Temat bumerang. Powraca w związku z każdą tragedią związaną z młodymi ludźmi dopuszczającymi się poważnych przestępstw. Morderstwa, samobójstwa, rozboje. Wszystkie one, według mediów i polityków, mają jeden wspólny czynnik – brutalne gry. Wszystkie były już wielokrotnie nagłaśniane, a czynnik ten był linczowany za każdym razem. Już to przerabialiśmy. Dlaczego więc po raz kolejny poruszać ten temat? Ponieważ tym razem jest inaczej. Gorzej. I dlatego, że milczenie oznacza zgodę.
W Niemczech wszystko zaczęło się od tragedii opisanej w artykule „Czy winą widelca jest to, że ktoś wbił go w oko?” autorstwa Dawida „AnTa” Wójcika. Siedemnastolatek morduje 15 osób po czym popełnia samobójstwo. Wielu, w tym niemieccy politycy, nie tylko dostrzega, że gry mogły mieć związek z tym co się stało. Uważają oni, że są one głównym sprawcą całej tragedii. Cytując za Polygamia.pl, serwisem o grach śledzącym całą sprawę, Joachim Herrman (Minister Spraw Wewnętrznych Bawarii) w związku z tragedią w Winnenden wydał oświadczenie, w które znajduje się poniżej. Oświadczenie to spotkało się z ostrą krytyką ze strony Komisarza ds. Nowych Mediów.
„Takie gry są jedną z przyczyn przemocy wśród młodzieży oraz szkolnych strzelanin, gdzie obrazy z brutalnych gier stają się rzeczywistością. Coraz więcej i więcej dzieci grzęźnie w tych wirtualnych światach przemocy. Nie mają oni już czasu ani na szkołę, ani na pracę, przez co są straceni dla naszego społeczeństwa. Pod względem swoich bolesnych skutków są one [brutalne gry] na tym samym poziomie, co dziecięca pornografia oraz narkotyki, których zakazu nikt nie kwestionuje.” - Joachim Herrman, Minister Spraw Wewnętrznych Bawarii.
„Porównanie jest kompletnie nieodpowiednie... każdy, kto wydaje takie oświadczenia nie ma kwalifikacji by uczestniczyć w dalszej debacie dotyczącej ochrony nieletnich przed złymi skutkami nowych mediów.” - Thomas Jarzombek, Komisarz ds. Nowych Mediów.
I rzeczywiście, porównanie producentów gier do handlarzy narkotyków, a grających do narkomanów jest dalece przesadzone. Ale czy krytyka oświadczenia ze strony rządu była prawdziwą, czy tylko uśpieniem czujności zwolenników elektronicznej rozrywki? Aby odpowiedzieć na to pytanie, wystarczy przyjrzeć się temu, co dzieje się ostatnio w Niemczech.
W tym kraju od samego początku gracze mieli pod górkę. Zielona krew w grach to najlepszy przykład. Nie jest to jeszcze powód do rozpaczy – kwestia przyzwyczajenia. Problemem jest natomiast zakaz grania w brutalne gry na LAN-ach oraz ustawa o zakazie produkcji oraz dystrybucji brutalnych gier na terenie Niemiec. Brakuje tu jeszcze zakazu posiadania i słowa Joachima Herrmana nie są już śmieszne, a przedstawiają ponurą rzeczywistość – gry prawnie zrównane do poziomu narkotyków i dziecięcej pornografii. Niektórzy pomyślą zapewne „to Niemcy mają problem – co nas to interesuje”. Ano, interesuje i to bardzo! Pozwolę sobie przypomnieć program „Zero tolerancji dla przemocy w szkole” naszego byłego Ministra Edukacji Narodowej, Romana Giertycha. W jednej z ostatnich wersji zakładał on podobne ograniczenia. Niewiele brakowało, a dziś byłbym traktowany jak zwykły kryminalista, dokonujący rzeczy, na myśl o których robi mi się niedobrze.
A wszystko to zaczęło się w kraju „hamburgerów”, gdzie w 2004 roku, czternastolatek Cody Posey z Nowego Meksyku zabił ojca oraz przyrodnią matkę i siostrę. Zdarzenie to powołało do życia potwora, i nie chodzi tu wcale o młodocianego mordercę. Prawnik Jack Thompson, bo o nim mowa, tym właśnie procesem nagłośnił swoją krucjatę przeciwko grom komputerowym, trwającą od 1997 roku. Od tego momentu skupił się na walce z Take-Two Interactive (Grand Theft Auto, Manhunt). Całe szczęście, że Thompson zagalopował się nieco i został pozbawiony praw do wykonywania zawodu na 10 lat po tym, jak wysłał list do matki producenta GTA IV i szefa Take-Two Interactive, Straussa Zelnicka, który można przeczytać tutaj. Po jego „inkwizycji” każda tragedia związana z młodymi ludźmi w rolach głównych otrzymuje naklejkę „spowodowana przez brutalne gry”. Pytanie tylko, czy słusznie?
Moje zdanie na ten temat jest takie, że niezależnie od tego w jak brutalną grę gra człowiek, to jeśli wszystko jest w porządku z jego psychiką, nic złego stać się nie powinno. Gra może, podkreślam może, być katalizatorem, czyli wyzwalaczem ukrytych gdzieś w głębi zachowań agresywnych. Jednak sama z siebie takich zachowań nie produkuje. Nie jestem psychologiem, ale polecam obejrzeć wywiad ze specjalistą przeprowadzony jakiś czas temu przez ESL TV.
Zatem kogo winić za te tragedie? Na pewno nie twórców i gry, bo te są oceniane przez specjalistów pod kątem przeznaczenia dla określonych grup wiekowych oraz treści jakie w samej grze występują. Część winy mogą ponosić nieodpowiedzialni sprzedawcy, których etycznym obowiązkiem jest odmówienie sprzedaży dziecku poniżej bariery wiekowej oraz poinformowanie o niej rodziców, którzy są w stanie zrobić wszystko, by ich pociechy były zadowolone (lub przestały ich dręczyć). Sam byłem świadkiem, jak w jednej z największych sieci sklepów „z kulturą” w Polsce bąbel, któremu z nad lady wystawał tylko pompon od czapki, próbował zakupić wspomniane wcześniej GTA. Na szczęście sprzedawca zachował się odpowiednio. Oczywiście, po chwili rozpętało się piekło, kiedy do lady podszedł sfrustrowany tatuś. Rzeczony rodziciel był klasycznym przypadkiem człowieka, który według mnie, najczęściej ponosi odpowiedzialność za późniejsze tragedie. Zapracowany rodzic, który nie zwraca uwagi na to, czym bawi się jego dziecko oraz jaki ta zabawa ma na nie wpływ. Nie wierzę, że dorosły człowiek, który od czasu do czasu zajmuje się swoim dzieckiem, nie zauważyłby zmian w zachowaniu, czy wzrostu ogólnie pojętej agresji. Nie chodzi o reakcje podczas gry, bo te mogą być różne. Chodzi o zachowanie wobec otoczenia, w stosunku do innych ludzi. Jeśli rodzice nie spostrzegą tego na czas, to do nieszczęścia potrzeba już „tylko” gotowej do użycia broni na widoku oraz celu.
Cała ta afera w Niemczech przypomina amerykańską prohibicję. Pomoże ona tylko w rozwinięciu się kolejnego pokątnego interesu, który będzie trawił zarówno twórców, jak i użytkowników gier. Radziłbym raczej zająć się ograniczeniem powszechnego dostępu do broni, bo na tym nie ucierpią zwykli obywatele. Jestem człowiekiem, który w wieku dziesięciu lat miał już za sobą produkcje Id Software, które do gier dla dzieci nie należały. Człowiekiem, który wychował się bez PEGI i ma za sobą setki tysięcy wirtualnych fragów. I nie jestem sam. Ludzi podobnych do mnie są tysiące. Ludzi, którzy nie mordują, a funkcjonują w społeczeństwie dokładnie tak, jak ci, którzy o grach nie mają zielonego pojęcia. Dlaczego więc mamy godzić się na zrównywanie nas z narkomanami i odbiorcami pornografii dziecięcej? Dlaczego mamy być ofiarami gierek politycznych, które mają zapewnić komuś poklask i stołek w rządzie? Niestety, sam jestem w stanie jedynie zwrócić uwagę na absurdalną rzeczywistość i to, do czego może nas ona zaprowadzić. I właśnie to robię. Bo milczenie oznacza zgodę.
#1 | mr0
2009-07-17 09:48:50
http://benq.deltaesports.com/portal/doc/Violent_video_games_Bullshit
#2 | Edek K.
2009-07-17 19:04:00
Najgorsze jest to, że ludzie, takie projekty (zakazu brutalnych gier) popierają, a niestety nie mają pojęcia o co wogóle w tym wszystkim chodzi. Przed ich oczyma ukazują się tylko jakieś obrazy z kolejnych ginących ludzików komputerowych. Imo, w Niemczech powinna odbyć się jakaś poważna debata, ale nie między fanatykami zakazu gier, a zagorzałymi graczami, tylko ludźmi, obiektywnie i trzeźwo myślącymi nt. powyższej sprawy.
Obiektywnie patrząc, to gra może mieć zły wpływ na młodego człowieka, ale tylko na takiego, który naprawdę ma problemy z psychika. Reszta dzieciaków może się co najwyżej ekscytować, jakaś tam gra, ale nigdy nie weźmie broń palną lub miecz w dłonie i wyjdzie na ulice po to, żeby przenieść obrazy z ekranu w rzeczywistość. Abstrahując od tego, które obrazy są bardziej realne i brutalne, te z Counter-Strike czy np. z filmu Hostel ? O tym Ci mądrzy populiści to zapominają.
#3 | eXN
2009-07-17 19:22:21
#4 | conish
2009-07-17 19:23:58
Szczerze mowiac, ciezko sie czytalo. Tak na sile madrze, na sile rozsadnie, na sile przyklady, "ja jestem spokojny gracz i zaraz wam walne moralizatorski teksty, o wy, zli, niedobrzy urzednicy panstwowi!".
Odniose sie tylko do przytoczonych tekstach o niemieckich i polskich "zakazach". To z gotfrag... juz kiedys, ktos na tym serwisie pisal: angole nie rozumieja systemu federalnego i nie do konca podaja prawdziwe informacje. Tekst z poligamii zawieral dwa bardzo wazne slowa. "MOZE" oraz "WYBORY". Reszta sobie dopowiedziec mozna samemu. Tekst o polskiej bawarii za pomoca Frankeniertycha... dobrzy ludzie! Ten czlowiek zostal ministrem edukacji tylko dlatego, ze byl szefem klubu, ktory dawal malemu Yodzie wladze do malych raczek i pomagal tupac malymi stupkami. Kto go wybral, przyznac sie bez wstydu?!
Reasumujac: biedolenie, ze to wszystko jest wina gier, bylo jest i bedzie. To jest proste, ze media potrzebuja czegos co przyciaga. Dlatego to fakt jest najbardziej pocztyna gazeta (codzienna!!!!!! OMG) w naszym kraju.
A dla Ciebie , jason, wygrzebalem taki swoj stary tekst:
http://frag-executors.pl/user/blog/125.html
(sory, ze inny portal, na esports nie ma blogow :( )
#5 | bMh
2009-07-18 10:59:53
To apropo linku o delcie
#6 | B1tman
2009-07-19 13:13:11
Wina leży tylko i wyłącznie po stronie rodziców dzieci którzy są nieodpowiedzialni i pozwalają na to aby dziecko zamiast rozwijać swoje umiejętności(o czym mówiła pani psycholog w wywiadzie) rozwija bezmyślną agresję.