CarMac - wywiad
Przedstaw się - co robisz, gdzie mieszkasz itd.Nazywam się Michał Blicharz, ale wszyscy mówią do mnie Carmac. Na swoje imię reaguję właściwie tylko kiedy zwraca się do mnie ktoś z rodziny. Trochę szkoda, bo Michał to wcale ładne imię, prawda? Mieszkam w Kielcach – tu studiuję i troszkę pracuję. Jak na ciotę komputerową jestem dość aktywny, trenuję judo, rysuję komiksy i piszę opowiadania. Od jutra zaczynam granie w UT2003 – trzeba dostać się na WCG. Wprawdzie jeszcze nie wiem, czy tą grę lubię, ale ludzi poznanych na ESWC z całą pewnością tak :).Michał to bardzo ładne imię :). Jesteś graczem Unreal Tournament i obecnie pewnie grywasz w UT2003. Jak zaczęła się Twoja historia związana z UT? Grałeś w jakieś gry przed tym?
Moja prawdziwa przygoda z grami typu multiplayer zaczęła się rzeczywiście od UT classic, zimą 2000. Zaczęło się w kafejce internetowej X-Com – jedna z pierwszych kafejek w Kielcach. Traf chciał, że tam grano tylko w UT, a nie w Q3. Grali tam wszyscy – tak jak teraz byle ciota gra w CS, wtedy nawet dziewczyny grały w UT. W takim środowisku najambitniejsi i najzdolniejsi stworzyli klan, który obecnie jest chyba w polskim UT mitem ;). Bez chłopaków z DFP nie byłbym tym graczem, którym jestem. Na pewno wpływ na mnie miał też verbal – w Kielcach był wtedy legendą. Nauczyłem się od niego odpowiedniego spojrzenia na grę jako sport.A co wolisz bardziej - UT czy UT2003? Dlaczego?
Jako klan mieliśmy właśnie to szczęście, że wielu z nas miało bliski kontakt z Quakiem. Dwóch z nas właściwie grało w UT tylko dlatego, że mieli za dużą kreskę w kafejce, gdzie tłukło się w Q3 :). W każdym razie grać uczyliśmy się tak jak należy – czyli szacunek do rakiet, a dopiero potem reszta. Gdy teraz widzę, jak nowicjusze UT uczą się gry od zniżania czułości do 40 cm na pełen obrót to mnie drgawki biorą, bo jedyne, co oni będą potrafić to najprostsze jeżdżenie celownikiem po gościu. „Klasyczna” szkoła UT jest do pupy – człowiek tylko się minigunem grać uczy. Jak człowiek umie grać broniami typu RL, to poradzi sobie w każdej grze.
Bardzo trudne pytanie. UT2003 ma bardzo wiele wad, ale też w wielu względach przewyższa UT classic. Na pewno różnica jest jeśli chodzi o mapy – UT ma bardzo wiele doskonałych map, UT2003 ma jedną...Odejdźmy trochę od tematu gier i przejdźmy do Twojej drugiej pasji - pisania. Wszyscy dobrze wiemy, że jesteś felietonistą z prawdziwego zdarzenia. Większość Twoich kolumn bije rekordy popularności na ESReality, wzbudzając przy okazji wielki odzew. Dlaczego zdecydowałeś się akurat tam produkować, a nie na rodzimych wodach?
Co do innych różnic, które są dla mnie istotne to to, że wszystkie armory w UT2003 absorbują obrażenia w 100%. Bez sensu... Walczysz z kimś o armor, obaj macie mniej niż 50 energii. Jeden zbiera setkę i nie ma bata, żeby przegrał wymianę.
System respawnów z UT classic jest jednym z najciekawszych, z jakimi się spotkałem i muszę powiedzieć, że nadawał stronie taktycznej gry bardzo ciekawy aspekt. W UT classic większość map podzielona była na strefy – po śmierci nie mogłeś się zrespawnować w tej samej strefie, w której aktualnie jest twój przeciwnik, nie mogłeś zrespawnować się w linii jego wzroku, nie mogłeś się też zrespawnować dwukrotnie w tym samym miejscu. Ta wiedza miała ogromny wpływ na mój styl gry – zdawałem sobie zawsze sprawę, w którym miejscu mapy mogę podjąć ryzyko i nie narażę się na fragspawny. Wiedziałem, gdzie zagonić przeciwnika, żeby te fragspawny dostać... Wcale to takie proste nie jest. Nie ma tego w Quake i nie ma tego już w UT2003.
Zauważyłem, że w UT2003 bardzo ważna jest kontrola mapy względem czytania przeciwnika i celności. W UT te elementy były inaczej zbalansowane – czy to dobrze, czy źle, nie potrafię powiedzieć.
Inne rzeczy... Bronie się zmieniły – dla mnie nieco na minus. Rakieta niby szybka jest, ale bardzo słaba – nie można stosować jej jako broni podstawowej. SKANDAL! ;D Szybka zmiana broni raczej każe głupio tańczyć przed przeciwnikiem – techniki unikania różnych broni zamazują się. Osłabienie broni typu minigun, snajperka i shock względem RL i flaka tyklo pozornie zrzuca ciężar gry z point-click. Przy szybkiej zmianie broni gracz po prostu musi robić kombo flak + snajperka (i podobne) jeśli chce wygrywać.
Na pewno fajne jest jednak poruszanie się i przez to dynamika walki. To jest „fajne” w UT2003. Wymiany są szybkie i emocjonujące. Aha... i wkurza mnie shield gun – można z tym dziadostwem uciekać bardzo długo, ale z kolei bez tego trzeba byłoby przerabiać cały gejmplej... Bleh!
Hehe, zaczynałem na XSReality.com v2 w dziale Unreal. Wtedy nie było dobrych polskich serwisów. Po prostu :P W ogóle fakt, że piszę to przypadek. Przesiadywałem swego czasu dużo na ETG, tam poznałem destrukta, któremu zaproponowano prowadzenie unreal.XSR. Jako że byłem jednym z niewielu Europejczyków znanych destruktowi, zaproponował mi pisanie na XSR. Zgodziłem się i okazało się, że się nadaję. Ba! Pod koniec XSRv2 miałem ambitny plan napisania felietonu na głównym XSR (quake) z konta kolesia, którego hasło przez przypadek poznałem. Nie wpadłem na to, żeby poprosić Daishiego o konto... ;). W każdym razie planu nigdy nie zrealizowałem, ale ten sam felieton bardzo się spodobał na XSRv3.Jak wiemy, odniosłeś wiele sukcesów grajac w UT. Twoim pierwszym turniejem był X-Com. 3 miejsce? Co pamiętasz z tego wydarzenia? Na pewno było to coś.
Odnośnie polskich stron, pisuję na dfp.explosiv.pl (strona mojego klanu). Może coś się w tym względzie zmieni (są plany), ale raczej nieprędko.
W X-Comie był pierwszy w Polsce turniej UT. Graliśmy wtedy 2/2 TDM na najbardziej lamerskich ustawieniach z możliwych. Pamiętam, że wygrał wtedy verbal z fetterem, drugie miejsce też zajęła ekipa z Quake’a. Obie pary z UT styczność miały dzień-dwa wcześniej... Ten turniej to była dla mnie niesamowita frajda – dziś wspominam tylko końcówkę meczu o trzecie miejsce przeciw WD40 (kumpel z DFP) i D64. Cały mecz panna WD40 nadawała mu gdzie ja jestem, bo widziała mój ekran. W końcu ktoś to zauważył i zwrócił jej uwagę. Cały mecz przegrywaliśmy 2-3 fragami, ale w ostatnich 20 sekundach udało mi się pokarać WD40 dwukrotnie, a Franz, mój partner, zdobył fraga który dał nam prowadzenie. Potem 10 sekund niesamowicie nerwowego czuwania gdzieś w cieniu za skrzynką i wielka radość. Jakże człowiek znów chciałby być taką lamą i cieszyć się jak dziecko z tak małych rzeczy... :)Zaraz po tym sukcesie dołączyłeś do klanu dfp i zdobyliście Puchar Profitu. Łatwo było?
Narażę się tu wielu osobom – TAK. Przez bardzo, bardzo długi czas nikt poza nami nie potrafił grać w UT. Nie odmawiam tutaj nikomu talentu, po prostu X-Com to było jedyne w Polsce bogate środowisko LANowe – każdy od każdego bardzo szybko się uczył, a poziom stale wzrastał. Puchar Profitu pamiętam z innego powodu, mianowicie oskarżeń o lagowanie przeciwników. DFP był klanem nielubianym – po pierwsze nie byliśmy dla nikogo mili, a po drugie bardzo często wygrywaliśmy. Jeden głupi żart, że laguję kogoś celowo i rozniosło się... Poważni, dorośli panowie zaczęli pisać wypracowania nt. tego, jak niecny klan DFP laguje inne klany przez wysyłanie serwerowi większej liczby pakietów niż trzeba. Mówiło się, że wcale nie jesteśmy dobrzy itp.Później rok takiej przerwy i powrot w wielkim stylu w Lidze Silesii. Co powiesz więcej na ten temat?
Nadal jesteśmy niepopularni i stosunkowo mało lubiani jak na dobry klan (w dużej mierze przeze mnie ;).
Nie ma co wspominać. Liga to głupi system jak na polskie warunki. Zawsze tak mówiłem... Ligę Silesii pamiętam przez oskarżenia o smurfing... Nie wiem, po co mielibyśmy to robić skoro wygrywaliśmy niemal każdy mecz... Ciężko mi powiedzieć, czy takie coś faktycznie miało miejsce, bo studiowałem wtedy w Warszawie i nie byłem całymi dobami w kafejce ;). Mogę jednak na temat tych wszystkich oskarżeń powiedzieć jedno. Klany panów, którzy nas tak obrzucali błotem wcale czyściutkie nie są. Jeśli chodzi o nas, zawsze kończyło się na oskarżeniach, ale ja w drugą stronę mam dowody :D.No to jedziemy dalej - sukcesów masz wiele. Turniej w Cybrze w Szczecinie. Co pamiętasz z wyjazdu nad morze?
Hohoho!!! :D Cybrę akurat pamiętam ze względu na co innego (turniej wygrałem bardzo łatwo bo nikogo dobrego nie było ;). Niejaki MrKATO bluzgał przez inet na wszystkich i wszystko, m.in. na mój klan. Chłop ma 40-kilka lat i ma syna który ponoć jest najlepszy na świecie :D. Gość mieszka właśnie w Szczecinie... Nie mogłem przegapić okazji. Książka telefoniczna, adres... Zawieziono mnie, zastukałem... Nikt nie otworzył. Zszedłem na dół, zadzwoniłem do niego i pytam, czemu odbiera telefony, a nie otwiera drzwi i czy mnie nie zaprosi na herbatę ;).A Radom? Łatwo było?
Kiedy dostaliśmy się do Cybry, zobaczyłem wielki post na temat tego, jak bandyta, czyli ja, nie daje żyć spokojnemu obywatelowi KATO :). Awantura była jeszcze większa, ale długo by o tym pisać. Później jeszcze dane było mi odwiedzić Szczecin i zastukać do tych samych drzwi jeszcze raz. Tym razem otworzył mi syn – kiedy dowiedział się, że to ja, wyglądał tak, jakby zastanawiał się, czy zaraz umrze, czy może też zdąży zamknąć drzwi :D. Rozmowa była jednak całkiem miła – nie przyjechałem nikogo bić.
Radom to był ostatni turniej, w którym wygrał ktoś inny niż heretic z DFP (jeśli oczywiście startował). Przygotowany byłem nienajgorzej, ale do tego bardzo, bardzo rozkojarzony byłem. W poprzednim dniu przeszedłem prawdziwą huśtawkę nastrojów – jadę / nie jadę, jadę / nie jadę... Nie będę wdawał się w szczegóły, wystarczy, że nie mogłem skupić się zupełnie na tym turnieju. Z tego powodu byle błahostka wytrącała mnie z równowagi i kląłem jak nie ja :D. Muszę dodać, że jestem typem gracza, który bez koncentracji potrafi przegrać z każdym...Powiedz coś więcej o NGI Lan 2 w Mediolanie, gdzie zająłeś 4 miejsce.
Trudno powiedzieć, że przeszedłem przez imprezę jak burza – miałem dużo problemów po drodze. W półfinale winners bracket (grałem z heretikiem) miał być podniesiony timelimit, po pięciu minutach, przy stanie 1-0 dla niego zauważyłem, że nie był... Puściły mi nerwy i miałem farta, że nie poległem do minusa. Moją mapę też heret wtedy wygrał... W losersach każda mapa to była bardzo ciężka praca, ale mimo wszystko do przodu. Grand final... Wygraj tu dwie mapy z rzędu z tym gnojem... Cała sala przeciwko mnie (po moich ekscesach wcale się nie dziwię) – a ja wygrałem :D. Zdecydowanie moje największe turniejowe zwycięstwo.
Pojechałem tam pisać dla ESR – NGI zapłaciło za mój przelot (bardzo miło z ich strony). Spotkałem tam wiele wspaniałych osób – trudno wymienić wszystkich. Zagrałem tam TDM z klanem dYe – trzecie miejsce (wygrało obecne SK z GitzZzem w składzie), zapisali mnie też (bez mojej wiedzy) na turniej 1/1. Zagrałem zupełnie na luzie i bez kompleksów – lamy goliłem bardzo mocno, aż trafiłem na Dest1ny - #4 WCG.it 2001. Mecz był bardzo wesoły... Przez 13 minut frag za frag, potem on wyrównał, a ja dostałem respawn w ślepym zaułku... Udało mi się stamtąd sprytnie uciec, potem dwa razy cudem uratowałem się od śmierci (uczta się, dzieci, rakiet), a potem ten chory overtime! Ja byłem słaby po walce, Dest1ny był słaby, ale chłop wyparł mnie spod pancerza, który miał się zaraz pojawić. To oznaczało, że będzie miał kontrolę przez następne 2 minuty, a w overtimie to nie jest wesołe... No to co? Wyciągam ci ja rippera i dawaj talerzami w korytarz. Head shot! :DDD Ubaw po pachy. Potem pokonałem jeszcze Paolinusa (chyba #3 na włoskim WCG), aż wykopał mnie z turnieju, po dobrym meczy, Ryo-Saeba – taki z niego dobry kumpel :).Zajęliście drugie miejsce w pTDM. Zawiedzeni?
Bardzo. Tylko że nie wynikiem. Trudno mi o tym mówić... Finał przegraliśmy w niepełnym składzie z dwoma zawodnikami na pingu nienadającym się do gry. To akurat mam naprawdę gdzieś (gdybym nie miał to bym na to nie pozwolił), ale zachowanie przeciwników, z którymi żyliśmy do tej pory w dobrej komitywie pozostawiało bardzo wiele do życzenia. Nie powiem więcej, nie chcę jątrzyć.Lipiec 2002. Druga edycja turnieju w Cybrze. Dopiero trzecie miejsce? Słaba forma czy po prostu "lagowanie" nie działało? :D
Tamten turniej był wyjątkowy – do wygrania był monitor 17” :). Plan zakładał przywiezienie do domu nagrody za wszelką cenę. Ja czy Thc – nie miało znaczenia. Imprezy w Szczecinie są bardzo trudne ze względu na bardzo męczącą podróż dla wszystkich. W finale winners bracket przegrałem właśnie z Thc, kumplem z klanu. Później, w losersach przegrałem spotkałem się z andro – po raz drugi w tym turnieju (wcześniej zbiłem go bez większego wysiłku 2-0). Zmęczeniem nie będę się tłumaczył, bo chłopak na pewno też był bardzo zmęczony. Na pewno jednak podszedłem bardzo źle do tego meczu – zauważyłem, że andro miał bardzo niską czułość i na tym się za bardzo skupiłem (zamiast na tym, żeby po prostu zagrać swoje). andro zasłużenie ograł mnie 2-0. Potem finał Thc – andro. Mecz toczy się o monitor, a Thc szaleje... W decydujących momentach decydował się na najtrudniejsze (ale zarazem najbardziej efektowne) rozwiązania. Kosztowało mnie to troszkę nerwów, uwierz. Najważniejsze jednak jest to, że te chore akcje mu wychodziły. Jestem pewien, że nigdy wcześniej i nigdy później andro nie był tak karany rakietami :D.Podczas turnieju nie grałeś pod banderą DFP, ale ck. Czy fuzje z klanem DT uznajesz za udaną, czy może ona była powodem porażki na Cybrze #2?
Hehe, grałem z tagiem "sluts" :D. Tagi klanowe w turniejach nie grają. Jeśli chodzi o fuzję z DT, to sprawa jest dziwna. Ponieważ większość nas była z Kielc, pomyśleliśmy, żeby klan nazwać ck (oficjalny skrót Kielc). Powrót do nazwy DFP miał miejsce z kilku powodów – po pierwsze, kilku z nas było za bardzo przywiązanych do DFP jako DFP. Po drugie, ck to klan, który założył verbal bodaj w 1997... Po trzecie z DT aktywnie grał w ck tylko heretic... Dość brzydko wróciliśmy do starej nazwy, tak bez słowa, ale na dzień dzisiejszy chyba nikt nie ma już do nikogo urazy.pTDM w Cyberlandzie to musiało być coś! Wielki powrót DFP, a do tego wszystko na LANie! Co tam osiagnęliście i jaka panowała atmosfera?
Tego turnieju nigdy w życiu nie zapomnę. Przed turniejem wszędzie wokół słyszało się, że DFP to mit, że my dobrzy byliśmy tylko na dobrych łączach itp. To dość dziwne – człowiek buduje swoją reputację przez lata, wygrywa kilka turniejów online z rzędu, zabiera wszystko, co tylko się da w 1/1 na LANie... A tu po jednym finale w internecie gdzie dwóm od nas pingi poniżej 200 nie schodziły pół Polski mówi, że jesteśmy do niczego. Ja sobie z tego tytułu bynajmniej włosów z głowy nie rwałem, ale bardzo dobrze było pokazać im wszystkim, kto tu rządzi.Twoja historia turniejowa jest bardzo długa, gdyż do tego co jest powyżej należy doliczyć jeszcze 2 miejsce w Katowicach. Pierwszy byl darth, ktorego w Radomiu "zniszczyłeś". Teraz cos poszło nie tak, czy po prostu rywal nie pozostawił Ci żadnych szans?
Myślę, że drużyna, którą mieliśmy na finał pTDM to najlepsza czwórka w historii polskiego UT. Beldin – nie umie timować, nadludzkim wysiłkiem oduczony gry FFA w TDM, ale fragowanie we krwi ma. mario – dobrze timująca szmatka, bardzo skrupulatny w TDM. heretic – potwór po prostu. I do tego ja :). Do teamplaya, który my mieliśmy nie zbliżył się w Polsce żaden klan. Przed pTDM Graliśmy 1-2 sparingi tygodniowo, a po meczach przesiadywaliśmy na prywatnym kanale i dyskutowaliśmy nad tym, co można na danej mapie poprawić, aż doszliśmy do bardzo zadowalającego poziomu. Niektóre mapy wyglądały u nas jak pokaz pływania synchronicznego – i to online, bez battlecomów.
Teraz bardzo całuję się po dupie, ale ten LAN to była największa rzecz, którą miało polskie UT, a my to wygraliśmy gubiąc po drodze tylko jedną mapę z klanem FF w półfinale. Właśnie ten przeciwnik, a nie rA, sprawił nam najwięcej kłopotu. W finale, po pierwszej mapie byliśmy tak wyluzowani, że przez kolejne czterdzieści minut dowcipkowaliśmy między sobą, a ostatnia mapa to był wręcz koncert prześmiewców :P.
Hehe, nie zniszczyłem go w Radomiu. Wywalczyłem zwycięstwo bardzo, bardzo ciężko. Darth, czyli heretic (nazywam go tak, bo jego pierwotna ksywka to Jedi ;) to mój partner treningowy. Żeby go ograć w best of 3, potrzebuję być w najwyższej formie i mieć do tego nieco szczęścia i ani na moment nie grubić koncentracji. Przed pierwszymi Katowicami przygotowaliśmy się naprawdę bardzo dobrze – to był jedyny raz, kiedy byłem zadowolony ze swojej własnej formy przed turniejem. Jeśli kiedykolwiek miałbym Hereta ograć na turnieju, to było to wtedy...Nie ładnie oszukiwać kolegów! CPL by Cie zdyskwalifikowało pewnie :). Odejdźmy na moment od tych turniejów bo już pewnie znurzony jesteś pisaniem o ciagłych sukcesach. Powiedz więcej o swoich zamiłowaniach - judo i komiksach. Rysujesz coś związanego z grami?
Niestety, przed turniejem bardzo mocno się rozchorowałem. Wymiotowałem całą noc, wagon w pociągu też udekorowałem. Z samej imprezy nie za wiele pamiętam, bo już o 10 rano nie mogłem normalnie funkcjonować. Pamiętam tylko, że oszukałem w finale losers bracket xlg (też z DFP). Graliśmy siedząc bardzo blisko do siebie – ja objąłem prowadzenie, ale po wymianie ognia byłem bardzo słabiutki... Zaczaiłem się więc za rogiem na shield belt, ale usłyszałem, że Daniel też ma na niego ochotę. Wtedy zakrzyknąłem do niego „Na pasek czekasz? Nie ma! :P” On uwierzył i sobie poszedł. Za kilka sekund rzeczywiście tego paska już nie było ;D. W finale z heretem zero szans.
Drugie Katowice będę pamiętał bardzo długo :). Heretic wtedy królował, nie było do niego podejścia. Niemniej, w finale wb zagrałem niemal doskonały mecz – nie dałem mu podejść blisko i punktowałem go cierpliwie nie popełniając najdrobniejszego błędu. Minęło 12 minut, Paweł był na minusie... A potem coś się zepsuło. Zabił mnie raz, potem dwa razy na respawnie i przewaga zmalała do 2 fragów. Zostały może 2 minuty meczu, a ja zrobiłem coś bardzo niezrozumiałego. Będąc kilometry od Hereta wypaliłem kilka rakiet w ścianę i się zabiłem. Nie wiem, jak to się stało... Ta ściana po prostu przede mną tam wyrosła ;). Pech chciał, że zrespawnowałem się tam, gdzie akurat przechodził mój przeciwnik, a on nie marnuje takich prezentów :D. Na kolejnych mapach Paweł pokazał klasę i się po mnie przespacerował.
Hmm... Jeśli to pytanie o Matricomic z ESR, to nie ja jestem autorem :P. Raczej nie rysuję o grach. Kumple bardzo lubią czytać moje „którkie komiksy” – zawsze składają się z czterech obrazków i na ogół są dość obsceniczne. Miałem ich kiedyś prawie 80 w zeszycie i oczywiście go gdzieś posiałem :(. W szkole średniej popełniłem też dwa bruliony bardzo chorego komiksu fabularnego o przygodach Rysia Mamei i Artura Piździaka ;). Też posiałem! 8(Czyli masz rodzinę judoków. Jaki masz pas?
Jeśli interesuje cię judo, to swoimi osiągnięciami chwalił się nie będę, bo bledną przy mojej siostrze, która aktualnie jest na zgrupowaniu kadry Polski seniorek i jest naprawdę bardzo niebezpieczną osobą ;).
Czarny. I dan. Siostra też. Tatuś ma III dan i jest w okręgowej komisji dan :POczywiście, wszyscy wiemy o co chodzi :P. Na pewno masz jakiś "przepis" na sukces - co najchętniej jadasz i pijesz? Aha, co do tego drugiego to nie kłam :)
Eeee... Czy ja wiem? Przed LANem pTDM w Anglii żarłem bardzo kiepsko i wyglądałem jak śmierć... Życiowy sukces w judo odniosłem nie jadłszy niemal nic dnia poprzedniego, aby zmieścić się do limitu wagowego. Wniosek z tego, że należy jak najmniej jeść? ;D. Co do picia, to z rzadka jedno piwko i tyle... No, na ESWC piłem też na kolację wino z panami z Ligareny, ale oni wznieśli toast za ESReality, więc byłem niejako zmuszony! :)Właśnie - ESWC. Byłeś tam wysłany jako redaktor ESReality. Jakie wrażenia?
Ojej... Popatrz na galerie na ESR! Było niesamowicie! Poznałem tam osobiście moich dobrych kumpli z sieci i wiele innych osób, których nie znałem wcześniej. Śmiało mogę powiedzieć, że to były wakacje mojego życia. A już siedzenie za plecami zulga i oglądanie, jak bije Fatala, a później wręcza mu zulgpada – to przebija wszystko o/.Najśmieszniejszy moment imprezy?
Panowie Francuzi wykonali kawał dobrej roboty z przedstawieniem tego wszystkiego tak, że podczas meczów ręce same składały się do oklasków. Oglądanie dueli w sali kinowej na 1000 osób i nagradzanie każdej dobrej akcji rzęsistymi brawami to niesamowita frajda. Wspaniale przy tym wyglądają na wielkim ekranie kamienne twarze grających Rosjan przy zadziwiająco wysokich odczytach bicia serca.
No i te hostessy... Z jedną umówiłem się na randkę w hotelowym basenie - link. Eh, szkoda, że ESWC się skończyło.
Hmm... zulg przebijał tu wszystkich. Kiedy Gamer TV robił z nim wywiad i zapytali, co sądzi na temat turnieju CS dziewczyn on powiedział: „to fantastyczne, bo CS to gra dla dziewczyn”. Innym razem chłopak ogrywa Fatala i po meczu wydaje z siebie „fatality!” głosem z Mortal Kombat, a zaraz potem wręcza mu zulgpada (Wendel go nie przyjął – tą podkładkę mam teraz ja). Ciekawych sytuacji było naprawdę bardzo, bardzo wiele. Wymieniać długo, ale z całą pewnością proZaC śpiewający repertuar Britney Spears to także niezapomniany moment.Kręciliście tam ESReality Uncut, czyli filmik z wywiadami itp. Będzie to coś w stylu OdB? Kiedy go zobaczymy i co mniej więcej w nim będzie?
Na pewno będą wywiady z ZeRo4, zulgiem, proZakiem i Fatal1ty (przyłapałem go na kłamstwie! :P) – w tym sam brałem udział. Dodatkowo na pewno będzie można zobaczyć śpiewającego proZaCa i sam nie wiem co jeszcze. Pewnie jakiś materiał ze śmierdzącego CSa... ;). Myślę, że 2 tygodnie i będzie można ściągać.Sam nie startowałeś i nie dziwie się - w końcu nie miałeś dla zulg'a Carpada :D. Jak oceniasz swój poziom i najlepszych Polaków w UT2003 na tle najlepszych światowych wyjadaczy, którzy zjawili się na ESWC?
zulg dostał ode mnie moją szczęśliwą koszulkę z Enrique Iglesiasem :P - link. Co do UT2003, żaden ze znanych mi Polaków nie ma na dzień dzisiejszy szans z kimś z pierwszej szóstki ESWC...No wyjazd na WCG to marzenie każdego. Wracając do ESWC - organizacja była dobra? Opóźnienia itd? Bo sizah niby był głównym adminem turnieju Q3, a ja na żadnym zdjęciu nie widziałem aby coś robił :).
Jeśli chodzi o mój poziom, to oceniam go jako tragiczny. Bardzo chciałbym dostać się na WCG, ale też nie bardzo w to wierzę. Większość konkurentów gra w to od pół roku, a ja dopiero wczoraj nauczyłem się boost dodge’ów o/. Będę wielce radosny, jeśli przejdę eliminacje online... Na pewno jednak będę się bardzo starał i tanio skóry nie sprzedam.
Martwi mnie jedna rzecz przy WCG. Organizacja pozostawia nieco do życzenia – trudno o jakieś konkretne informacje, a panowie z WCG.pl są raczej nieosiągalni. Przykładowo, zarejestrowałem się pierwszego dnia zapisów – można było wybrać tylko sezon lipcowy. Gdy tylko dowiedziałem się co i jak, poprosiłem o przeniesienie mnie na sierpień i uzyskałem pozytywny odzew, a moje konto nie zostało jednak przeniesione na sierpień. Musiałem założyć nowe, a tamto konto przegrywa walkowerami.
Jeśli chodzi o opóźnienia, to nie było żadnych. Czasem tylko mecze na scenie rozpoczynały się nieco później niż to planowano, ale to wina myszek i tym podobnych rzeczy. Jedyna rzecz, jaka mnie zdenerwowała to to, że w UT2003 w grupach gracze z tego samego kraju / klanu nie grali meczu między sobą jako pierwszego. To pozwoliło niektórym manipulować ostateczną kolejnością w grupie.Czy pro-gaming ma w Polsce szanse zaistnieć na dzień dzisiejszy? Jeśli nie to dlaczego.
A co robił sizah to ja nie wiem... Za wiele czasu poświęcałem hostessom!
A co to jest pro graming? Bo jeśli to granie za fanty, to ja byłem profesjonalnym judoką w wieku 14 lat. Nie ma czegoś takiego jak pro gaming wcale, bo kto się z grania na świecie utrzymuje? Fatal1ty? I kto jeszcze? Biedaczek szuka teraz nowej gry, bo w UT2003 mało kasy jest... Bardzo ładnie ujął temat ZeRo4 w wywiadzie ze mną – będzie można ściągnąć i posłuchać. W każdym bądź razie nie ma czegoś takiego jak pro gaming i długo nie będzie. Najbardziej profesjonalny z graczy nie ma pojęcia o treningu sportowym. Wiem, bo pytałem go dokładnie jak trenuje. O czym my tu mówimy?Masz jakiegoś gracza, na którego grze sie wzorujesz? Jakiegoś cyber idola?
Niemniej jednak: drogi sponsorze, jeśli masz ochotę pomóc zdolnej młodzieży grającej w UT2003 – pisz na [email protected] ;DDDD.
Hmm... Jeśli chodzi o styl gry, to najbliżej mi do zulga. Można powiedzieć, że jestem dokładnie tym samym typem gracza tyle że ładne kilka klas niżej. Bjoern ma słabą (jak na czołowego gracza na świecie) miarę i zawsze stara się to nadrobić myśleniem. Wzorować się na kimś ślepo nie można. Każdy człowiek jest inny, więc styl jednego gracza nawet jeśli się podoba, nie musi być dobry dla kogoś innego. Ja na pewno czerpałem od takich graczy jak Cooller, fox i GitzZz. Imponuje mi gra inteligentna, gdzie myślenie stoi wyżej niż celowanie – taki GitzZz jest bosko celny, ale przede wszystkim chłopak gra głową. Właśnie dlatego jest najlepszy.No cóż, czas kończyć naszą pogawędkę - masz jakieś marzenia związane z graniem?
Na dzień dzisiejszy bardzo chciałbym pojechać na WCG jako gracz... Jeśli jednak pofantazjować, to chciałbym, żeby mój świat się skurczył na tyle, żebym moich dobrych kumpli widywał codziennie, a nie z okazji wyjazdu do Poitiers czy Mediolanu.I na sam koniec - co masz do przekazania naszym czytelnikom.
Jeśli któryś z was ma siostrę, a w okolicy kręci się WD40, radzę uważać! A tak na poważne, to szanujcie swoich rodziców - oni są najlepszą rzeczą jaka was w życiu spotkała.Wielkie dzięki za poświęcony czas. Powodzenia w przyszłości!
Dzięki :P