Jeszcze będzie czas...
Mały Ulrak był dziwnym Orciem. Od zawsze przewyższał swoich braci oraz innych Orców odwagą i męstwem. Jak rzadko który przedstawiciel swojego gatunku chciał uczestniczyć w regularnych walkach od najmłodszych lat. Nie żeby inni byli tchórzami - poprostu on miał w sobie duszę prawdziwego wojownika. Wychowywał się w plemieniu Sumadu znanym z podejmowania mądrych działań. Miało ono opinię jednego z mądrzejszych w tutejszej krainie, toteż Nieumarli nie zapuszczali się często w te strony.Ulrak będąc jeszcze młodym bał się wczesnej próby siły, przed którą miał jutro zostać postawiony. Jak co roku doświadczeni Blade Masterzy nasyłali młodych Orców na wypuszczające się za daleko w tereny plemienne grupki Ghoulów, aby młodziki nabrały doświadczenia w walce z żywym przeciwnikiem. Przy okazji pozbywali się tych odrażających, szponiastych istot obskubujących las z coraz większej ilości drzew. Ulrak od paru tygodni ćwiczył swoim toporem nad wyraz intensywnie. Bardzo przejmował się wyzwaniem, które miała mu stawić nadchodząca walka o śmierć i życie. Wprawdzie Ghoule walczyły jak niedorajdy, jednak zawsze rażący błąd mógł kosztować trochę krwi.
Tego wieczora Ulh, bo tak przezywano Ulraka, spędził czas na medytacji zachwycając się dogłębnie tajemniczością lasu. Leżąc na polanie myślał także o przyszłych wielkich bitwach, o zasadzkach w lesie, o paleniu ludzkich fortec oraz o tym jak uwielbia te leśne równiny. Tutaj się wychował, las to jego dom. Nie opuściłby go nigdy, prócz wypadku walki. Tak rozmyślając usnął oparty głową o prawie trzy-wiekowy Klon.
Rankiem Ulha obudził sam Minerok, dowodzący Blade Master, przywódca całego plemienia. Po godzinie zbierania ekwipunku obaj zapuścili się głęboko w las, w miejsce do którego sam Ulrak nigdy jeszcze nie dotarł. Była jeszcze bardzo wczesna godzina, słońce wzeszło ledwo ponad horyzont. Promienie z trudnością przebijały się przez liście drzew. Widoczność była więc ograniczona z powodu cieni oraz rażących oczy przebłysków światła.
Po niedługim czasie Blade Master Minerok pokazał Ulrakowi ścinającego pazurami drzewo Ghoula, znajdującego się około 200m od nich. Właśnie ten prymitywny stwór był teraz jego celem. Jednak nie miał go zabić z zaskoczenia - cała próba polegała na czystej walce. Po podejściu do niego miał więc dać o sobie znak. Tak też uczynił: po zbliżeniu się na odpowiednią odległość zaryczał groźnie. Ghoul z początku trochę się przeraził, lecz gdy zobaczył źródło dźwięku ukazał swoje szpony w pełnej okazałości. W tym momencie Ulh usłyszał ryk Blade Mastera, który został z nienacka zaatakowany przez Gargoyle'a, który musiał pilnować pracującego Ghoula. Uświadomił sobie, że musi mu pomóc gdyż Minerok nie był w pełni uzbrojony i bez dłuższego zastanawiania rzucił się ze swoim toporem wojennym na Ghoula. Potwór odskoczył w bok i zamachnął się na stojącego niepewnie Orca. Ulh zamiast zrobić unik dał Ghoulowi walnąć się w pancerz, gdyż wiedział że wtedy będzie miał okazję do kontrataku. Wyciągnął zza paska małą, jednoręczną siekierkę i z niebywałą siłą rzucił w pierś stwora. Ten otrzymawszy cios dokładnie tam gdzie celował Orc runął na plecy i po minucie szamotania się skonał. Teraz czas na Gargoyle'a! Ulrak pobiegł w miejsce skąd wysłał go Master Minerok, niestety zastał tam tylko mocno zmasakrowane zwłoki mistrza. "Gdzie ten parszywy gównojad?!" - pomyślał Orc. Oglągnął się we wszystkie strony, wszedł na drzewo i rozejrzał się we wszystkie strony lasu. Nic jednak nie zobaczył. Gdy już chciał szykować się do odwrotu zły na siebie i stwora, którego nie zdąrzył zabić, uszłyszał długi syk. Obejrzał się za siebie i zobaczył tę mroczną bestię. Pokrwawiony Gargoyle patrzył na niego łopocąc cienkimi skrzydłami. Po chwili odezwał się do znieruchomiałego Orca: "Jesze będzie czasss... młody Orcu, jeszcze będzie czasss...". Wypowiedziawszy to skulił się, po czym wyprostował skrzydła i odleciał nie oglądając się na śliniącego się z gniewu Ulraka.
Wszystkie części opowiadania "Cienie
przygnębienia":
:: Pilot :: - :: Odcinek I :: - :: Odcinek II :: Odcinek III :: Koniec ::