Cienie - odcinek 2gi (opowiadanie)

Dostosuj

Cienie - odcinek 2gi (opowiadanie)

Podczas dwóch dni nieprzytomności Eryk napocił się i najęczał za cały miesiąc. Gdy tak leżał bez ruchu blady jak wapno w jego głowie generowały się setki obrazów oraz odtwarzanych dźwięków. A wszystko to bardzo nieprzyjemne...
(zainteresowany? Tutaj znajdziesz pierwszy odcinek opowiadania)

Miasto całe w płomieniach, niebo koloru ciemnobordowego – rozjaśnione od palących się budynków i chat. Główna ulica usiana trupami, wszystkie zmasakrowane do granic możliwości, niektóre trupy nie były jeszcze właściwie trupami – aczkolwiek osoby pozbawione rąk czy nóg skazane były na rychłą śmierć... Od czasu do czasu przez ulicę uciekał lub konał na niej goniony przez Orków człowiek. A byli to zarówno młodzieńcy, starcy, kobiety jak i dzieci. Zielone bestie nie przebierały w wieku czy płci. W tej okrutnej rzezi ginęli wszyscy. W położonej na rogu rynku kamienicy ktoś krzyczał. Zamazany obraz kobiety broczącej krwią z ust z malutkim dzieckiem na rękach. Inne dziecko, minimalnie większe leżące na posadzce. Siepacz kopie dziecko niczym worek z ziemniakami i podchodzi do matki. Uszy wręcz bolą od krzyków i szlochów matki. Kopnięte dziecko żyje, wciąż płacze leżąc na posadzce. Ork zbliżywszy się do matki uderza ją rękojeścią zakrzywionego miecza w twarz. Z jej ust i nosa toczy się kolejna struga krwi. Kobieta przestaje płakać. Wstaje z dzieckiem na rękach, pluje w twarz Orkowi i podchodzi do leżącego na ziemi dziecka. Wydaje się być zdesperowana, zatracona w braku nadziei. Podnosi drugie dziecko na ręce i przytula, ucisza je ile tylko się da. Na jej twarzy pojawia się uśmiech, wtula dwa dzieciątka w swoją pierś i wydaje się być szczęśliwa. Jak gdyby straciła zmysły, wyraz jej twarzy można porównać do uszczęśliwonej zakończonym, udanym porodem młodej matki której dziecko jest wymarzonej płci. Ork podchodzi do kobiety i uderza ją pięścią w kark, ta pada na ziemię razem z dzieckiem. Wydaje się, że straciła przytomność – drugie dziecko zmiażdzone stopą Orka ginie w agonii. A jednak bez płaczu, bez łez – jak większość małych, nieświadomych niczego dzieci. Kobieta zdaje się już nie żyć, cios musiał być wyjątkowo mocny. Leżąc na ziemi przygniata piersią, do której przed chwilą przytulała, swoje małe dziecko. Ono dusi się nie mogąc swobodnie oddychać. Ork wychodzi z kamieniczki, podkłada pod nią ogień i znika na rynku w dymie. Dziecko przestaje oddychać, małe serduszko bije coraz wolniej. Twarzyczka dotąd zarumieniona staje się coraz bardziej blada. Prawie jak twarz ojca – Eryka – gdy tak śnił o tym będąc nieprzytomnym.

Po przebudzeniu pierwsze słowa Eryka brzmiały nieciekawie:
- Dajcież mi wódki bo skonam z bólu, jak Boga kocham...
Gdy już dostał swojego upragnionego alkoholu zapił się do nieprzytomności, przespał popołudnie i noc. Jego stan przypominał wcześniejszy – ponownie był blady i spocony. Widać jednak było życie na jego twarzy, poruszał się podczas snu. To odróżniało obecnego, pijanego Eryka do wycieńczonego Eryka. Kolejnego dnia rankiem, ubrał się i zjazdł podane mu przez chłopkę śniadanie – mimo paskudnego wyglądu pajda chleba ze smalcem, miska gotowanego mięsa oraz zupa z grzybów niekoniecznie leśnych, smakowały wyśmienicie. Po konsumpcji wyszedł z chaty by przygotować do dalszej drogi konia. Po krótkim czasie przyszła do niego Elvira i spytała z wyrzutem:
- Musisz ledwo godzinę po przebudzeniu myśleć o dalszej drodze?
- Jeżeli chcę przeżyć to muszę. Z resztą... czy ja chcę przeżyć? Po kiego mam w ogóle stąpać jeszcze po tej pieprzonej ziemi? Czort wie dlaczego ja w ogóle uciekam przed tymi zielonymi ćwokami.
- Chyba jednak jest parę rzeczy dla których warto żyć...
- Ja już nie mam nic... nikogo dla kogo miałbym żyć. Pieprzę takie życie.
- Eryku – to normalne, że wątpisz. Nie każdemu w ciągu jednego miesiąca zabija się bestialsko całą rodzinę i wywraca świat do góry nogami... Pomyśl, przecież...
- Dobra, Elva, wiesz nie myślmy już tylko jedźmy stąd. Nie chcę myśleć bo jest jeszcze gorzej. Jedźmy i tyle.
- Jak chcesz przyjacielu, jak chcesz.
- A więc cieszę się, że się w końcu zgadzamy. Może paskudny, wisielczy humor minie mi gdy trochę wiatru posmaga moje skronie.
- Ale gdzie my właściwie jedziemy? Cały czas podążamy na północ nie wiedząc co spotkamy za kolejnym zakrętem, a tym bardziej czy to właśnie tego czegoś szukasz.
- To ty ciągle wpajasz mi, że to co się ze mną dzieje oraz fakt ścigających mnie Orków musi mieć jakiś głębszy sens i trzeba to rozwikłać. A jedyne co wiem, to że muszę podążać na północ. Możemy więc już ruszyć do cholery i przestać konwersować?
Elfka nie odezwała się więcej, przygotowała konia do drogi, podziękowała chłopom – którzy jednak stwierdzili, że za worek monet każdy głupiec dałby parę obiadów, kolacji i nocleg – i wyruszyła nie bacząc na ciągle poprawiającego juki Eryka. Młodzieniec dosiadł rumaka i dogonił Elvirę. Zrobiło mu się trochę głupio, przecież Elvira bezinteresowanie mu pomaga, ryzykując własne życie towarzyszy mu w wędrówce ku nieznanemu, służy łukiem i radą. A wszystko tylko dlatego, że przejęła ją opowieść o ścigających hordach, zabitej rodzinie i tajemniczych cieniach oraz związanych z nimi przeczuciach.
- Elva, słuchaj... zachowałem się jak tamte chamy na wsi. Przepraszam towarszyszko, nie chciałem cię urazić. Jesteś jedyną osobą którą teraz mam, nawet z resztą gdybym miał inne ty byłabyś najlepsza... Wybacz mi ukochana przyjaciółko, padam krzyżem przed tobą z powodu swojego debilizmu.
- Nie szkodzi... wiesz, ja też cię trochę rozumiem. Twoja sytuacja jest prawie beznadziejna, czujesz zwątpienie i na dodatek gonisz za czymś czego sam nie rozumiesz. Nie przepraszaj, to normalne że miewasz gorsze dni. Ja już pogodziłam się z przeszłością, ale zaraz po tym jak te zielone gnidy wymęczyły, a potem wybiły cały mój oddział byłam okropna dla wszystkich naokoło. Chyba wszystkie bliskie mi Elfy znienawidziły mnie przez to jaka stałam się opryskliwa i odosobniona. Dopiero gdy opuściłam mój ród zrozumiałam, że przeszłość nie może zmieniać mnie teraz, nie mogę ciągnąć za sobą duchów czasów które minęły. Jedynie poszukiwanie przyszłości, celu który da mi poczucie sensu tego co robię przynosi ulgę. Dlatego ci pomagam, wierzę mocno w to, że rzecz którą możemy odkryć jest ważna i przełomowa. Fakt istnienia tego co się z tobą dzieje podczas chwil zagrożenia tylko podkreśla to co mówię. Nie opuszczę cię, tak jak ty nie możesz opuścić mnie. Prócz bycia kompanem jesteś dla mnie celem który obrałam w tym swoim nowym życiu. Muszę ci pomóc, choćbym miała zginąć próbując to rozwikłać. Bez tego moje życie znów nie miałoby sensu – znów pozostałyby mi duchy przeszłości i koszmary podobne do tych, które śnią się tobie.
- Dziękuję, dziękuję ci za wszystko. Oddałbym za ciebie życie jeśli będzie trzeba...
- Na razie oddaj mi swój bukłak z wodą bo swojego zapomniałam napełnić, a strasznie mnie suszy.
- Jasne, hehehe. Masz, siostro.
- Ja ci dam „siostro”, ty ludzki kmiocie jeden ty. Hehe.
- Hehehe, nie będę się z tobą bawił w te wyzwiska bo i tak kończy się na tym, że gderasz tam na mnie coś po tym temu tam swojemu. Hehe.
Wyjechali z lasu, przed nimi rozciągała się siegająca aż po koniec horyzontu równina porośnięta wysokimi po pas, dość gęstymi trawami. Niebo wolne od chmur, lekko niebieskie – słońce świeciło średnio mocno, nie było jeszcze południa. Zrobiło się trochę cieplej, pogoda napawała optymizmem, przeciwnie do niewiarygodnie długiej ścieżki którą jechali. Nie było widać ani jej końca, ani żadnej choćby pojedyńczej chaty leżącej przy niej. Długa polna droga wyglądała na długo nieużywaną – nie było na niej ani śladów kopyt, butów, ani nawet końskiej czy krowiej kupy. Wydawało się więc być bezpiecznie. Zapowiadał się dzień spędzony na monotonnej wędrówce przez pustą krainę.
- Jak nazywa się to pustkowie Elviro?
- Według mojego ludu jest to Równina Mil’la. Droga, którą jedziemy nie jest złudna – tędy naprawdę nikt nie jeździ.
- A właściwie dlaczego?
- Bo droga do miasta Ergzul jest znacznie krótsza gdy jedzie się zachodnim traktem, a ta prowadzi do Lasu Dzikich Elfów.
- Dlaczego więc jedziemy właśnie do tego lasu? Jesteś zaznajomiona z tamtymi Elfami? Nic nam nie zrobią gdy będziemy przekraczać puszczę?
- Nie. Nigdy tam nie byłam. Mogą nam poderżnąć gardła.
- Aha. To świetna nowina. Skoro możemy równie dobrze skończyć nabici na pale to dlaczego chcemy tamtędy jechać? Tak bardzo mnie znienawdziłaś? Hehe.
- Po prostu takie mam przeczucie... Tak jak ty czujesz, że trzeba jechać na północ – tak ja wiem, że najlepiej będzie jechać przez Las Dzikich Elfów. Poza tym jadąc zachodnimi drogami jesteśmy skazani na ataki oddziałów Orków. Tutaj żadne nie odważą się czekać. Po pierwsze, Elfy z lasu już nas obserwują – i oni wiedzą, że nie przeżyliby tutaj godziny – po drugie nie przypuszczają nawet, że możemy chcieć jechać przez las, mimo iż jestem Elfką.
- Ciekawie to obmyśliłaś. Wiesz... trzęsę dupskiem ze strachu, bo słyszałem straszne historie o tym co Dzikie Elfy robią z ludźmi zapuszczającymi się w ich tereny, ale zdaję się na twój instynkt. Jeszcze nigdy mnie nie zawiodłaś.
- Nie czas na wzruszenia. Zamiast szukać okazji do trwonienia łez pomyśl gdzie znajdziemy tutaj wodę, bo nasze zapasy się wyczerpują, a ta równina nie wygląda na obfitą w wilgoć. Nie ma tu ani jednego drzewa.
Po paru godzinach jazdy znaleźli starą przydrożną studnię, która mimo iż była prawie całkiem wyschnięta pozwoliła na uzupełnienie zapasów. Resztę dnia spędzili na opowiastkach Elviry i głupich, a często wręcz obleśnych żartach Eryka, nie nudzili się jednak. Mimo ciepła unoszącego się w powietrzu od nagrzanego przez słońce gruntu oraz gęstego kurzu towarzyszącego im przez cały czas nie czuli zmęczenia i znurzenia. Po drodze nie spotkali żywej duszy, nie wdepnęli w ani jedno końskie łajno, nie zobaczyli nawet zatartego śladu końskiej podkowy. Pod koniec dnia przywiązali konie do pnia leżącego w głębi trawiastego terenu, sami zaś rozpalili ognisko z suchego trawiska i rozłożyli się na ziemii. Wprawdzie dokuczał im głód, od rany przeżuwali jedynie kawałki suszonego mięsa, wiedzieli jednak że prócz szczurów i myszy nic tu nie znajdą – nie narzekali więc zbytnio. Po godzinnych, nieco sennych już rozmówkach przy palącym się strasznie dymnie ognisku postanowili pójść spać. Elvira jak to Elfka – zasnęła po minucie, Eryk zaś leżał wpatrując się w gwieździste, wolne od chmur, i tym samym świetnie zapowiadające kolejny dzień niebo i myślał nad swoim snem. Jakże on chciałby być w domu gdy Orki napadły na miasto, jakże chciałby rozpłatać gardło tej bestii, która znęcała się nad jego najbliższymi, jakże chciałby teraz zemścić się na całym rodzie zielonych ochyd... Jak się okazało, znów nastąpiła okazja do owej zemsty. Eryk usłyszał powtarzający się, coraz głośniejszy szelest. Coś szło nie drogą, lecz przez wysokie trawy, zbliżało się wprost do Elviry i jego miejsca odpoczynku. Chwycił miecz, wysunął go bardzo powoli z pochwy, jak najspokojniej mógł wstał na klęczki i obudził Elfkę nakazując zachować ciszę. Oboje przybrali bojowe postawy i czekali nasłuchując zbliżającego się dźwięku. Gdy postać przemierzająca trawy zbliżyła się na parę metrów Elvira powstała z napiętym łukiem wycelowanym w miejsce ruchu, Eryk zaś skoczył z mieczem uniesionym ponad głowę. Gdyby nie spostrzegawczość kompanów młoda dziewczyna idąca przez trawy miałaby teraz zapewne dwie głowy i strzałę w klatce piersiowej. Wystraszona upadła na plecy i dysząc z przerażenia nie dawała mowy.
- Kimże jesteś, skradając się tutaj na nas jak kot na myszy?! – wykrzyknął Eryk.
- Eryku, uspokój się, ona nam nie zagraża. Czegokolwiek szukała nie jest już godna twojego zirytowania...
- Jestem... jestem Metaia. Nie zabijajcie mnie! – włączyła się nieznajoma. Była ubrana wyjątkowo beznadziejnie w stosunku do miejsca, w którym się znajdowała. Długa sukienka z mocno wyciętym dekoltem i ozdobne skórzane buty nie nadawały się na długaśne wędrówki po bezdrożach.
- Nikt cię nie zabije dziecko. Czego szukałaś na tym pustkowiu? Dlaczego chciałaś nas podejść? Mów bo moja kompanka przebije cię swoim elfim grotem!
- Ja nie chciałam nic złego... Nie bijcie mnie! W Rongstradzie chodziły plotki o parze wojowników uciekających przed całą hordą Orków. Mówiono, że położyliście wcześniej masę bestii, jednak po drodze waszej wędrówki palono miasta i wsie. Chciałam do was dołączyć... Ja muszę do was dołączyć...
- Hahaha! Rozumiem! Hehehehe! Miałaś rację Elviro, nie było się czym irytować. Gówniarz uraczony opowiastkami wymarzył sobie przygodę. Tymczasem my tutaj zwiewamy z głowami poniżej godności żeby życie ratować. Wracaj dziewucho do miasta, to tylko trochę więcej niż dzień drogi stąd.
- Nie rozumiesz Eryku... Koń mi padł z wycieńczenia. Ja muszę do was dołączyć. – odparła uspokajająca się już Metaia.
- Skąd znasz moje imię? Aż tak szczegółowe plotki nie mogły chodzić po...
- Eryku. Powinniśmy się nią mocniej zainteresować. – wtrąciła Elvira – Ona ma zdolności magiczne, najprawdopodobniej to czarodziejka. Bądź czujny.
- Ten smarkacz siedemnastoletni czarodziejką?!
- Eryku, daj jej przemówić!
- Jak powiedziałam, nazywam się Metaia. Muszę do was dołączyć, wiem że uciekacie właściwie nie wiedząc czemu, wiem że masz dziwny dar Eryku, który potrafi wymęczyć twoje ciało do ostatku sił. Wiem także, że nie wiecie dlaczego to wszystko dzieję się właśnie tobie i że nie wiecie gdzie właściwie oraz po co podążacie...
- Skurwy...... Skąd to wiesz nasienie szatana?! Elviro napnij łuk! To może być jakaś sztuczka, może to czary któregoś Szamana Orków?
- Eryku. Ja mam dar. – rzekła Metaia – Od młodości miałam uzdolnienia magiczne... Inne dziewczyny musiały latami uczęszczać do specjalnych, niedostępnych dla normalnych kobiet uniwersytetów. Dopiero po kilkudziesięciu latach były tak oswojone z magią, jak ja po piętnastu latach życia. Rówieśnicy mnie nie nawidzą, wytyka się mnie palcami na ulicach. Wprawdzie już panuję nad swoimi zdolnościami i nie robię niechcący nikomu krzywdy, jak to zdarzało się kiedyś... Ale ludzie mają mnie za dziecię demonów, bądź wybryk natury. Ja nie mogę tam wrócić. Czytając twoje myśli gdy zmierzałeś wycieńczony ulicą do towarzyszki w mieście postanowiłam sobie, że będę waszą kompanką. Na śmierć i życie.
- Dziecko... Ja nie żartuję. Jak nie wrócisz gdzie się wylęgłaś to pożałujesz. Nie potrzebne nam towarzystwo żadnych smarkul z „darami”.
- Przyjacielu... Masz dużo racji, ale coś mi mówi żeby jej nie odtrącać. Ona mówi szczerze. Może i jest dzieckiem, ale ona nie ma po co tam wracać.
- Koniec rozmowy, moje miłe panie. Tak właściwie to cała ta historia dotyczy mnie. To moją rodzinę wyrżnięto w pień. To ja prawie konam za każdym razem jak nawiedzą mnie Cienie. To ja jestem ścigany przez setki Orków. Ja więc decyduję o moim położeniu do cholery! Więc teraz idę spać, a rano gdy dziewczyna o imieniu Metaia dalej tu będzie to ją odprawię kopniakiem w krągłe pośladki. Bardzo krągłe z resztą... Nieźle, nieźle. A tymczasem – dobranoc!
Eryk położył się na swoim miejscu spoczynku, odwrócił plecami do stojących ciągle dziewczyny oraz Elfki i zamknął oczy z rzeczywistym zamiarem zaśnięcia.
- On zawsze taki jest?
- Ja też mam dziecko wielkie zastrzeżenia co do całej tej sytuacji, ale potrafię myśleć bardziej trzeźwo niż mój towarzysz. Nie oceniam sytuacji po paru godzinach. Idźmy spać, zobaczymy jutro.
- Tak jest pani. – odrzekła Metaia – Dobranoc.
Obie położyły się spać, dość blisko siebie, zaś demonstracyjnie daleko od Eryka. Ziemia obłożona jedynie suchymi trawskami była potwornie niewygodna, zawsze jednak lepsza niż goła ziemia. Po paru minutach Elvira i Eryk spali w dobre, Metaia zaś myślała, sporo myślała. Obmyślała to, co zrobi następnego dnia...

Ciąg dalszy nastąpi.

KomentarzeKomentarze

  • scR

    #0 | scR

    2004-04-17 23:14:09

  • sxl

    #0 | sxl

    2004-04-17 23:22:12

  • OnliNE

    #0 | P@sta San | oFF

    2004-04-17 23:23:24

  • lysy24

    #0 | M4

    2004-04-18 01:22:04

  • OnliNE

    #0 | P@sta San | oFF

    2004-04-18 01:24:55

  • Krypton

    #0 | Krypton

    2004-04-18 01:39:52

  • sxl

    #0 | sxl

    2004-04-18 01:48:56

  • tysik

    #0 | tysik

    2004-04-18 14:06:53

  • hodzio

    #0 | hodek

    2004-04-18 18:18:47

  • sxl

    #0 | sxl

    2004-04-18 22:07:52

  • hodzio

    #0 | hodek

    2004-04-18 22:22:28

  • kobe

    #0 | kobe

    2004-04-19 13:27:54

  • sxl

    #0 | sxl

    2004-04-19 16:06:40

  • Dodawanie komentarzy dostępne jest jedynie dla zalogowanych użytkowników.
    Jeżeli nie jesteś jeszcze użytkownikiem eSports.pl, możesz się zarejestrować tutaj.
Komentarze pod artykułami są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu eSports.pl oraz serwisów pokrewnych, który nie ponosi odpowiedzialności za treść opublikowanych opinii. Jeżeli którykolwiek z postów łamie zasady, zawiadom o tym redakcję eSports.pl.
Dołącz do redakcji portalu eSports.pl!

Ostatnio publikowane

Napisz do redakcji

W tej chwili żaden z naszych redaktorów nie jest zalogowany.

Ostatnie komentarze

Ostatnio na forum

Statystyki Online

927 gości

0 użytkowników

0 adminów

Ranking Użytkowników

WynikiAnkieta

Co było dla Ciebie największym zaskoczeniem podczas WCG Polska?

  1. 0%

    Słaba postawa Fear Factory

  2. 0%

    Dobra gra UF Gaming

  3. 14%

    Tłumy widzów na sali kinowej

  4. 14%

    Mało miejsca

  5. 71%

    Nie byłem i nie interesuje mnie to

Nasi partnerzy

  • Shooters.pl
  • Cybersport

Wszelkie prawa zastrzeżone (C) eSports.pl 2003-2024

Publikowanie materiałów tylko za zgodą autorów.

Wybierz kategorie