Test bojowy!
Miałem dużo czasu, więc wykorzystałem chyba wszystkie zastosowania modelu Sennheiser PC160. Zaczęło się od słuchania muzyki na komputerze. Generalnie lubię słuchać muzykę głośno – ale nie na maksymalnych ustawieniach dźwięku. Szybko okazało się, że słuchawki najlepiej sobie radzą właśnie na…bardzo dużej głośności. Przy przeciętnej konfiguracji nie wiedziałem, gdzie się podziały basy, dźwięk był po prostu płaski. Postanowiłem to sprawdzić przy wielu piosenkach – od spokojnych do najmocniejszych jakie posiadam, ale efekt wszędzie był taki sam. Dopiero gdy dałem przysłowiowego „czadu” usłyszałem muzykę we właściwy sposób. Byłoby świetnie, gdyby nie fakt, że od tego można naprawdę ogłuchnąć.
Pierwszą grą jaką włączyłem było Enemy Territory, gdzie oprawa dźwiękowa stoi na przyzwoitym poziomie. Generalnie poza wciąż płaskimi odgłosami wszystko działało bez zarzutu. Gra ma duże możliwości konfiguracji, więc słyszałem nawet najcichsze kroki czy odległe strzały nie tracąc przy tym słuchu. Podobnie było w Counter-Strike: Source – mogę się pokusić, że jeszcze lepiej, lecz leży to w jakości dźwięków samej gry. Z multiplayerów na koniec odpaliłem Quake III, gdzie blisko przelatujące rakiety robiły odpowiednie wrażenie; reszta bez zmian.
Następnie przeniosłem się na grę, która jest uznawana jako jedna z lepszych w kategorii udźwiękowienia – Doom III. Faktycznie, robi wrażenie nie tylko na Creative’ach 5.1, ale także na Sennsheiserach PC160. Wychwytywały dosłownie wszystko w bardzo dobrej jakości, jednakże dalej miałem dość mocno podwyższoną głośność. Po jakimś czasie spróbowałem także demo F.E.A.R., gdzie efekt był doskonały – dźwięki rozpryskującego się szkła i tynku, kule przelatujące obok gracza w spowolnionym tempie, czy wreszcie histeryczne krzyki tajemniczej dziewczynki wmurowywały właśnie na słuchawkach. We wszystkich grach podobała mi się przestrzenność dźwięku, który dobiegał naprawdę zewsząd.
Postanowiłem także zarwać nockę i oglądnąć całego Władcę Pierścieni na DVD. Podłączyłem słuchawki, usiadłem w fotelu i…no właśnie, usiadłem w fotelu, oddalonego o jakieś 1,5m od ekranu. Uratowała mnie więc nadmierna długość kabla, krytykowana kawałek wcześniej – lecz należy mieć na uwadze, że PC160 to gaming headset – zaprojektowany z myślą o graniu, a nie o oglądaniu filmów (tu są potrzebne oczywiście inne słuchawki tejże firmy). Włączyłem film i muszę przyznać, że było świetnie. Mogłem swobodnie słuchać na dużej głośności, albowiem praktycznie z zewnątrz nic nie słychać. Dodatkowo, po tych kilkunastu godzinach (nie podarowałem sobie dodatków) nie bolały mnie uszy czy głowa. Doskonale!
Wróćmy do muzyki. Podłączyłem naszego bohatera do wieży i wrażenia były podobne do tych z odsłuchiwania piosenek na komputerze. Oczywiście, na wieży miałem większe pole do popisu jeśli chodzi o konfigurację dźwięku, lecz wciąż odczuwałem brak wyraźnych basów.
Pozostał jeszcze jeden element związany z grami – konkretnie komunikacja głosowa, która jest bardzo ważnym elementem jakichkolwiek rozgrywek online. Wspomniałem wcześniej, że mikrofon jest fatalnie skonstruowany. Korzystałem z programu TeamSpeak2 i naprawdę musiałem podnosić głos żebym był słyszany. Oczywiście, można podnieść poziom zbierania dźwięków, lecz wtedy może nastąpić efekt „odbijania”. Jednakże jakość głosu była bardzo dobra, nie słychać trzasków oraz innych odgłosów otoczenia niwelowanych przez mikrofon. co trochę go ratuje.