Calineczka II @ Andersen & Konopa
Za siedmioma górami, za siedmioma lasami, za siedmioma dolinami, jeziorami i morzami, w krainie ognia i światła żył Fenix. Był to ptak niebagatelnej urody, wzniosłości i wdzięku. Rozrzucał blaski wszędzie, gdzie się zjawił. Wciąż myślał o jednym miejscu. Nigdy tam nie był, ale coś wyraźnie i niewytłumaczalnie ciągnęło go w niewyraźną otchłań marzeń. Nie wiedział, o co tak naprawdę chodzi. Czasem nawiedzały go sny na jawie, w których tajemniczy głos szeptał mu na ucho „Heliopolis”. Któregoś dnia, kiedy przelatywał nad Egiptem zauważył ołtarz. Miał świadomość, że to koniec jego podroży. Nie lękał się jednak. Ze spokojem na twarzy zataczał coraz to mniejsze kręgi, aż w końcu usiadł na świętym miejscu.Ułożył się wygodnie i spłonął zamieniając się w proch. Kapłan świątyni już nie raz słyszał od swych sędziwych nauczycieli legendy o ognistym stworzeniu, które jakoby co pięćset lat miało się rytualnie przenosić w wymiar snu. Nie martwił się jednak. Wypełniała go pewność odrodzenia bóstwa kolejnego dnia. Jakże się zdziwił, kiedy następnego ranka w miejscu popiołów zamiast świetlistego stworzenia ujrzał małą przepiękną różyczkę.
„- Cóż to za prześliczny kwiat!” - rzekł kapłan. Różyczka miała delikatne, aksamitne płatki w głębokim karmazynowym kolorze. Tryskała rześkością i młodością. Na zgrabnej łodyżce zauważył małe, aczkolwiek groźnie wyglądające kolce. Wiedział, że z tym małym cudem natury należy obchodzić się z największą ostrożnością, szacunkiem i delikatnością. Nadal jednak nie rozumiał jak do tego doszło i skąd ten kwiat wyrósł sobie akurat na środku ołtarza. Przypomniał sobie nagle wydarzenie sprzed kilku dni. Otóż w upalny, piękny dzień, w samo południe przyszła do świątyni Bastet, bogini miłości, która złożyła w ofierze ulubiony rubin kładąc go na świętym miejscu. Mały, czerwony kamień szlachetny nie był zwyczajny. Biorąc go w ręce i spoglądając przez niego w słońce klejnot wydawał się malować cały świat. W swoim wnętrzu krył magię sprawiającą wrażenie ożywionego, niepojętego zjawiska. Kapłanowi zawitała w głowie pewna myśl. Doszedł do wniosku, że właśnie klejnot pozostawiony przez Bastet musiał być przyczyną pojawienia się różyczki. „W tej samej chwili kwiat z wielkim łoskotem otworzył się i w środku (...) stała sobie prześliczna dziewczynka”. Kapłan troszkę się przeraził. Strach zabłysnął w jego oczach. Niebagatelna uroda zjawiska, z jakim miał do czynienia, szybko odepchnęła jednak wszelkie oznaki trwogi. Uznał ją za Niebiańskie Marzenie. Nie miała imienia. Ponieważ w zadziwiający sposób naśladowała piękno róży, nazwał słodką istotę Mimezis. Postanowił zaopiekować się dziewczynką tak, jak przystało na księżniczkę. Szczególnie zależało mu na dobrym śnie królewny. Wziął „zaraz łupinkę orzecha, ażeby w niej urządzić kolebkę. (...) Fiołkowe płatki posłużyły za sienniczek, a jeden płatek róży - za kołderkę. ”
„Jednego razu w nocy, kiedy” Mimezis „spała spokojnie w kołysce (...) wskoczyła do pokoju ropucha. Szkaradne to było stworzenie: ciężkie, grube, mokre - i bardzo ciekawe. Zaraz spostrzegła” Marzenie, „śpiącą pod różanym płatkiem.
- Hm, hm! - mruknęła. - Piękna byłaby z niej żona dla mojego synka!
I razem z kołyską zabrała dziecinę, wyskoczyła do ogrodu i zaniosła ją do swego mieszkania.” Postanowiła przenieść Mimezis „na liść wodnej lilii, aż na środek strumyka” tak, aby nie mogła uciec. „Kiedy dziewczynka zbudziła się rano i zobaczyła gdzie jest, zaczęła płakać. Wokoło była woda głęboka, ani sposób dostać się z listka do brzegu”. Małym rybkom, „co pływały w wodzie koło listka przykro było słuchać płaczu” Marzenia. „Więc wychyliły główki nad powierzchnię wody, aby zobaczyć młodą narzeczoną. (...) Tak im się jej żal zrobiło, że postanowiły ją obronić. (...) Zebrały się wszystkie dookoła łodyżki, na której trzymał się listek, i przegryzły ją ostrymi ząbkami. Listek popłynął z prądem strumyka daleko i ropucha już go nie mogła dogonić”. Mimezis „cieszyła się bardzo z tej podroży. Wszystko ją bawiło: mijała wsie i miasta, łąki, pola, lasy, a ptaki na gałązkach przyglądały jej się i śpiewały wesoło. (...) Prześliczny biały motyl usiadł na listku lilii, aby się lepiej przyjrzeć” Mimezis. „Słońce świeciło ślicznie, woda błyszczała jak srebro. (...) Wtem - och, jak się przelękła! Chrabąszcz ogromny porwał ją z listka i uniósł het, wysoko, na drzewo.” Chrabąszcz chwalił się swoją zdobyczą, lecz jego znajomi wykazywali brak zainteresowania. „Odniósł ją więc na łąkę, posadził na polnym kwiatku, żeby tylko nie mieć jej w domu i żeby sąsiedzi nie śmiali się z jego gustu”. Mimezis „płakała bardzo, że jest taka brzydka, że nawet chrabąszcz nie chce patrzeć na nią. Ale cóż miała robić? Przecież naprawdę była bardzo ładna.
Całe lato przeżyła mała dziewczynka sama jedna w wielkim lesie. Z trawy uplotła sobie wygodne łóżeczko i zawiesiła je pod listkiem koniczyny dla ochrony od deszczu. Żywiła się sokiem kwiatów, a piła rosę, która stała co rano na trawie, liściach i kwiatach. Tak upłynęło jej lato i jesień. Ale nadeszła zima, długa, mroźna zima. (...) Wkrótce i śnieg zaczął padać, a każdy płatek śniegu znaczył dla niej tyle co dla nas pełna taczka”. Zaczęła szukać schronienia. Po trudnej podróży dotarła do norki. Mieszkała tam mała myszka. Stworzonko zaproponowało pomoc Mimezis w zamian za utrzymywanie porządku w mieszkanku i opowiadanie ciekawych historii. Oczywiście Marzenie zgodziła się z największą chęcią. Niestety w trakcie pobytu u myszki dziewczynkę przyuważył ślepy kret i postanowił ją poślubić. Kret nie był zbyt bystrym stworem. Otoczenie jednak uważało go za całkiem przyzwoitą partię. Ale kret był po prostu ślepy jak kret. Nie zwracał uwagi na potrzeby Mimezis. Nawet nie próbował dowiedzieć się czego jej brakuje. Nigdy się nie zastanawiał o czym marzy i co lubi mała dziewczynka. Nie obchodziło go to zupełnie. Jego poglądy martwiły i przerażały Mimezis. Kret nie lubił słońca i kwiatów. Miał o nich złe mniemanie. Nie posiadał w sobie żadnego piękna ani czułości. Mała dziewczynka bardzo lubiła zwierzęta. Podziwiała figlarne spojrzenia myszek, słodki śpiew ptaków, ubarwione przez Samego Mistrza skrzydełka motyli. Kiedy kret pokazał jej martwe ciało jaskółki w korytarzu, Mimezis „okropnie żal się zrobiło ptaszyny.”
„- Teraz już śpiewać nie będzie - rzekł trącając ją nogą pogardliwie.” Mała dziewczynka nie mogła uwierzyć, że kret mógł mieć aż tak zamarznięte serce. W nocy „uplotła cichutko ciepły dywanik z siana, wymknęła się na korytarz i okryła nim jaskółkę. Przyniosła potem suchych kwiatów, które znalazła w norce i podesłała je z boków ptaszkowi, aby mu cieplej było i wygodniej.
- Żegnam cię, piękny ptaszku! - rzekła ze łzami w oczach.
- Dziękuję ci za wszystkie prześliczne piosenki, których słuchałam w lecie, kiedy drzewa były zielone, a kochane słonko tak jasno i ciepło świeciło. Och, żegnam cię! I z płaczem przytuliła główkę (...) do ciałka zmarzniętej jaskółki. Ale w tej samej chwili podniosła się przestraszona: ptaszek żył jeszcze! Uczuła leciutkie bicie jego serca. Teraz pod wpływem ciepła” zaczął dochodzić do siebie.
„- Co tylko mogę, zrobię dla niej - rzekła.
- Podzielę się tym wszystkim, co dostałam od litościwej myszy. Ach, żebym tylko mogła ją ocalić!” Przez cały okres zimy Mimezis opiekowała się jaskółką bardzo troskliwie. Ukrywała jednak swój dobry uczynek przed kretem oraz myszą polną, którzy nie darzyli sympatią podniebnych zdobywców. Kiedy nastała wiosna mała dziewczynka pożegnała jaskółkę. Ptaszek starał się zabrać ją ze sobą, lecz Marzenie miała na uwadze mysz polną. Nie chciała jej opuścić. Wiedziała, że myszce zrobi się niezmiernie smutno, jeśli odleci z jaskółką. Wkrótce jednak dziewczynka była bardzo zmartwiona. Mysz nie pozwalała jej się oddalać z norki. Tęskniła do świata i do słońca. „Kret odwiedzał je każdego wieczora i codziennie narzekał”. Mimezis nie chciała zostać jego żoną. Odtąd miała mieszkać pod ziemią i już nigdy w życiu nie zobaczyć słoneczka. Zrezygnowana „biedna dziecina pochyliła główkę i wyszła raz ostatni pożegnać świat boży.
- Żegnaj mi, żegnaj, słonko! - powtarzała. Objęła mały, czerwony kwiatuszek i szeptała ze łzami:
- Pozdrów ode mnie jaskółkę. Może zobaczysz ją kiedy. Pożegnaj ją ode mnie,
- Kiwit, kiwit! - rozległo się nad jej główką.” To jaskółka krążyła tuż nad nią. Mimezis opowiedziała jaskółce jaki smutny los ją czeka i rozpłakała się. Ptaszek nie mógł znieść widoku cierpiących, załzawionych oczu Marzenia. Jaskółka zaproponowała wspólny lot do ciepłych krajów. Mimezis zgodziła się bez namysłu. „Ptaszek wzleciał w powietrze i płynął ponad lasami, morzami, wznosił się ponad góry, wiecznym okryte śniegiem. Tam było zimno, lecz dziewczynka skryła się pod skrzydełka ptaszka i tylko małą główkę wysunęła, aby widzieć te cuda, jakich pełno na świecie bożym. Doleciały na koniec do cieplejszych krajów. Tutaj słońce świeciło jaśniej i goręcej, niebo było wyższe i dziwnie błękitne, a po rowach i płotach rosły najpiękniejsze zielone i granatowe winogrona. W lasach było pełno cytryn i pomarańcz, w powietrzu zapach kwiatów, prześliczne dzieci biegały po drodze, goniąc się z motylami. Ale jaskółka leciała wciąż dalej, gdzie jeszcze piękniej było, jeszcze cieplej.”
W końcu dotarły do krainy magii nad dużym, błękitnym jeziorem, otoczonym zielonymi, kwitnącymi drzewami, które wyczarowano prosto z baśni Andersena. Mimezis zdecydowała się zatrzymać w białym, prześlicznym kwiatku rosnącym „między odłamami skruszonej przez czas kolumny.” Miał aksamitne, pachnące płatki. Bardzo jej się podobał. Tym bardziej, że w jego wnętrzu było bardzo mięciutko i przytulnie. Gdy rozglądała się wkoło podziwiając tęczową naturę, coś zwróciło jej uwagę. Między źdźbłami trawy przechadzał się Elf. Dziwny był to przedstawiciel elfickiej społeczności. Spojrzał przyjaźnie na Marzenie i rzekł:
- Witam szlachetną waćpanienkę Mimezis. - Mała dziewczynka zdziwiła się nieco i odpowiedziała:
- A skądże Elfie znasz moje imię? Przecież nigdy wcześniej Cię nie widziałam, ani nie spotkałam, ani nie słyszałam. - Elf uśmiechnął się tylko. Dziewczynka bardzo się zniecierpliwiła, więc z ust Elfa wypłynęły te oto słowa:
- Szanowna waćpanienko, poznałem Cię we śnie. Opowiadały mi o Tobie cudowne, barwne fale słodkich dźwięków. Jesteś niesamowitym zjawiskiem, które zrodziło się z połączenia rubinu Bastet, ognia Feniksa i urody Różyczki. Kimś z malutkim, aczkolwiek wielkim i skrytym serduszkiem. Unikalnym, wyjątkowym Rodzynkiem o czułej, niedocenionej duszy. Niedostrzeżonym jeszcze Mitycznym Pirackim Skarbem zakamuflowanym pieczołowicie przez samą Mimezis. Żywym Kryształkiem powstałym na skutek połączenia wszystkiego co dobre, zmysłowe i niespotykane. Rześkim Wiatrem w upalny dzień. Kroplą Rosy podczas wschodu słońca. Swobodnym Deszczem, Pryzmatem Kolorów, Tęczą Marzeń, Kwitnącą Wiśnią, Soczystą Truskawką, Czterolistną Koniczyną, Czerwoną Różyczką, Uzależniającą Ambrozją, Delikatnym Wstydliwym Pocałunkiem. Niezwykłą kombinacją ciepła i gorąca oraz gorąca i ciepła, tworzącą niesamowity spektakl rozpływającej się w powietrzu magii... - Elf zamilkł. Mimezis troszkę się zdziwiła. Patrzyła przez chwilkę na Elfa i nie wiedząc co odpowiedzieć roześmiała się serdecznie. Natenczas Elf wyciągnął dłoń. Podał Mimezis malutką, czerwoną różę. Gdy skupiła uwagę na karmazynowych płatkach, Elf niepostrzeżenie i po cichutku się oddalił kontynuując swój spacer. Marzenie zauważyła, że do kwiatuszka przywiązany jest liścik. Otworzyła go szybciutko i przeczytała:
„Niech Te Siedem Róż Przytula i Ogrzewa Twoją Duszę,
Niech Zmysłowy Uśmiech Kwitnie na Twym Słonecznym Obliczu,
A w Migdałowych Oczach Codziennie Błyszczy Radosne Szczęście.”
Dla Mojego Marzenia.
#0 | cwirek
2007-03-08 07:44:55
Jeszcze większy plus, gdyż artykuł napisany przez UŻYTKOWNIKA i podesłany redakcji :) Czekamy na więcej takich inicjatyw! :)
#0 | edwa
2007-03-08 07:59:24
#0 | ikzzZ
2007-03-08 10:26:34
Przeczytam jak skończę ze swoją twórczością ;)
#0 | edwa
2007-03-08 11:04:18
chociaż z tego co wiem to nie wiem po co ten artykuł tu jest. Ja zacznę tu bloga pisać może...
przeczytałem połowę, a ponieważ jestem wku... rzony to nie czytam dalej. po prostu tekst mi tu nie pasuje i to jest moje zdanie. Doceniam jednak chęci i dlatego dałem plusa
#0 | ikzzZ
2007-03-08 12:01:35
#0 | edwa
2007-03-08 12:09:48
#0 | Rostek
2007-03-08 15:15:38
#0 | enjoy
2007-03-08 16:35:44
nie dam plusa :x
#0 | garo
2007-03-08 18:27:31
Ale to tylko moja opinia...
#0 | konopa
2007-03-08 21:17:14
malego ksiecia tez nie kazdy lubi ale to nie oznacza ze jest beznadziejny... :/
:((((
#0 | edwa
2007-03-09 11:43:13
#0 | kumar
2007-03-09 13:21:54
#0 | konopa
2007-03-09 17:10:34
wlasnie trafiam na strone o e-sporcie. czy z okazji jakiegos swieta nie mozna sie oderwac od glownej tematyki portalu?? text nie byl skierowany do przedstawicieli płci brzydkiej!!! i nie mial miec nic wspolnego z e-sportem. pomimo ze sa ludzie ktorym podobala sie moja inicjatywa (ot chocby Szanowny Cwirek) to, a zresztą PROSZĘ o USUNIĘCIE mojego ARTA. sa inne portale tudziez ziny ktore potrafia zwrocic uwage nie tylko na gry ale na cos jeszcze. i pomimo ze nie maja takiej liczby uzytkownikow to potrafia cos uszanowac i nie robic aluzji o \"homoseksualizm\":O (i chyba to jest kompletnie z d..y bo nawet nie wiem jak enjoy do tego doszedl no chyba ze text wzial osobiscie do siebie). porownanie do bloga?? przeciez ja tu nie opisuje ze np. dzis szedlem przez ulice a kolo mnie przejechal samochod i mialem zly humor:/ iscie szatanska argumentacja.
moze zrobimy tak wy napiszcie cos lepszego, jakiegos arta na dzien kobiet, pochwalicie sie swoja wyobraznia i zobaczymy... no nie mowcie tylko ze nie stac was na cos lepszego:D...
#0 | kumar
2007-03-09 22:40:32
#0 | vdr
2007-03-10 00:28:53
#0 | kumar
2007-03-10 08:51:35
#0 | konopa
2007-03-10 18:25:23
#0 | slawek
2007-03-15 16:54:25