Według Biblii - Sodoma i Gomora zostały dosięgnięte karą boską, bowiem mieszkańcy tych dwóch legendarnych miast żyli niegodziwie, nie szanując zarazem prawa, a w szczególności Boga. Podobnie sytuacja ma się na naszej rodzimej scenie – tak uwielbianej przez nastolatków gry – CS-a. Jedni zmieniają, inni wyrzucają, znajdą się też tacy, którzy są zdolni w trakcie kilku dni znaleźć się w trzech różnych organizacjach. Nachodzi mnie tutaj pytanie – czy poprzez takie właśnie zachowanie, gracze owej sceny – tak jak mieszkańcy Sodomy i Gomory - nie zapędzą jej do grobu?
Na wyżej postawione przeze mnie pytanie, nie jest w stanie odpowiedzieć prawdopodobnie nikt. Postaram się jednak, przybliżyć wam moje „ulubione” przykłady łamania wypisanych wcześniej spostrzeżeń – dotyczących niemoralnych zachowań na polskiej scenie, wymienionej w tytule felietonu gry.
Pierwszym, a zarazem doskonałym przykładem ów zachowań są byli gracze organizacji D-Link PGS. Zespół, nad którym funkcję opiekuna sprawuje Marek "mars" Stabla. Początkowo znajdowali oni dach nad głową w polskiej drużynie z istnie „rzymskimi” tradycjami – chodzi tu oczywiście o Senatus PopulusQue Romanus. Pewnego jednak dnia – dokładnie 24 listopada, zeszłego roku – ekipa marsa postanowiła przejść do organizacji „zza Odry”, mianowicie mam na myśli KomaCrew.Tagan, która zapewne proponowała więcej od „Rzymian”. Gwoli przypomnienia zarząd SPQR – który niczego nie był świadomy – o zmianie barw ich graczy, dowiedział się z informacji na stronie nowego domu Marka i reszty drużyny. Po ponad miesiącu okazało się, że i hojność Niemców na wiele się nie zdała - otóż chłopaki po raz kolejny zmieniają organizację.
Tym razem wybór padł na „najlepszy” polski zespół – D-Link PGS, który jak wszyscy wiemy - gościł pod swoimi skrzydłami przez większość czasu, najlepszą drużynę Counter Strike na świecie. Nastąpił wielki, medialny „bum” – wywiady, zdjęcia oraz masa newsów na temat wiadomości, którą PGS zaskoczył świat sportów elektronicznych. Jak się później okazało przyjęcie przez zarząd pod swoje skrzydła wyżej wymienionej drużyny, nie było najlepszym posunięciem. Nie pokazali oni bowiem nic szczególnego na polskiej scenie CS-a, a zmiany, których dokonali aby poprawić swoje osiągi, nic nie dały. Po kilku miesiącach zostali wyrzuceni z organizacji, która tak bardzo zasłynęła, z gry ich poprzedniej dywizji Counter Strike’a.
Był to najlepszy przykład na to, że zachłanność nie popłaca. Gracze prowadzeni przez marsa zostali bez jakiegokolwiek wsparcia finansowego, oraz – poprzez swoje nadzwyczajne „zdolności” przeskakiwania z jednego zespołu do drugiego – pozbawieni szans na znalezienie nowego domu.
Drugim, bardziej teraźniejszym przykładem – jest drużyna, która aktualnie reprezentuje barwy D-Link PGS, czyli byli gracze zespołu Betsson Voodoo Gaming. W chłopakach z tejże formacji brzemię ogromny potencjał, przekonała się o tym nie jedna polska drużyna, która próbowała stawić im czoła. Jednak jest także „druga strona medalu” - bowiem zawodnicy dowodzeni przez Damiana "phoen1x" Bonisławskiego, po świetnym występie na Dreamhacku w Szwecji, oraz zakwalifikowaniu się do KODE5, postanowili opuścić swoją organizację. Podanym przez nich, powodem odejścia były zbyt słabe warunki zapewniane przez BVG.
Nie wydaje mi się jednak aby wsparcie finansowe, które Betsson Voodoo Gaming zapewniało owej dywizji było zbyt małe – potwierdzić to może wysłanie ich na wcześniej wspominany turniej do kraju, którego obywatele dawno temu urządzili nam - mówiąc kolokwialnie - „potop”. Co najlepsze zaraz po odejściu drużyny Damiana, z wyżej wymienionego przeze mnie zespołu, gracze Ci otrzymali propozycje od PGSu. Zbieg okoliczności? Nie sądzę. W ten oto sposób „laleczki voodoo” straciły zaufanie do polskich formacji ze sceny CS-a, a potwierdzili to słownie w oświadczeniu, wydanym przy okazji, ogłoszenia tejże niefortunnej dla ich zespołu informacji - o utracie dywizji Counter Strike.
Można powiedzieć że polski Counter Strike jest jak film. Otóż, gdy oglądasz dobrą „taśmę” i wychodzisz z kina - milczysz, jesteś zaczarowany grą aktorów, fabuła oraz rozmachem z jakim scenariusz został przelany na ekran – niestety ten opis nie zgadza się z polską sceną CS-a. Bowiem ten „film” ma kiepskich reżyserów i zachłannych aktorów, którzy mogliby co najwyżej zagrać w kiepskim filmie akcji, rodem z Ameryki. Boje się, że właśnie taka postawa może prowadzić do nakręcenia „filmu”, który kończyłby się losem mieszkańców Sodomy i Gomory.
#1 | krn
2009-05-30 22:28:53
#2 | kluczmen
2009-05-30 23:53:34
#3 | akukaracza
2009-05-31 10:13:40
#4 | z1ppi
2009-05-31 12:45:54
#5 | annihiluzz
2009-05-31 17:18:32
#6 | acci
2009-06-01 09:07:45
YEAH
#7 | Zatoichi
2009-06-01 15:53:20
juz na tej stronie kiedys odmienialem - ów, owa, owo, owej, owego
o przecinkach w dziwnych miejscach już nie wspomnę
#8 | conish
2009-06-01 22:35:54
#9 | b1o
2009-06-02 16:52:18
#10 | Generall
2009-06-03 10:26:04
Nieladne porownanie, filmy akcji made in USA nie sa takie zle, szczegolnie jak porownamy je z polskimi, niemieckimi, francuskimi czy innymi europejskimi:)
#11 | maker ` JAJkz
2009-06-04 22:51:21
#12 | Generall
2009-06-05 11:13:51