Czas powoli zacząć zbierać swoje zabawki, nieco dorosnąć i zająć się czymś innym. Dlaczego? Esport nigdy nie był opłacalny, nie jest i nie będzie. Co gorsza, nie ma nic do tego nieco już przebrzmiały kryzys gospodarczy, wzrost cen buraka cukrowego, czy też fazy księżyca – winni jesteśmy my sami. W to się po prostu nie opłaca inwestować. Czas zacząć bić się w pierś?
Wiele osób porównuje nasz ukochany esport do tradycyjnych dyscyplin. Ja również pozwolę sobie na to, jednak, jak mi się wydaję, nieco z odmiennego punktu widzenia. Z pewnością słyszeliście o powrocie galacticos i ogromnych zakupach Florentino Pereza. Wyłożona gotówka szybko się jednak zwróci, zyski ze sprzedaży samych tylko gadżetów z wizerunkiem Ronaldo i innych będą z innej galaktyki. Kibice na całym świecie chłoną starania marketingowców niczym gąbka, miara ich wierności i poświęcenia dla ukochanego klubu jest jak najbardziej policzalna – w euro lub w dolarach amerykańskich. Jak się okazuje, na tym tle, przeciętny esportowiec, to marketingowy beton, opierający się dość opornie wszystkim trendom.
Do głowy przychodzi mi jeden konkretny przypadek, opiszę go nieco dokładniej. Nasz statystyczny esportowiec związany jest z tym środowiskiem od ponad 6 lat, z mniejszymi lub większymi sukcesami uczestniczy w jego życiu. Zacznijmy od samej gry, jest nią Counter-Strike. Kupił ją parę lat temu, za śmieszną kwotę, od tamtej pory nie wydał dodatkowo złotówki. Idąc dalej tym tropem, jego komputer zdecydowanie nie odpowiada dzisiejszym standardom, no i bo po co, archaiczna gra śmiga aż miło. Operuje myszką za 60 złotych, która nie ma nic wspólnego ze świecącymi choinkami zaprojektowanym specjalnie dla najbardziej wymagających. Pewnego razu, miał wówczas pewnie słabszy dzień, kupił sobie wypasioną podkładkę pod myszkę. Sukces, ale połowiczny – nieco poplamiony i zniszczony kawałek tkaniny służy już kolejny sezon. Koszulka MYM-u? No w sumie fajna, ale droga, no i na ulicę trochę wstyd w tym wyjść. T-shirty od Cybersportu i z ESL Pro Series świetnie się za to sprawdzają na wuefie, co więcej, były za darmo. Konto premium na ESL, Insider na SK Gaming, czy inne płatne usługi – parska tylko śmiechem, zna bowiem lepsze sposoby na wydanie gotówki.
Kibice na całym świecie chłoną starania marketingowców niczym gąbka, natomiast przeciętny esportowiec to marketingowy beton, opierający się dość opornie wszystkim trendom.
Już wiecie o kim mowa? Wychodzi więc na to, że przez kilka ostatnich lat wydałem na moją pasję naprawdę mało pieniędzy. Ilu z Was uczyniło podobnie? Nic dziwnego, że mało która firma ma w ogóle chęć zainwestować w esport, a nawet gdy to zrobi, to szybko się wycofuje. Gry, zawodnicy i rywalizacja na nieco wyższym poziomie niż niedzielna partyjka, to wcale nie jest dobry biznes. Nie ma nic do tego kryzys. CPL upadł jeszcze zanim każdy Polak znał się na ekonomii, pozycja ESWC została zachwiana znacznie wcześniej. Jakie firmy inwestują największe środki w rozwój sportu i imprez mu towarzyszących? Zasadniczo możemy je podzielić na trzy branże – tytoniowa, alkoholowa i ostatnio coraz bardziej popularne – zakłady bukmacherskie. Przeciętni esportowcy, to młodzież lub nawet dzieci w przypadku Call of Duty – nie są i nawet nie powinni być zainteresowani usługami wspomnianych firm. I vice versa. Czarno to widzę, oj czarno.
Cały ten biznes ma się dobrze w Azji. Nie jest znowu aż tak różowo, liczy się bowiem głównie Starcraft, ale na ogół jest dobrze. To ewenement, nam Europejczykom, Polakom, trudno porównywać się do nacji, które organizują teleturnieje w stylu „Jak obrać banana pośladkami”, to nie jest normalne. Ostatnio sporo się dzieje na wschodzie Europy, między innymi na Ukrainie. Jednakże to, że ktoś posiadający sporą gotówkę, inwestuje ją w esport, nie sprawia, iż jest to przedsięwzięcie opłacalne – bowiem takim nie jest. Pozwolę sobie nie wnikać w pochodzenie tych pieniędzy, nie mój cyrk, nie moje małpy. Okazuje się natomiast, iż na placu boju pozostaje nieco osamotnione ESL ze swoim Extreme Masters. Tutaj nie mogę mięć żadnych wątpliwości – najwyższa półka. Szkoda, że tylko dla grających w Counter-Strike’a i nerdujących World of Walking. Jeśli grasz w Call of Duty i puści Cię mama, wówczas możesz pojechać na The eXperience do Danii. Okazuje się, że tak naprawdę jesteś cienki i zajmujesz 4 miejsce – zabierasz do domu zawrotną sumę 100 euro – do podziału z 4 kumplami. Na lizaka chyba będzie. Gdzie są pieniądze?
No tak, ale innym się udało. Rzeczywiście? Dziwnym trafem, Sander „Vo0” Kaasjager, który wygrał podczas CPL World Tour ponad 250 tys. dolarów, na pytanie odnośnie kasy odpowiada zawsze w ten sam sposób – to sprawa pomiędzy nim a CPL. Jak myślicie, ile mu jeszcze wiszą? Zdaje się, że chłopaki z byłego-obecnego Meet Your Makers w dalszym ciągu czekają na swoje 10 tys. dolarów od wujka Munoza. O następnych 40 kawałkach za ESWC z grzeczności nie wspomnę. Nasz okręt tonie i bardzo szybko nabiera wody. Marzenia o stadionach, błysku fleszy i piszczących nastolatkach trzeba odłożyć na później. Pora wracać na stare śmieci, do brudnych piwnicowych kafejek. Szkoda tylko, iż większość z nich zdążyła już upaść.
eSportowe pudelki - za co cenimy gwiazdy e-sportu?
#1 | jason.paury
2009-08-27 00:25:51
#2 | j3sh
2009-08-27 00:58:10
#3 | 1o1
2009-08-27 01:37:55
#46 | gregorian
2009-09-01 18:00:02
#4 | jason.paury
2009-08-27 03:15:44
pomyśl trochę zanim coś napiszesz.
#27 | j3sh
2009-08-28 15:37:47
#28 | j3sh
2009-08-28 15:37:48
#5 | eXN
2009-08-27 03:54:30
Dla porównania ta sama sytuacja z chociażby CoD4, ktoś patrzy na turniej i stwierdza, że fajna gra można by popykać z kumplami. Kupuje gre, wkręca się ale doskwiera mu brak płynności w grze - kupuje więc lub zbiera pieniądze na odkładany przez długi czas zakup nowego procesora/karty graficznej/ramu i zabiera się do gry. Cieszą się gracze (płaczą rodzice), cieszą się producenci gier i sprzętu.
I teraz nie mówimy tutaj o tym, która gra jest ładniejsza (CoD)/bardziej skillowa (CS) ale o czysto marketingowych skutkach takiego a nie innego doboru gier na turniejach. Taka sama sytuacja z SC (na szczęście wychodzi SC2) i WC3...
#6 | navineo
2009-08-27 09:17:09
Porownujesz esport do pilki noznej i pokazujesz jak w PN zarabiaja na kibicach... a w esporcie chcesz zeby zarabiac na graczach! w ten sposob porownujac to moze zastanowmy sie ile zarabia caly pilkarski marketing .. na pilkarzach?! chyba latwo sie zgodzic ze sa to zyski marginalne.
IMHO Jesli esport ma cos osiagnac to w podobny sposob powinien sie zorientowac marketingowo... zarabiac (jak np. w Korei) na ludziach ktorzy sa zainteresowani ogladaniem widowiska na wysokim poziomie - niekoniecznie graczach danej gry.
Sponsor dostaje mozliwosc pokazania swojego loga, zorganizowania niestandardowego eventu dla widzow, sprzedawania im koszulek, podkladek itd. tylko nie graczom daje sceny a widzom danej sceny.
Pytanie tylko ktora scena gamingu ma potencjal zeby byc szeroko ogladana (niekoniecznie grana)?! ciekawym przykladem jest PK ... grala w to garstka osob, ale WT byl sledzony przez naprawde szeroka publicznosc. Odpowiednio lepsza gra (szerzej grana) i jeszcze lepiej ogladalna, dobra seria rozgrywek (wciagajaca widza w rywalizacje) i mozna osiagnac sukces marketingowy jak w kazdym innym sporcie/widowisku.
Jeszcze uwaga do zarzutow ze gra w stare gry jest nieoplacalna dla producentow. Jakos nie wyobrazam sobie porządnie zorganizowanych rozgrywek ktore sa finansowane przez zyski ze sprzedaży danej gry. To po prostu zbyt drogi sposob promocji, a sprzedaż gier sama w sobie nie jest tak bardzo dochodowa.
Podobnie w innych sportach glownym sponsorem/organizatorem bardzo rzadko jest firma z branzy (producent pilek, rakiet itd). Raczej jest to wspomniany koncern tytoniowy, alkoholowy, bukmacherski, samochodowy czy zupelnie oderwany (kosmetyczny).
#8 | cwirek
2009-08-27 10:04:06
Co do sponsorów, zgodzę się... i jednocześnie dziwię sie, czemu w e-sporty nie ładują się (przynajmniej w Europie) koncerny pokroju Coca-Cola czy Red Bull - gracze stanowią przecież centralny punkt ich targetu.
W stanach mieliśmy rozgrywki sponsorowane przez Pepsi (a raczej Mountain Dew), to i Cola cos wymyśliła. Im bliżej było olimpiady, to te dwa koncerny prześcigały się w sponsorowaniu czegokolwiek w Chinach (kawałek tortu oderwało wtedy wNv i jakaś inna drużyna - nie pamiętam już co było sponsorowane przez Pepsi a co przez Coca-Colę).
Natomiast firmy stojące za markami takimi jak Monster czy Red Bull wolą raczej inwestować w sporty motorowe i/lub ekstremalne - przyciąga to znaczną uwagę widzów, nie tylko interesujących się danym tematem (np. zawody Monster Jam w katowickim Spodku - ciekawe dla oka, świetnie zorganizowane i dobrze nagłośnione).
Jakby zaczęli inwestować w "granie w komputery" to mogliby zostać oskarżeni o nasilanie złych nawyków żywieniowych wśród młodzieży, czyli za to, za co obwiniane są Pepsi, Coca-Cola, Mars czy McDonald's.
#10 | qzk
2009-08-27 11:37:42
#23 | cwirek
2009-08-28 11:19:44
#7 | z1ppi
2009-08-27 09:54:59
#11 | Siemys
2009-08-27 12:18:19
#15 | qwe
2009-08-27 22:28:39
#9 | diGi
2009-08-27 11:32:32
Smutna prawda :(
#12 | vh
2009-08-27 19:15:30
#13 | KrameR
2009-08-27 20:14:26
#14 | cwirek
2009-08-27 21:00:33
#16 | qwe
2009-08-27 22:30:39
#17 | cwirek
2009-08-28 00:05:20
#24 | qwe
2009-08-28 13:11:45
Zauwazylem w realu, ze wiele osob chce powrotu kafejek, nawet gracze, ktorzy nigdy w cafe nie grali.
Caly czas mi stekaja, zebym otworzyc kawiarenke w moim miasteczku.
Co do spolecznosci z esports to widac to nie od dzis.
#18 | zZz
2009-08-28 00:44:26
Jedynie kilku gigantów jak Blizzard (Blizzcon, turnieje za $$$ w WoW'a) czy ID Software (Quakecon, supportowanie Quake Live'a). A inni? Nawet popularny CS nie doczekał się proponowanych przez lata poprawek i naprawienia bugów... Prawda jest taka że producentom takim jak NVIDIA i innym nie zależy na podniesieniu sprzedaży wśród graczy (i tak większość graczy jeśli będzie musiała kupić ich kartę albo ATI) tylko na tworzeniu pozytywnego wizerunku wsród grupy docelowej.
To samo tyczy się samej reklamy. Dużom firmo nie potrzebna jest reklama na koszulkach, bannerach bo i tak 99% graczy zna ich produkty. Najcenniejszy jest pozytywny wizerunek, kojarzenie marki z pozytwnymi wydarzeniami. Przykładem niech będzie firma Reactor która chętnie wspiera polskie lany. Czy kupujecie ich komputery? Nie. Czy uważacie że to dobra i solidna firma? Zapewne większość powie że tak.
Tak naprawdę słabością esportu jest mała liczba graczy-esportowców i znaczna przewaga konsolowców. Wyobraźcie sobie jakie byłyby nagrody gdyby (przykładowo) scena jednej gry liczyła kilka tysięcy klanów aktywnych w 1 lidze...
#41 | _des
2009-08-31 11:03:08
Wg mnie turnieje zamiast śmiesznych 100-200-300 euro za wygraną, czy podium, powinny oferować właśnie sprzęt sponsora. Co to za problem dla Intela zasponsorować kilka procków... taki core i7 np. ma dużą wartość dla zwykłego człowieka.. wkońcu trochę kosztuje.. a dla Intela koszt produkcji jest znacznieee niższy...
Poza tym, trzeba pogodzić się z tym, że esport się nie rozwinie tak jak niektórzy tutaj chcieli by tego... Przynajmniej nie za naszego żywota ;p
#19 | Darky
2009-08-28 08:53:55
1. porownanie oplacalnosci sportu i esportu - od kiedy to sport jest oplacalny? :D bodajze w Rzepie byl pare dni temu artykul, o tym ile i ilu polskich 'oligarchow' juz wtopilo i niemalze narkotycznie wtopia dalej w polskie kluby sportowe. Porownanie bezsensowne.
2. teza iz esportowcy to betony - poprosze dane o sprzedazy akcesoriow dla graczy, o jakiekolwiek dane ze sprzedazy zespolowych sklepow internetowych, czy tez o sprzedazy serwerow przez Waszego wlasciciela ;). Ja smiem twierdzic, ze w Polsce marek dla graczy wczesniej (circa 4 lata) nie bylo... a to juz o czyms swiadczy w przeciwienstwie do tezy z arta... :-)
#25 | qwe
2009-08-28 13:18:53
Jak to sport nie jest oplacalny?
Dla sponsorow, zaplecza turystycznego, firm obslugujacych takowe imprezy itp itd.
A to, ze jakis oligarcha sobie wtopil xxx mln dol w klub to jego prywatna sprawa.
Oligarcha nie wykupuje klubow pilkarskich dla zyskow, tylko dla rozrywki.
ad2
4 lata temu nie bylo marek dla graczy? sorry, nie przesadzaj...
ok, rozwoj esportu spowodowal wzrost zapotrzebowania na "profesjonalny" sprzet- myszki, podkladki, klawiatury, sluchawki.
I na tym koniec. Jak na te x lat to niewiele.
Ktos jeszcze na tym zyskal oprocz producentow sluchawek, klawiatur, myszek i sluchawek?
#29 | Darky
2009-08-28 15:44:37
jesli chodzi o zespoly - obecny trend przeksztalcania w sportowe spolki akcyjne i skierowanie uwagi na dzialalnosc marketingowo/prowa swiadczy o duzej potrzebie pozyskania dodatkowych funduszy na rozwoj, biezaca dzialalnosc
co do sponsorow - wizerunkowo przede wszystkim (ale i tu duze ryzyko zwiazane z 'crossowaniem' marek), o calej reszcie mozna dluuugo polemizowac :)
ad2 -
4 latka temu juz byly obecne w Polsce, ale nie prowadzily takiej promocji. Odwazylbym sie powiedziec, ze prosprzet u nas zaczal sie od fUnca w H4Gu :D
jesli rynek peryferiow dla graczy to dla CIebie niewiele to przykro mi, ale nie mamy o czym rozmawiac. Polecam zainteresowanie sie chociazby raportami sprzedazy firm z gield ;)
#35 | qwe
2009-08-29 02:24:21
Peryferiow dla GRACZY a dla esportowcow to roznica.
Jest wiele GRACZY, ktorzy kupuja markowy sprzet do grania.
Raporty sprzedazy firm- sorry, ale taki logitech jakies 5% swoich zyskow generuje ze sprzetu dla esportowcow, reszta to roznego rodzaje kierownice, joysticki i masa innych rzeczy (w tym sprzet amatorski).
Jasne, ze esport zwiekszyl zyski tych firm ale to juz koniec- wiecej juz z tego rynku nie wycisna, co najwyzej utrzymaja sprzedaz na podobnym poziomie.
Tymczasem dochody z reklam i produktow ze swiata sportowego z roku na rok sa coraz wieksze, dlatego znajduje sie coraz wiecej inwestorow.
#20 | 3r!c
2009-08-28 09:44:38
ad 2 to że kupuje sobie bajeranckie myszki, podkładki, klawiatur nie znaczy ze jestem e-sportowcem. ba nawet w ogóle nie muszę grać z takim sprzętem. Co do reszty to prawda
#21 | Generall
2009-08-28 10:47:28
Zreszta np. w polskiej pilce panuje juz slynna od wielu lat sentencja odnosnie biznesmenow - jezeli taki inwestuje w klub pilkarski, to po prostu nie wie juz co ma z kasa robic:)
#22 | 3r!c
2009-08-28 11:05:53
Co do biznesmenów - sam mając tyle kasy że wisi mi zamiast papieru toaletowego zainwestował bym w klub sportowy, najprawdopodobniej tworząc nowy.
#30 | Darky
2009-08-28 15:46:25
a) kluby zachodnie dbaja o PR (zapoczatkowal MU bodajze), w Polsce bylem mile zaskoczony prezentacja Legii podczas notabene FIWC :)
b) mecze klubow zachodnich sa chetniej ogladane, wiec przychodzi wiecej kasy z transmisji
:P
#37 | Generall
2009-08-30 17:23:56
Dlatego przejmuje sie aktualne klubu i wali mega logo na koszulce, bo nazwa firmy w nazwie teamu to praktycznie tylko wymysl polski jezeli chodzi o realna pilke nozna;)
#39 | 3r!c
2009-08-31 10:55:56
awans do ekstraklasy obojętnie (no może przesadziłem z tym obojętnie) jakiej ligi od ZERA to jest coś.
Po za tym to marzenia ściętej głowy raczej chyba że wygram w totka. Jednak nie traktowałbym tego jako inwestycje że musi się zwracać tylko raczej o przyjemność, więc nie sądzę że słabo bym zainwestował. :P
#26 | Blade
2009-08-28 15:08:19
#40 | mateck
2009-08-31 11:02:32
#31 | Sex&Money$ArT.e
2009-08-28 18:48:38
Książę "mieć" :)
#32 | Krolewicz
2009-08-28 19:24:20
p.s
to i tak wina Arturrro, haha :D
#34 | Sex&Money$ArT.e
2009-08-28 22:51:55
" Pan wybaczy, Sir!" :P
#33 | AL|EN
2009-08-28 22:20:01
Z tego co pamiętam szef mojej cafe stosował bardzo wydajne triki, które pozwalały cafe mieć wielu klientów i całkiem nieźle prosperować ale w tamtych czasach nikt nie miał kompów ani konsol a internet to cudo świata było.