Addictive
Ostatnie rozporządzenia Ministerstwa Kultury w Chinach odnośnie rozpowszechniania gier komputerowych i ich użytkowania wywołały trochę kontrowersji wśród graczy, a mnie zainspirowały do zastanowienia się nad problemem przemocy w grach komputerowych i uzależnienia od nich. Problemem, który rzeczywiście istnieje, choć większość z nas, graczy, stara się mu zaprzeczać kiedy tylko może.Ciężko jest spojrzeć na to obiektywnie, kiedy stoi się po jednej stronie barykady i – nie ma się co oszukiwać – samemu jest się jednym z dotkniętych tą "chorobą", czy jakkolwiek inaczej to nazwać. Śmiech na sali powodują też wypociny psychologów, którzy w wielu przypadkach żyją w świecie trochę odmiennym od naszego i o wyrządzone krzywdy oskarżają wszystkich w okół, a nie samego ich sprawcę – dzięki nim niebezpieczni dla otoczenia młodociani przestępcy biegają sobie beztrosko po ulicach, a rodzice nie mogą nawet dać klapsa swojemu dziecku, żeby nie stało się jednym z nich.
Rozpoczynając więc swoje przemyślenia wyszedłem z jednego założenia, które zresztą bardzo często stosuje – postaram się zbadać całą sprawę z wielu punktów widzenia, krytycznym okiem spojrzeć na to co widzę na ekranie komputera i przed nim, a przede wszystkim dokładnie przeanalizować psychikę gracza, którego znam najlepiej – siebie.
Zacznijmy, jak na dobry (quasi)naukowy tekst przystało, od odrobiny historii, co pozwoli nam zgłębić umysł człowieka. Zastanówmy się, na co od zarania dziejów zawsze był największy popyt? Seks, oczywiście, a oprócz niego przemoc. Starożytni Rzymianie, którzy przecież byli tak wysoko rozwiniętym narodem, ucywilizowanym i pełnym myślicieli, lubowali się w krwawych igrzyskach, kiedy przed ich oczami ginęły tuziny niewolników rozszarpywanych przez lwy. Walki gladiatorów po dziś dzień oglądać można w telewizji, czy to w wykonaniu Andrzeja Gołoty czy Hulka Hogana. W średniowieczu całe miasteczka zbierały się w rynku, żeby oglądać egzekucje na przestępcach – przez powieszenie, odcięcie głowy, członków, biczowanie czy pod ostrzem gilotyny (to trochę później, bo dopiero w światłym i pełnym sztuki Paryżu, wówczas centrum cywilizowanego świata). Ale wiele wieków wcześniej wymyślono jeszcze lepszy sposób na spędzenie wolnego czasu wyżywając się na kimś innym – kamieniowanie było interaktywną imprezą, którą porównać można byłoby do dzisiejszych gier komputerowych: liczyła się celność, siła, skuteczność i dawało to niezłą frajdę. Każdy mógł wziąć udział. Wracając jednak do średniowiecza – byliście kiedyś na jakiejś wystawie przyrządów tortur? Dużo takich jest w starych zamkach, szczególnie u nas w Polsce. Włos się na głowie jeży i ciarki przechodzą całe ciało od patrzenia na to, a mój wypaczony przez Mortal Kombat umysł czasem długo nie mógł znaleźć zastosowania dla niektórych z tych przyrządów, a kiedy wreszcie już to zrobił automatycznie wysyłał impuls do nóg, żeby obrócić się i odejść. Pomyśleć, że wytwarzaniem takich narzędzi często zajmowali się ludzie bardzo inteligentni z wyższych stanów. Nie mówiąc już o samym ich stosowaniu.
Mamy więc przemoc we krwi, a historia, książki, telewizja i gazety pokazują to każdego dnia. Pytaniem jest czy mamy całkowicie odciąć się od naszych pierwotnych żądz i instynktów (pierwotne niekoniecznie oznacza prymitywne!) czy raczej zaakceptować siebie takimi jakimi jesteśmy, choć jednocześnie nie usprawiedliwiać tym każdego odrażającego występku jakiego się dokonamy? Bóg jeden raczy znać odpowiedź.
Nikt z Was chyba nie będzie ze mną dyskutował o tym, jak dużo dzisiaj jest przemocy w grach komputerowych. Z resztą nie tylko w nich, ale też w kinie, literaturze (pokażcie mi choć jedną książkę fantasy lub science-fiction, w której nikt się nie zabija), komiksie, a nawet w kreskówkach dla dzieciaków. Ale jak już pisałem, mamy to we krwi, a przemoc była w okół nas od zawsze, teraz tylko zmieniła formę. Więc czy to gry komputerowe są problemem? A może raczej dostęp do nich?
Na pudełkach gier komputerowych drukowane są odpowiednie znaczki ostrzegające przed zawartością. Dzięki nim wiemy, że w dany tytuł nie powinny grać osoby, które nie ukończyły jeszcze np. 15 roku roku życia. Wiemy też jak to się sprawdza w praktyce – w większości krajów nie jest to nic poza ostrzeżeniem. Może i dobrze, bo młodzież jest główną i chyba największą grupą odbiorców, więc producenci wiele by stracili na wprowadzeniu ostrych restrykcji w sprzedaży i użytkowaniu gier. Ale czy 10-latek grający w GTA i uczący się gangsterskiego życia, a w dodatku oglądający w MTV jak to cool jest wieść życie przestępcy, to odpowiednie połączenie? Niestety, żadne badania nie dadzą nam przejrzystej, a co ważniejsze, na 100% prawdziwej odpowiedzi na to pytanie.
Może warto byłoby wprowadzić ograniczenia i bariery wiekowe odnośnie gier? Takie, które rzeczywiście byłyby stosowane. W Niemczech coś takiego jest i jakoś rynek mocno na tym nie cierpi – chyba wręcz przeciwnie, skoro Games Convention w Lipsku jest jedną z najważniejszych imprez growych w Europie. A może po prostu rodzice powinni przykładać większą uwagę do tego co robi ich potomstwo spędzając czas przed komputerem („ucząc się”) albo w kafejce („grając w piłkę na dworze”)?
Muszę się jednak przyznać, że kiedy zaczynałem swoją przygodę z komputerami i grami komputerowymi miałem 9-10 lat, a jednym z pierwszych tytułów w jakie grałem był Wolfenstein 3D. Nie mam dziś ochoty biegać po ulicy i strzelać do każdego kogo spotkam, aczkolwiek faktem jest, że w tamtych czasach rodzice mocno ograniczali mi dostęp do komputera i dziennie grałem maksymalnie po 30 minut. Rodzice też wpoili mi parę podstawowych zasad odnośnie godnego życia, głównie oni ukształtowali mój umysł (pytanie tylko czy dobrze czy źle :P), a moja późniejsza fascynacja systemami filozoficznymi, które wskazywały na potęgę opanowania i wiedzy, a nie siły fizycznej, spowodowała, że tak naprawdę nigdy w życiu nie miałem prawdziwej ochoty komuś przywalić.
Możemy obrzucać błotem gry, filmy, telewizję, ale prawda jest taka, że to przede wszystkim rodzice są odpowiedzialni za kształtowanie się młodego umysłu i za jego wychowanie. Nie przedszkole, szkoła czy nauczyciele. Nie ma się co dziwić, że dzieciaki wychowuje telewizja i ulica, skoro dla rodziców ważniejsza jest praca i coraz większe pieniądze.
W pewnym wieku jednak samemu jest się już w stanie podejmować decyzje i kierować swoim rozwojem. Warto jest więc mieć świadomość, że ślęczenie 8-10h dziennie przed komputerem nie zrobi zbyt wiele dobrego, nie ważne jak głęboko poszerzałbyś swoją wiedzę, jak zaawansowany program byś tworzył. Oczy wysiadają, człowiek nabawia się wielu różnych schorzeń kości i stawów. Teraz się o tym nie myśli, ale po 40-tce ostro może się to zacząć dawać we znaki. Ważne jest też, że Twoja umiejętność nawiązywania kontaktów, zdolność do życia w społeczeństwie, obcowanie z innymi ludźmi (płcią przeciwną) mocno spada w dół. Powiesz, że masz wielu znajomych na całym świecie, których nigdy w życiu byś nie poznał, a być może też jesteś znany i popularny w szerokich kręgach. Jasne, ale masz marne szanse na znalezienie etatowej pełnopłatnej pracy przez ICQ, a w klubie w gronie żywych przyjaciół trzeba się trochę bardziej wysilić, żeby stać się lubianym i popularnym niż na IRC-u. Nie, nie nazywam Cię ciotą komputerową, nie mówię, że nie potrafisz się odnaleźć w życiu codziennym. Daleki jestem od tego. Zwracam Ci jedynie uwagę, że warto co dwie-trzy godziny zrobić sobie krótką przerwę, pójść do toalety, wyjść z psem pooddychać trochę świeżym powietrzem, porozmawiać z sąsiadką i zjeść coś bardziej pożywnego niż chipsy.
Dlatego zastanawiam się czy Chińczycy czasem nie wpadli na bardzo dobry pomysł zmuszając producentów gier do wprowadzenia mechanizmów, które nakazywałyby zrobić użytkownikom przerwę po trzech godzinach. W końcu jest coś takiego jak przepisy BHP, których łamanie może pociągnąć za sobą konsekwencje prawne (oczywiście nikt sam siebie nie oskarży). Komputery uzależniają, to jest fakt, a łatwiej przecież zapobiegać niż leczyć.
Gry komputerowe mają wiele dobrych stron, o czym BBC nieraz donosiło, podobnie jak filmy akcji, pornografia czy alkohol. Ważne jest tylko znać umiar, bo co za dużo to niezdrowo.
Powyższy tekst jest subiektywną opinią autora i nie jest oficjalnym stanowiskiem serwisu eSports.pl.
#0 | Lucas
2005-09-07 04:11:03
#0 | apiSS
2005-09-07 07:42:43
#0 | edwa
2005-09-07 08:08:43
#0 | STING
2005-09-07 11:11:55
#0 | edwa
2005-09-07 11:13:23
#0 | ortho
2005-09-07 11:18:51
#0 | edwa
2005-09-07 11:36:51
#0 | ortho
2005-09-07 11:41:17
#0 | edwa
2005-09-07 11:43:11
#0 | nita
2005-09-07 14:52:58
#0 | edwa
2005-09-07 15:00:07
#0 | Olek
2005-09-07 15:05:25
2 - Kolumna napisana dosyć ciekawie, nie odkrywczo, ale ciekawie.
Ostatnie zdanie wg. mnie jest bardzo trafne, a większość osób o tym notorycznie zapomina.
#0 | ash
2005-09-07 15:07:55
joke ;)
#0 | nita
2005-09-07 15:18:08
#0 | edwa
2005-09-07 15:20:05
#0 | Lucas
2005-09-07 17:14:34
#0 | vdr
2005-09-07 18:22:28
#0 | satrab
2005-09-07 19:27:15
#0 | Beldin
2005-09-07 19:53:14
- ale to sie chyba tyczy tylko miejsc pracy. jak chcesz sobie remontowac mieszkanie to nikt ci nie moze zabronic pracy 24h. podobnie z graniem, nikt nie moze ci zabronic siedzenia przy kompie 24h.
#0 | SweepeR
2005-09-07 21:10:13
#0 | wzf | yeltzyn
2005-09-07 23:13:31
#0 | NewBe
2005-09-08 09:05:56
Wrecz przeciwnie gdy nam nie idze to odrazu slychac :!@#$%lone facrcie, !@#$ny, !@#uj.
Mozecie powiedzec ze nie jestescie uzalerznieni ale ja spedzem dizennie przy kompie 6h...
a w wakacje po 18 godzin wiec wiem co to uzalerznienie i kiedy nam nie idzie co to znaczy prawdziwa furia.
#0 | vafel
2005-09-08 12:07:43
#0 | Pwael
2005-09-08 14:12:59
#0 | Rostek
2005-09-08 15:35:29
#0 | ovyr
2005-09-08 21:42:21
#0 | Hauzer
2005-09-08 22:49:57
#0 | Hauzer
2005-09-08 22:51:05
#0 | raul
2005-09-09 10:34:37
#0 | Olek
2005-09-17 14:31:06
#0 | Hauzer
2005-09-17 19:53:57
#0 | Krypton
2005-09-18 02:48:33