chwili żaden z naszych redaktorów nie jest zalogowany.

Ostatnie komentarze

Ostatnio na forum

Statystyki Online

4409 gości

0 użytkowników

0 adminów

Ranking Użytkowników

WynikiAnkieta

Co było dla Ciebie największym zaskoczeniem podczas WCG Polska?

  1. 0%

    Słaba postawa Fear Factory

  2. 0%

    Dobra gra UF Gaming

  3. 14%

    Tłumy widzów na sali kinowej

  4. 14%

    Mało miejsca

  5. 71%

    Nie byłem i nie interesuje mnie to

Nasi partnerzy

  • Shooters.pl
  • Cybersport

Wszelkie prawa zastrzeżone (C) eSports.pl 2003-2024

Publikowanie materiałów tylko za zgodą autorów.

Wybierz kategorie